Ciekawy temat związany z słuchaniem muzyki nad wodą.
Ja nigdy nie słuchałem, bo uważałem, że odgłosy natury, to najpiękniejsza muzyka.
Bodaj 2 lata temu siedziałem sobie na lodzie. Łowiłem na spławik. Nic nie brało, ale siedziało się dość fajnie w słoneczku.
Jakieś 30 metrów ode mnie siedział sobie pan, który miał cicho puszczone radyjko. Chyba miał na Jedynce.
I jakoś tak przyjemniej mi się zrobiło. Sam nie wiem dlaczego. Może to jakieś skojarzenia podświadome. Może jakieś skojarzenie z latem, kiedy to siedzi się na ogródku i słucha radia. Nie chodziło tu nawet o samą muzykę, tylko o to, że coś tam sobie po cichu gadało.
Postanowiłem, że w kolejnym sezonie zakupię sobie takie małe do torby i w zeszłym sezonie sobie po cichutku włączałem Trójkę, bo zwykle jej słucham. Nawet przyjemnie. Tylko trzeba ustawić tak delikatnie, żeby radyjko nie zagłuszało odgłosów przyrody.
Co do samej muzyki, to ja jestem zdecydowanie fanem bluesa. Na bluesie się wychowałem, bluesa "próbowałem" grać i bluesa nadal słucham.
Rock/rockabilly jak najbardziej też. Poza klasykami bluesa: Dire Straits, Mark Knopfler, Led Zeppelin, Deep Purple, Jimi Hendrix, Stevie Ray Vaughan, Lady Pank, Breakout, Dżem, Janis Joplin, Sheryl Crow, Perfect...