Moim zdaniem to jednak Fury rozdaje karty nawet jeżeli generuje mniejsze zyski niż AJ. Nie bez powodu to Hearn namawia teraz na walkę Fury - Joshua, jeszcze dobrze nie zeszli z ringu. AJ pomimo, że zarabia MUSI wyjść do Furego w innym wypadku zostaną mu podstarzali zawodnicy past prime typu Pulev.
skowron.krystian ja się zgadzam z większością co teraz napisałeś. Andre Ward ma rację - Wilder nie powinien brać natychmiastowego rewanżu bo w przypadku przegranej on będzie w kompletnej dupie. A przegra czego skutkiem będzie brak milionowych wypłat. I masz rację - do walki Fury - AJ dojdzie - bo to jest biznes. I tak - masz rację - najprawdopodobniej w Arabii Saudyjskiej. Tu nie ma co argumentować.
Natomiast nie zgadzam się z opinią, że to Fury bardziej potrzebuje takiej walki. On już swoje udowodnił. Bo wbrew temu co usiłujesz z braku obiektywizmu na siłę udowodnić Wilder to nie ogórek tylko nadal ścisła czołówka HW. Tak samo nie uważam, że Wilder popełnił błąd nie zgadzając się na brak równego podziału w potencjalnej walce z AJ.
Przed rewanżową walką Fury - Wilder głosy ekspertów rozkładały się mniej więcej 50/50. Może nawet ze wskazaniem na Wildera gdyż większość uważała, że Fury nie będzie w stanie być skupionym przez 12 rund i w końcu wyłapie mocny cios. Wielu nawet twierdziło, że Wilder to jeśli nie najmocniej to jeden z najmocniej bijących HW w historii (co nie jest takie niedorzeczne) porównując do super puncherów typu Tyson i udowadniając że jednak nokauty Mike'a były skutkiem kombinacji ciosów a Wilder nokautuje 2 metrowych chłopów pojedynczymi cepami.
... teraz nagle pojawiają się głosy kibiców, że Wilder to nic szczególnego.
Tylko, że mało ludzi rozumie fakt, że walka potoczyła się w taki a nie inny sposób nie dlatego, że Wilder jest taki słaby, tylko dlatego, że Fury to geniusz pokroju najwybitniejszych bokserów w historii.
Jeszcze mi przyszła do głowy taka myśl. Joshua gdy został nim pozamiatany ring przez przesympatycznego grubaska, jakoś przez nikogo tutaj nie był wyśmiewany. W rewanżu co prawda wygrał w bezpieczny dla siebie sposób panicznie unikając walki i jakiegokolwiek ryzyka. Nie uważam tego za osiągnięcie dużego kalibru i też gdyby przegrał z Ruizem rewanż jego kariera była by skończona - balon by pękł. No ale wygrał, bez fajerwerków, w nudnym stylu, unikając walki z gościem który bardziej przypomina ludka mischellin niż boksera.
Wilder przegrał z #1 wagi cięzkiej, wybitnym technikiem i niesamowicie inteligentnym pięściarzem i jedzie się po nim, że to łajza. Trochę obiektywizmu panowie.