NAD WODĄ > Zawody i imprezy

Sport i wędkarstwo - jak to jest, że płacą za to wszyscy?

(1/14) > >>

Luk:
Wczoraj dostałem grudniowy numer WMH i jeden artykuł mnie zelektryzował. Nie tyle słowa autora, co pewien temat - jakim jest sport i działalność sportowa PZW. Jak to jest, że pieniądze wędkarzy idą na organizacje sportu, głównie spławikowego? Z ponad 600 000 wędkarzy ledwo 5000 to 'wyczynowcy'? Przecież to nie jest nawet 1%! A może to tylko taka przykrywka, pod którą ZG PZW może swobodnie działać? Dlaczego nie zrobić sceny komercyjnej?

Więcej tutaj: https://splawikigrunt.pl/artykuly-i-porady/wedkarska-publicystyka/sport-i-wedkarstwo-jak-to-jest-ze-placa-za-to-wszyscy

Jak często w ogóle bierzecie udział w zawodach? Czy obecna forma nie wydaje się Wam głupia i przestarzała? Chętnie poznam Wasze zdanie i doświadczenia z Waszych kół.

Arunio:
Bardzo rzadko startuję w zawodach! Nie do końca mi odpowiada wędkowanie pod presją czasu i wyniku. Choć muszę przyznać że już od dość dawna w moim kole na zawodach można wybierać między spławikiem a gruntem!!A dążę do tego że skoro PZW płaci za sport to czemu  jako startujący i tak trzeba wnosić wpisowe??I nie chodzi tu o te parę złoty, bo kwoty są niewielkie!!

Mateo:
Przeczytałem Twój artykuł.
Zgadzam się ze wszystkim, co tam napisałeś w pełnej rozciągłości.


--- Cytuj ---Jeśli więc wstępujemy do związku dobrowolnie, a potem sami z czegoś rezygnujemy, zostawmy w spokoju tych, którzy z tego czegoś korzystają
--- Koniec cytatu ---
Dobrowolnie wstępuję. A mam inne wyjście? Mogę dobrowolnie wstąpić gdzie indziej lub wstąpić i nie płacić na zawody?

Nie wiem ilu z Was było kiedyś i miało możliwość zwiedzić biura zarządu okręgu czy zarządu głównego.
Tam jest masa działów, komórek, w których zatrudniani są urzędnicy. Jak za dawnych czasów - panie w szpilkach pijące sobie kawkę, panowie w garniturach z nimi flirtujący. Często trzeba oczekiwać na audiencję.
To wszystko trzeba jakoś utrzymać. Przecież nikt tam społecznie nie pracuje.

Uwierzcie mi, że pieniędzy w PZW nie brakuje! Byłoby nawet na to, żeby sfinansować w całości zawody i ufundować nagrody. Niestety, niewielkie pieniądze nie idą na zarybienia czy nawet na te zawody - idą one głównie na wynagrodzenia dla działaczy.
Wiem ile z samych "delegacji" potrafi sobie zarobić prezes i skarbnik niewielkiego wiejskiego koła wędkarskiego. A co dopiero na poziomie kręgu czy ZG.

Łupią nas na każdym kroku. Niestety nawet na poziomie kół. Niewielu wędkarzy wie, że pobiera się od nich opłatę na zawody lokalne. Przynajmniej wielu moich znajomych nie miało o tym pojęcia i co roku płacili, mimo że nie brali udziału w zawodach. Zwykle jest to ok. 35 zł. Dopiero kiedy im powiedziałem, to okazało się nagle, że można zapłacić kartę i zaoszczędzić 35 zł. Oczywiście skarbnicy kół nie byli zadowoleni, ale nie mieli wyjścia. Niestety, nie we wszystkich kołach da się to zrobić. W wielu kołach sprytni prezesi pouchwalali sobie uchwały, które obligują każdego członka do opłaty za zawody bez względu na to czy będzie on w nich uczestniczył!

Fluffy:
Do "zawodów wędkarskich" mam bardzo negatywny stosunek - naoglądałem się zbyt dużo śniętej drobnicy po zawodach rozgrywanych na "żywej rybie". Jednakże sprawa finansowania sportu wędkarskiego jest kolejną kwestią, gdzie PZW ma sporo "za uszami"

Myślę, że to zdanie z artykułu dobrze naświetla i wyjaśnia problem:


--- Cytuj ---Niestety, pojawia sie obraz, jaki sposób na ‘istnienie’ ma PZW. Działając pod szyldem związku sportowego, oprócz prowadzenia działalności stricte rybackiej, ma on okazję na szerokie działanie jakim jest ten cały szeroko pojmowany ‘sport’. Diety, kadry, zgrupowania, wyjazdy i tak dalej – to wszystko odbywa się w ramach działalności związku, wbrew interesom 'szarego wędkarza' właśnie.
--- Koniec cytatu ---

I to wszystko. Przeciez obecny układ, w którym PZW pasożytuje na zwykłym szarym wędkarzu jednocześnie robiąc interesy z rybakami jest nie do zmiany, wbrew oczywistym i rzeczowym argumentom i zdrowemu rozsądkowi. Stary beton nie ma absolutnie zamiaru podcinać gałęzi na ktrórej siedzi. Nawet jakby 600k wędkarzy zbojkotowało PZW, to to dalej sobie poradzi sprzedając licencje gospodarstwom rybackim. Układ rypnie się dopiero wtedy gdy ryba bedzie wyniszczona do imentu.

Pozdrawiam

Luk:
Fluffy, aż ciarki mnie przeszły i nic nie widziałem przez moment - tak czarna wizję roztoczyłeś... ;)  Mi się wydaje, że w obecnej formie władza PZW się powoli kończy. Oni będą musieli coś zrobić, bo niestety ubywa im wciąż ludzi, jak również ryb.

Mam nadzieję, że powstanie jakaś siła nacisku, stowarzyszenie własnie lub coś takiego - i będzie mogło 'podjąć rękawicę'. Nie wiem czy pamiętacie jakie artykuły pojawiły się w prasie w związku z problematycznym statusem PZW jako związku sportowego, który nie dokonał na czas odpowiednich zmian. Pisano strasznie i prawdziwie. Ja, będąc u władzy - natychmiast nasłałbym NIK oraz zażądał odpowiednich zmian. A tutaj poleciał jenerał prezes i rzecznik mistrz propagandy. Jednak na tym skonczyło się zmienianie. Teraz powinno byc już łatwiej. Minister sportu tak naprawdę mało ma do powiedzenia w sprawie PZW... Kto wie czy kolejny rząd, juz po wyborach - nie weźmie sie za ZG PZW dość mocniej. To co trzeba to pokazać zbiorowe niezadowolenie - i wtedy łatwiej bedzie o porządek. Póki co PZW twierdzi, że prezentuje ponad 600 000 wędkarzy. Zadanie pierwsze to pokazać, że tak nie jest!

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej