Przeważnie raz do roku przejeżdżam trasę Bydgoszcz-Chojnice-Bytów. Mijam dziesiątki przepięknych, malowniczych jezior i jeziorek. Czasem jest przy nich kilka domków, pole namiotowe... Nigdy nie widziałem wędkarzy. Za to często w jakimś miasteczku widzę szyld "Świeże ryby". Każde z tych jezior ma w zasadzie od zawsze oprawcę, który w majestacie i pod przymusem prawnym o nie "dba". I zamiast całe miasteczko żyć z turystyki wędkarskiej - kwatery, sklepy, zezwolenia, gastronomia - to jeden gościu niszczy wodę i sprzedaje podleszczyki, trochę szczupaka i coś tam jeszcze. W ramach dorabiania do pensji/renty/emerytury.