Z linami parę razy zdarzało mi się łapać je tuż pod brzegiem (na Baryczy), takie akcje eksperymentalne na koniec zasiadki: widziałem, że pływają blisko, więc ściągałem zestaw na 0,5 - 1m od brzegu, leżący spławik, brały spod nóg. Fakt, że mowa o małych sztukach 20-25 cm.
Natomiast najbardziej zdziwiłem się łowiąc płochliwe klenie ("oko w każdej łusce") - zaraz po wrzuceniu kilku sporych kul kukurydzy zlepianej jakimś błotem, gdy jeszcze łaziłem po brzegu, płukałem ręce i myślałem, że będzie pół godziny spokoju co najmniej. W ciągu 20 minut wpadły 3 ładne sztuki. A miałem jeszcze spudłowane zacięcia. Nic ich nie ruszało, brania były natychmiast po wrzuceniu zestawu do wody. Aż mi głupio było, bo łowiłem jak łajza jakaś, na stojąco, 3 metry od brzegu, wody po pas. Nie powiem, że płochliwość kleni to mit, ale po prostu różnie bywa.