Sklepy wędkarskie na mazowszu poniżej Warszawy przechodzą ciężkie chwile głównie dzięki zanieczyszczonej Wiśle. Znam wielu właścicieli sklepów wędkarskich którzy zakończyli działalność glownie dzięki temu że nie ma wędkarzy. A dlaczego nie ma? Bo nie ma ryb? Nie. Bo ryby sa. Dlatego że PZW nie jest otwarty na wędkarzy i zawsze podąża zła droga albo totalnie zakazuje wszystkiego albo nic nie robi.
Wiesz co? Wg mnie znacząco się różnimy w podejściu i w diagnozie stanu polskiego wędkarstwa. Ty chcesz aby dalej był Dziki Zachód i róbta co chceta nad wodami. Pozwól, ze wyłuszczę ci kilka bardzo ważnych rzeczy.
Po pierwsze wody PZW nie sa prowadzone umiejętnie. Każdą powinien prowadzić ichtiolog (w zależności od jej stanu, im gorszy, tym więcej tam trzeba pracy), my korzystamy z systemu, który nie działa dobrze, mamy fikcyjnie działające operaty, z niedoszacowanymi zarybieniami, brak ochrony, niewłaściwe zachowania wędkujących. Jednym słowem działamy na ślepo. Nawet same zarybienia są prowadzone nieumiejętnie, często na 'odpieor...ol'. Aby ryby były, należy przede wszystkim prowadzić tak gospodarkę, aby nie przekraczać 'cienkiej czerwonej linii'. Należy więc chronić stada tarłowe i limitować rybę. Tego nigdzie nie ma w PZW.
NIGDZIE! Mamy więc sytucję, gdzie wielkie zbiorniki nawet nie mają opieki ichtiologicznej, a wszystko robione jest na 'chybił trafił'.
Osoby takie jak ty, powinny przede wszystkim więc naciskać aby fachowiec zajął się danym zbiornikiem. Jak się choruje, to się idzie do lekarza, i się słucha co ten zaleca. Ale tutaj większość nie chce fachowca, ponieważ wiedzą, co zaleci. Dlatego jest nacisk aby jak najwięcej zabierać, przy wyciszaniu głosu rozsądku.
Po drugie należy przestrzegać przepisów, a przede wszystkim wypełniać rzetelnie rejestry połowowe. To dzięki nim ustala się zarybienia, na kolejne 10 lat. Jezeli będa one niedoszacowane, to wtedy mamy degradację zbiornika, wybicie stad tarłowych, częste karłowacenie najpopularniejszych gatunków ryby białej, brak drapieżnika. Co ci to przypomina? Bo mi opis większości wód PZW. System w którym zabiera się ryby, jest o wiele droższy w prowadzeniu niż no kill, dlatego tutaj trzeba większych nakładów finansowych. Więc już sama składka jest zbyt mała, aby się tym zająć odpowiednio. Wiele pomogłoby wprowadzenie statusu no kill części zbiorników, wtedy ich prowadzenie robi się dużo tańsze.
Po trzecie, należy wspierać SSR lub straż związkową, gdyż tylko stosowanie się do przepisów zagwarantuje poprawę. Tu trzeba zmiany zachowań nad wodami, aby było tyle ryby co w innych krajach europejskich. Dlatego powinniśmy płacić większe składki, tak aby tych ,co wody kontrolują, było wystarczająco dużo. Obecnie mamy ich zdecydowanie za mało.
Po czwarte, należy wprowadzić podstawową karę za nieprzestrzeganie regulaminu, i tym powinno być usunięcie ze związku, od rocznego poprzez kilkuletnie aż po dożywotnie. Bez tego wielu w nosie będzie miała jakiekolwiek przepisy. A tu trzeba oddzielić ziarno od plew, i przede wszystkim usunąć czarne owce ze związku. A tych jest niemało, wielu z nich to zatwardziali kłusownicy i kombinatorzy. Nic by tak nie pomogło, jak pozbycie się ich i postraszenie konsekwencjami innych. W Polsce metoda bata i marchewki niestety musi polegać na częstszym użyciu bata