W tym roku lub w przyszłym (muszę sprawdzić na mojej pierwszej karcie) stuknie mi 30 lecie związku z PZW. Z tej racji, trochę sentymentalnie chciałem zamieścić swoje pierwsze zdjęcie z rybą. Niestety go nie znalazłem (jest ono w zbiorze u rodziny, do której jeździłem na wieś za dzieciaka), natomiast znalazłem fajne zdjęcia śp. wujka, który zaszczepił we mnie pasję do wędkarstwa.
Jest to zdjęcie z początku przełomu lat 70/80 lub początek lat 80-tych. Tu na zdjęciu z moim kuzynem, którego brat jakieś dziesięć lat później woził mnie na motorze (zdjęcie poniżej, wujek w tle
). Bardzo mi się podoba to zdjęcie wujka trzymającego rybę (a nie pozującego z nią). Wyraża ono to, że łowienie takich sztuk to była normalka, a wyprawa na ryby to była po mięso, a nie dla przyjemności i nie było w tym nic "niemoralnego", bo w tym czasie ryb było pewnie od groma.
W tym właśnie czasie jeździłem na wieś do rodziny i mając ok. 10-11 lat lat złowiłem swoją pierwszą rybę. Był to karp wielkościowo podobny chyba do tego z pierwszego zdjęcia. Karp został złowiony na czerwonego robaka (wykopanego bezpośrednio z ziemi) na spławik. Kiedy wujek z tatą szli do lasu obserwować stacjonujące tam wojska ruskich, ja byłem zostawiany samemu z wędką na niewielkim wujkowym stawie, który znajdował się przy lesie. Kiedy karp wziął to nie byłem w stanie go wyholować i urwał mi żyłkę. Zasmuciło mnie to bo wędkę wraz z całym zestawem wiązał mi wujek i myślałem, że już nie połowię do czasu ich powrotu z lasu. Po chwili zauważyłem, że urwana żyłka jest zaplątana przy brzegu w szuwarach. Było trudno i niebezpiecznie, ale jakimś cudem udało mi się po nią sięgnąć z nadzieją odratowania haczyka. Ku mojemu zdziwieniu na drugim końcu poczułem rybę. Podekscytowany obwiązałem żyłkę wokół dłoni i powoli czując jak wrzyna mi się w rękę zacząłem ja ciągnąć wraz z rybą. Udało mi się. Ryba wylądowała jeszcze w tym samym dniu na talerzach, a historia o tym jak złowiłem tego karpia, który mnie o mało co do wody nie wciągnął powtarzana była za każdym razem kiedy odwiedzaliśmy rodzinkę.
Historia ta głęboko zapadła mi w pamięć i mocno zakorzeniła zamiłowanie do wędkarstwa. Zakupiłem u ruskich na "kapłanówce" pierwszego teleskopa, wyrobiłem kartę ( a właściwie tata mi wyrobił
) i tak z czasem zaczęło się jeździć na ryby.
Jak to było u was? Pochwalcie się jakimiś starymi fotkami, albo historią pierwszej przygody z rybą, kto was na nie zabrał itp..?