Ja poszedłbym swoimi myślami dalej.
Porównajmy POZYSK ochotki przez wędkarzy, od przemysłowej GRABIEŻY ochotki. Czym to się różni? Otóż wędkarz niszczy (tak, niszczy i to jak) środowisko w sposób minimalny, czyli na tyle, na ile pozwala nam przyroda, która szybko nasze wędkarskie zniszczenia odbuduje. Ba, nawet dokładamy się do naprawy środowiska czynnie i finansowo.
Przemysłowa grabież, to tony ochotki przeznaczonej na haczyk, ale również znacznie więcej do nęcenia. A to często zniszczone są całe zbiorniki wodne do twardego ich dna. W takim zbiorniku nie ma prawa nic żyć, albo w minimalnej ilości gatunkowej.
Należy mieć na uwadze, że nie ma przemysłowej hodowli ochotki jak to jest w przypadku białych, czy czerwonych robaków.
Ja bym ten fakt przyrównał do „zabierania ryb w minimalnej ilości regulaminowej” przez wędkarzy, do „grabieżczej gospodarki rybackiej” na wodach PZW. My, jednostkowi wędkarze, nigdy nie będziemy zagrożeniem dla środowiska. To grabieżczy przemysł jest zagrożeniem, ale to nas się karze za byle co. To bezczelne odwrócenie roli co do tego, kto tutaj jest przestępcą, my, czy jednak ktoś inny?
Matchless Kolego. Pozyskiwanie ochotki jako takie nie jest zabronione, ale idź nad wodę z siatką i skrzynką a zobaczysz, za co zostaniesz postawiony przed sądem (rzadko skończy się to mandatem)… będziesz ukarany za niszczenie środowiska, bo w Polsce, „jak się nie obrócisz, d*upa zawsze z tyłu”…