Autor Wątek: Wiosna  (Przeczytany 6484 razy)

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Wiosna
« dnia: 19.03.2015, 00:27 »
Wreszcie zrobiło się ciepło, uwielbiam ten czas. Już nie trzeba ubierać nad wodę kufajki, nie trzeba się owijać szalikami i kryć pod ciepłą czapką. Jest taki most nad moją rzeką na którym lubię stać , to tylko wąskie przejście nad jazem, nie jeżdżą tam samochody. W dół rzeka szumi i kłębi wiry, biała kipiel o nieznanej głębokości a prąd taki że często słychać jak się toczy większy kamień po dnie. W powietrzu czuć chłód wody, nawet jeśli mocne słońce świeci. Trochę niżej rzeka nabiera pędu, omija wielką żwirową łachę , rozdziela się na dwa koryta. Trawy na brzegu dochodzą do samej prawie wody, jedynie wąziutki pasek kamieni jest granicą. Korzenie pokręconej wierzby wyglądają jak jakieś tropikalne krasnorosty, rude a niektóre prawie białe, wymyte bystrą wodą. Już nie płynie rzeką kawa z mlekiem, woda też opadła i wróciła do swego koryta. Środkiem nie widać dna, niebiesko granatowa głębia ukrywa jego zarysy. Gdy patrzę z góry bywa że widzę gdy nagle coś przy dnie przybiera kształt ryby, pojawia się też druga  i trzecia , przesuwają się w silnym prądzie a ja boję się oddychać by ich nie spłoszyć . To brzany, królowe tej wody. Z tej wysokości trudno określić ich wielkość ale są niemałe. Przez pierwsze dwa lata poznawania tej rzeki tylko raz zdarzyło mi się mieć taką na wędce , trwało to kilkanaście sekund i wyjąłem z oddali zestaw bez haczyka. Niesamowita siła i energia tej ryby mówiła mi że jeszcze nie jestem gotowy na spotkanie z nią. Tej zimy jednak skompletowałem sprzęt, wydawało mi się że odpowiedni. Naczytałem się też wszelkich możliwych wiadomości…
Niewiele metrów niżej rzeka zwalniała, jej główny nurt szedł lewym brzegiem, robiła szeroki powolny zakręt odbijając w prawo, na północ. Na obu brzegach rzeki rosły potężne drzewa, dęby, jawory, klony a także wielgachne topole. O tej porze gdy słonce chyliło się ku zachodowi nad rzeką fruwała chmura owadów, najwięcej było niepozornych jętek. Było ich tak wiele że na tych parę tygodni stawały się podstawowym pokarmem wszystkich rzecznych ryb. Wtedy był ciężki czas dla wędkarza, ryby nie reagowały nawet na najbardziej wymyślne przynęty. W taki czas zobaczyłem je jak żerują, jak skaczą o zmierzchu z furkotem płetw. Stałem z otwartą gębą patrząc pod słonce które nadawało skaczącym brzanom barwy bursztynu, przedstawienie powtarzało się co wieczór aż do załamania pogody – wtedy wielki deszcz i chłód ściął skrzydła jętkom , potopiły się i zniknęły jak zjawy. Potem żałowałem że nie nałapałem tych owadów , może dało by się z tego przygotować jakiś magiczny dodatek  ..
Długo myślałem gdzie zacząć polowanie na tą mocarną rybę. Wędkarski nos podpowiedział że najlepiej będzie tam gdzie się je widziało. Sęk w tym że z lewego dzikiego brzegu rzeki nie da się tam dorzucić – a na prawym, bardzo wygodnym jest miejski park. Asfaltowa szeroka alejka biegła może z dziesięć metrów od wody, trawa była krótko przystrzyżona i żadnych krzewów – tylko potężne drzewa. Ocieniały w tym miejscu rzeczne koryto, wieczór zaglądał tam wcześniej. Tylko ze nie lubiłem tam łowić . Co chwilę ktoś przechodził, młodzież jeździła na rowerach , panie z rozwrzeszczanymi pociechami w wózkach a już najgorsze były staruszki i dziadki – widząc wędkarza przystawali i zaczynała się dyskusja jakie to ryby były kiedyś albo że pogoda nie ta i jeszcze sto innych tematów…
Mimo wszystko postanowiłem spróbować . Już wtedy łowiłem tylko jedną wędką i miałem poważny dylemat jak będzie najlepiej. Żwirowe dno schodziło powoli , dopiero kilkanaście metrów od brzegu woda miała około dwóch metrów – i tam właśnie wtedy spławiały się brzany. Spławik odpada , trzeba się będzie przeprosić z gruntowymi metodami . Szkoda bo wolę łowić spławikiem, mam z tego więcej radości i adrenaliny w momencie gdy widzę branie i tonącą antenkę . Duży płaski ciężarek denny i cierpliwe czekanie aż szczytówka wędki zacznie drżeć i wyginać się ? A może mały ciężarek, kulka – rzut trochę pod prąd i sprowadzanie w dół na naprężonej żyłce ? Może jednak zacznę od tego a jeśli się znudzę to nawet i mały ciężarek gdzieś się zatrzyma i tak go zostawię. Kolejny dylemat – przynęta. Groch, ser , długie ciągłe nęcenie ? Tylko czym ? Serem ? Hm – a może naturalny większy czerwony robak albo rosówka ? Od tego zacznę !
Postanowiłem chodzić wieczorami i zostawać trochę po zmroku, parkowe latarnie trochę to ułatwiały. Chyba jakiś wędkarz je konstruował bo świeciły tylko w dół , rzeka była czarna jak sadza. Rozłożyłem swoje klamoty gdy jeszcze było sporo czasu do zmroku . Nie było tego wiele. Torba, podbierak, kilka podpórek. Stołeczek. Było tak jak myślałem czyli nijako. Po kilkunastu sprowadzeniach zestawu  coś agresywnie zaatakowało glizdę – szybkie zacięcie i na brzegu wylądował okoń dłoniak. Gdzieś z oddali dolatywał szum jazu, zrobiło mi się chłodniej od tego dźwięku. Gdy przy następnym rzucie ciężarek zatrzymał się na jakimś kamyku zostawiłem go tak , odłożyłem wędkę na podpórki i obróciłem się by wyjąć z torby termos z herbatą. Wtedy ją zobaczyłem pierwszy raz. Siedziała na ławce po drugiej stronie alejki , ławka była tak ustawiona że można było patrzeć prosto na rzekę. Długie blond włosy, błękitna sukienka , ładne nogi. Nie spotkały się nasze spojrzenia bo czytała jakieś czasopismo, nawet nie zauważyła że się obróciłem. Ja swoją drogą też nie zauważyłem kiedy tu przyszła i usiadła. Moją fascynację dziewczyną przerwało lekkie puknięcie w wędkę a potem drżenie. Zaciąłem , myślałem że pudło ale po chwili jazgarz z rozcapierzonymi skrzelami wyładował na brzegu. Gdy tylko zarzuciłem sytuacja powtórzyła się , tyle tylko że kolejny jazgarz tak żarłocznie zaatakował robaka że trzeba go było zabić. Gdy martwy odpłynął  kilkanaście metrów w dół nie wiadomo skąd pojawiła się rybitwa i zgarnęła go zgrabnie z powierzchni wody. Po następnym rzucie – kolejny jazgarz. O nie ! Trzeba założyć większą przynętę bo nic z tego nie będzie. Wybór padł na rosówkę, musiałem więc zacząć od zmiany przyponu na taki z większym hakiem. Teraz wędka leżała spokojnie, nic się nie interesowało większą przynętą. Miałem więc chwilkę czasu by się dyskretnie oglądnąć do tyłu – siedziała i czytała, leniwym ruchem ręki odgoniła natrętnego komara który chciał ja ugryźć w kostkę. Zachowywała się tak jakby mnie wcale nie widziała. Zaraz więc w głowie pojawiła mi się natrętna myśl że to jedna z takich laluni które nie zwracają uwagi na takich gliździarzy jak ja. No i dobrze – ostatecznie nie przyszedłem tu na randkę ! Skupiłem się na  wędce. Wtedy w miejscu gdzie był haczyk z przynętą woda otwarła się i furkocząc wyprysnę la w górę brzana, nie jakiś olbrzym – ale to znak że jednak wciąż tu są ! A może rosówka tkwi gdzieś po kamieniem ? Może przerzucić wędkę ? E – lepiej nie, jeszcze je wystraszę, ostatecznie wywęszą rosówkę . A może rosówka to zły pomysł ? Ostatecznie powoli wyjąłem zestaw z pięknie wijącą się rosówką i przerzuciłem – nic jednak się nią nie interesowało. Nawet nie zauważyłem gdy zrobiło się prawie ciemno a dziewczyna z ławki zniknęła …
Następnego  dnia postanowiłem co jakiś czas ponęcić . W znajomym rowie nakopałem tłustej żółtej gliny, porwałem na kawałki kilkadziesiąt rosówek. Prąd był na tyle silny że oprócz kilku garści płatków owsianych nie dodawałem nic więcej. Gdy  już uporałem się z nęceniem i zarzuciłem wędkę oglądnąłem się do tyłu – i ona już tam była. Tak jak wczoraj siedziała na ławce i czytała skupiona. Widocznie tak jak ja lubi to miejsce. Co dziwne – często gdy ktoś jest z tyłu wyczuwam jego obecność , jego spojrzenie a tej dziewczyny nie czułem, tak jakby była jakąś parkowo rzeczną nimfą, niewidzialną dla innych. Nęcenie nie wniosło wiele nowego. Co prawda na początku zameldowało się kilka płotek , niewielkich  patelniaczek , potem znów pojedynczy okoń, większy krąp i cisza. Rozłożyłem się wygodnie na trawie, zrezygnowałem z siedzenia na stołku. Wydawało mi się że w takiej półleżącej pozycji  będę mniej widoczny także dla cwanych ryb. Nawet nie wiem kiedy zrobiło się ciemno – no i oczywiście kiedy zniknęła dziewczyna….
Każde następne popołudnie wyglądało podobnie. Przychodziłem, rozkładałem się , nęciłem . Potem zaczynałem łowić  i przypadkiem stwierdzałem że Ona już siedzi na swoim miejscu . Ileż można wytrzymać bez słowa, bez chrząknięcia , westchnienia ?
Kolejnego dnia trochę dłużej musiałem zostać w pracy i nawet  zniechęcony tygodniowym bezpłciowym łowieniem nie miałem ochoty nawet iść na ryby. Ale wtedy pojawiła się natrętna myśl – a może Ona już tam siedzi ? Czy siada dopiero gdy ja jestem ? Nie nie – a dlaczego niby ? Wcale się nie znamy ! Trzeba to sprawdzić .
Okazało się że gdy przyszedłem już siedziała na ławce i czytała swoją książkę . Była ubrana w zieloną sukienkę i ładnie wyglądały jej jasne , lekko sfalowane włosy. Podchodząc powiedziałem jej dzień dobry – takim tonem jakim się to mówi sąsiadowi gdy go się spotka na podwórku. Podniosła na chwilkę do góry błękitne oczy – A to pan , dzień dobry . Po sekundzie już czytała książkę  a ja zacząłem rozkładać swoje klamoty. Płaskie kule gliny poleciały w wodę a po chwili mój zestaw. Tym razem długo musiałem czekać na jakąkolwiek rybę. Odłożyłem wędkę na podpórkę i położyłem się na trawie bokiem, oparłem na łokciu. Przypomniałem sobie że mam torbie małe lusterko więc postanowiłem przez nie podglądać dziewczynę siedzącą za mną . Siedziała i czytała w skupieniu, przez kilkanaście minut ani raz nie popatrzyła w moją stronę. W pewnej chwili wędka ożyła, najpierw wygięła się powoli ku wodzie a potem nagle wyprostowała – zaciąłem z impetem i poczułem że wreszcie mam coś dużego. Ryba szła kawałek w stronę środka rzeki, przy dnie ale po chwili wypłynęła trochę do powierzchni i ustawiła się bokiem do prądu. Byłem rozczarowany bo to tylko duży leszcz robi takie numery, wykorzystuje powierzchnię swego ciała do walki w prądzie. Po chwili chłapnął się po powierzchni a ja kręcąc powoli kołowrotkiem holowałem go pod nogi. – Ale wieka ryba ! Usłyszałem jej głos zaraz za moimi plecami . Oglądnąłem się na sekundę i zobaczyłem że stoi zaraz za mną na palcach by jak najlepiej widzieć rybę. Gdy go podebrałem dziewczyna spytała – a co pan zrobi z tą rybą ? Zje ją pan ? A tak w  ogóle to co to za ryba, zupełnie się nie znam na rybach – uśmiechnęła się. Tak naprawdę to jeszcze nie wiem co zrobię z tą rybą – no chyba że ty ją chcesz – uśmiechnąłem się do niej. Ależ skąd – brrr, w życiu ! To leszcz – pokazałem bliżej zdobycz, był piękny, miedzianoboki. Oglądnęła go z bojaźnią w oczach . A taki leszcz to może ugryźć człowieka ? Ha ha – uśmiałem się – skąd, to spokojna ryba. Jak to spokojna skoro taka wielka ? Aaa – czyli wielkie to drapieżne a małe to spokojne ? W myśl tej zasady to ty jesteś spokojna – a ja drapieżnik bo większy ! Zaczęliśmy się śmiać oboje. Leszcz wylądował w siatce a dziewczyna powiedziała że idzie na swoją ławkę by mi nie przeszkadzać – i tak też zrobiła. A po kilku minutach już jej nie było . W koronie jaworu zaczął nieśmiało swój nocny koncert słowik….
Martwiłem się że to już ponad trzy tygodnie a wymarzonej brzany ani raz na haku nie miałem. Coś jest nie tak – tylko co ? Trzeba będzie próbować łowić na jakąś inną przynętę. Następnego dnia przyszedłem nad wodę z wiaderkiem ugotowanego grochu. Może akurat ? poświęcę na to tydzień , przekonam się. Dziewczyna też ciągle przychodziła i coraz bardziej pociągała mnie ta jej tajemniczość , jakaś taka jej desperacja by tam spędzać cale popołudnia do nocy. Młoda ładna dziewczyna i nie ma koleżanek ? Chłopaka jakiegoś ?. Niestety groch nie okazał się strzałem w dziesiątkę, złowiłem tylko jednego większego krąpia i to było jedyna branie dnia i kawałka nocy. Za to z dziewczyną był mały postęp bo na odchodne powiedziała mi  dobranoc …
Minęło kilka dni a ja sypałem po wiadrze grochu i siedziałem bez efektów. Złośliwe ryby na granicy dnia i nocy zawsze pokazywały szybkim wyskokiem nad wodę że tam są i kpią sobie z mojej przynęty. Owszem – złowiłem kilka całkiem sporych płoci ale marne to było pocieszenie
Następnego dnia wracając z pracy czułem że będzie padać , powietrze pachniało bzami i burzą . Na zachodniej stronie nieba wisiał bury cumulus. Wziąłem więc swój wędkarski parasol. Co prawda wielkie korony drzew z baldachami liści pochłoną pierwszy atak burzy – ale potem wielkie krople dadzą popalić w dwójnasób. Dziewczyna widać nie znała się na pogodzie bo przyszła jak zwykle , w lekkiej letniej sukieneczce. Powiało dość mocno przez chwilę a potem ucichło raptownie . Wiedziałem że zaraz się zacznie. No i się zaczęło – bardzo efektownie . Suchy trzask pioruna, błysk i wielka topola na drugim brzegu pękła na pół prawie do połowy jej wysokości. Dziewczyna stanęła bezradnie na ławce zakrywając książką buzię . Zostawiłem wędkę na podpórkach , szarpnąłem sztycę parasola który otworzył się gwałtownie i w sekundę byłem przy ławce – siadaj póki sucha i właź ze mną pod parasol, już nie zdążysz uciec ! Usiadła potulnie jak mała dziewczynka , widziałem że drży trochę ze strachu albo z zimna bo w kilka minut ochłodziło się porządnie. Podałem jej mój polar zostając w samej koszuli. Podciągnęła nogi pod brodę ( kurcze, zgrabne te nogi) i naciągnęła na nie mój polar który był na nią znacznie za duży. Uśmiechnęła się do mnie – dziękuję ! Co ja bym zrobiła gdyby pana tutaj nie było ? A może w końcu przejdziemy na ty – powiedziałem jej swoje imię i wyciągnąłem dłoń którą delikatnie uścisnęła i po chwili już wiedziałem że ma na imię Karina. Mimo parasola trochę nas omiatała wodna mgiełka zawieszona w powietrzu i coraz wyraźniej czułem jej zapach od którego kręciło mi  się w głowie i całkiem zapomniałem o zarzuconej w rzece wędce. To Karina pierwsza zauważyła że cos się dzieje , zaczęła piszczeć tak jak to robią kobiety gdy zobaczą mysz – pokazując wyciągniętą ręka na wodę . To był chyba ostatni moment – kij wygięty w łuk podskoczył i zsunął się do wody odpływając powoli w nurt. Skoczyłem jak tygrys, tak jak stałem. Śliski żwir na dnie od razu mnie zwalił z nóg , padłem na plecy w metrowej wodzie ale odbiłem się i cudem złapałem uciekającą wędkę za dolnik. Podniosłem ją do góry a kołowrotek zaczął ćwierkać mokrym hamulcem. Wodę miałem po pachy, nurt naciskał mi na plecy , ledwo stałem . Powoli udawało mi się cofać stojąc bokiem do prądu i jednocześnie panować nad rybą. Już wiedziałem że to ona ! Tylko ona może mieć taką siłę . Na początku zwiewała w dół rzeki ale po wybraniu może pięćdziesięciu metrów żyłki stanęła na moment i zaczęła płynąc prosto na mnie, szybko zwijałem utraconą żyłkę uważając by się nie splątała. Wyprzedziła mnie i parła pod prąd . Stałem w wodzie po kolana i starałem się kontrolować poczynania ryby. Dokręciłem trochę hamulec . Żyłka jęczała na przelotkach . Nie czułem ulewy, wielkie krople skapywały mi po twarzy, oczach . Nawet nie wiem kiedy przestało padać . Dziewczyna stała na ławce wciąż trzymając nad sobą mój parasol, obserwowała walkę bez słów.
W końcu poczułem że słabnie, odjazdy były coraz krótsze . Wycofałem się z wody , złapałem podbierak i jakimś nadludzkim wysiłkiem zagarnąłem nim zmęczoną brzanę. Wyniosłem ja na trawę, łapała powietrze swoim dziwnym pyskiem z dużymi wargami. Dziewczyna podeszła nieśmiało i powiedziała cicho – to barwena….
Co ? Zelektryzowało mnie to ciche słowo – barwena ? Skąd to wiesz ?
- no bo Mirek też tu takie łowił, czasem i po trzy w jeden wieczór….
- jaki Mirek ?
- mój chłopak ,  chyba już były chłopak . Wyjechał rok temu do Irlandii, najpierw dzwonił, pisał maile ale teraz już od chyba trzech miesięcy się nie odzywa , nie odpisuje na moje wiadomości…
- Łowił tu barweny na żółty ser, czasem mu nawet kupowałam
- To nie mogłaś mi tego powiedzieć już kilka tygodni temu ???
Czego nie mogłam ? Że sobie pojechał i zapomniał szybko o mnie ?
- Nie, że łowił te brzany na ser !
- No dobra, ale przecież ty tylko lubisz łowić  leszcze…….

Pozdrawiam - Gienek

Offline sander

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 413
  • Reputacja: 51
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #1 dnia: 19.03.2015, 01:01 »
Fajnie się czytało :thumbup: :)

Offline gregorio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 693
  • Reputacja: 148
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Kołobrzeg
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #2 dnia: 19.03.2015, 06:43 »
Kolejne fajne opowiadanie :bravo:
Grzegorz > Kołobrzeg

Offline zbyszek321

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 911
  • Reputacja: 186
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Drawsko Pomorskie
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #3 dnia: 19.03.2015, 07:57 »
Druid jak zawsze w formie.
Zbyszek

Offline bigdom

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 696
  • Reputacja: 66
  • Mam swoje zdanie i nie zawaham się go użyć!!!
  • Lokalizacja: Olsztyn
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #4 dnia: 19.03.2015, 08:00 »
Dialog kończący opowiadanie kapitalny :)
Nigdy w życiu nie złowiłem karpia i dobrze mi z tym :)
Dominik

elvis77

  • Gość
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #5 dnia: 19.03.2015, 08:38 »
I...,
I co?
Co było dalej?
Kiedy Część II-Lato?
Napisz albo . Jak zwykle super.

Offline zbyszek321

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 911
  • Reputacja: 186
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Drawsko Pomorskie
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #6 dnia: 19.03.2015, 08:44 »
Elvis opowiadanie "Lato" Druid opowie nam na zlocie przy piwku.
Zbyszek

elvis77

  • Gość
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #7 dnia: 19.03.2015, 09:14 »
Raczej przy z.....rumem lub

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #8 dnia: 19.03.2015, 14:15 »
I...,
I co?
Co było dalej?
Kiedy Część II-Lato?
Napisz albo . Jak zwykle super.

Niestety Elvis, to co było potem znacznie wykracza poza tematy związane z wędkarstwem :)
Pozdrawiam - Gienek

Offline Adeptus

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 245
  • Reputacja: 61
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #9 dnia: 19.03.2015, 16:30 »
Super:) :bravo:
Mariusz
Fishing Fighters Team

elvis77

  • Gość
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #10 dnia: 19.03.2015, 16:32 »
 

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #11 dnia: 19.03.2015, 21:44 »
Nie wiem co znaczą te małpy :P
Pozdrawiam - Gienek

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 698
  • Reputacja: 1982
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #12 dnia: 20.03.2015, 08:03 »
Elvis ma na mysli, że druga częśc będzie od lat 18-tu, i nie o rybach ;D

Jak zwykle świetnie, rewelacyjnie się czyta! :thumbup:
Lucjan

elvis77

  • Gość
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #13 dnia: 20.03.2015, 14:41 »
Małpki są trochę zgorszone i skrępowane.

Offline Kafarszczak

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 325
  • Reputacja: 162
  • Ważne, aby uwierzyć w moc zanęty i przynęty! :)
  • Lokalizacja: Stargard
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Wiosna
« Odpowiedź #14 dnia: 20.03.2015, 14:59 »
Super opowiadanie, czekamy na kolejne  ;D
Krzysztof