Każdy miał na rybach swojego dziadka:)
Ja kiedyś lat poniżej 20 chodziłem razem z wujem na ryby łowisko jak zwykle do dziś Warta:)
Rybki brały pięknie na przepływankę rzecz jasna no to stało się co musiało
Był pewien dziadek Gieniu się zwał jeździł na spacer w niedzielę rowerem a ot tak by inni mogli łowić on ma czas w tygodniu jak mawiał dziś niech inni łowią..No cóż Warta taka mała nie chciał nam tłoku robić taki był miły
Tylko problem w tym że jak ktoś gdzieś w niedzielę połowił dziadek tam był tylko że w tygodniu
No to źle znajomość zaczęliśmy bo młody byłem ale swoje mu wygadałem
W końcu jakoś poszło z czasem że doszło do niego iż ma się nie wpieprzać że miejsca dużo dla każdego- rejon dziki sami miejscowi każdy się znał brak dojazdu autem od drogi kawał drogi
No więc dziadek z czasem nie siadał w to samo miejsce ale miał mnie na oku był kilka metrów obok
Przyjeżdzam pewnego dnia dziadek siedzi 15 metrów przed moim miejscem nurt idzie w lewo ( to ważne
)
Dzień dobry mówię a dziadek dzień dobry i dodał Michał jedź do domu dziś nic nie bierze ( nie dziwota dziadek walił do wody tyle pęczaku że po co mialy brać ten z haka ) a ja na to że jak już przyjechałem to połowie
No więc rozwijam się zanęta glina sito i te sprawy najpierw drobnica dziadek na to ..Eee ale małe ..
Mówię mu jak są małe zaraz będą większe
No i tak było wedle planu ładna płoć to leszcz w końcu po którejś rybie dziadek nie wytrzymał i mówi
Wiesz co Michał przyjde koło Ciebie słońce tu mnie razi
Usiadł niżej tym razem miałem go z lewej liczył że połowi na mojej spływającej zanęcie
Ale miał pecha miałem glinę ryby były u mnie a on stracił sporo nerwów
Po zerwaniu kilku haczyków i nie złowieniu ryby spakował się i pojechał do domu