Cholera, ale dyskusja!
Ja swoją pracę w IRS rozumiem prosto, muszę dbać o zasoby, robić wszystko by zachowac je w dobrym stanie, tak by nasze dzieci oraz wnuki miały możliwość kąpać się w czystej wodzie rzek i jezior. By mogły łowić piękne ryby, a jeśli będą sobie tego życzyć to również je spożywać. To tylko tyle, niestety nie wszyscy pracownicy IRS tak rozumieją swoją pracę, ale jest nas kilku IRS jako instytucja nie musi ocieplać swego wizerunku w oczach wędkarzy, bo to nie ma żadnego wpływu na jej postrzeganie przez urzędników ministerstwa.
Super podejście. My wędkarze tutaj mamy podobne, może bardziej chcielibyśmy aby tych ryb było sporo. Ja nie zabieram ryb ale rozumiem, że ktoś może chcieć zjeść swój połów. Niestety, dominuje podejście 'nie może się zmarnować' i wszystko się bierze, często bez patrzenia na regulaminy i limity, bez refleksji najmniejszej co dalej. Tak myśli co najmniej połowa wędkarzy. Mam nadzieję, że takich głosów jak Twoje wśród naukowców będzie przybywać.
Co do wizerunku instytutu... Wędkarze się w końcu zjednoczą i zaczną lobbować, poza PZW. Wtedy wiele rzeczy może ulec zmianie. Jeżeli ja byłbym posłem RP, wydałbym wojnę układowi który teraz ma miejsce. IRŚ na tym by raczej nie skorzystał, przynajmniej kierunek innowacyjnej gospodarki rybackiej
Kwestią czasu jest, kiedy ktoś na górze zacznie dociekać co jest grane i słuchać wędkarzy. Teraz ich przedstawicielem jest PZW dla polityków, ale to się zmieni. PZW obrał kurs na rafy, i dojdzie za rok, kilka, do zderzenia. Fakt, że to wszystko trwa jest spowodowane niewiedzą wędkarzy, których nikt nie uświadamiał. Teraz się to zmienia. My tu na forum przez te kilka lat odkrywaliśmy powoli pewne rzeczy i zależności. Bo nie jest łatwo to rozszyfrować. Ale jak się już to zrobi...
Zauważ też, że obecnie za wszystko (ogólnie - bezrybie) wini się wędkarzy lub PZW. Ale to też ulega zmianie. Powoli na wroga nowoczesnego wędkarza wyrasta właśnie IRŚ. Sam się dziwię, jak po pewnych publikacjach naukowych PZW może współpracować z IRŚ. Przecież wyraźnie widać, że dla wielu osób z instytutu wędkarz to zło konieczne. Mając normalne władze, szybko doszłoby do starcia. I dojdzie do niego, ewentualnie do wypracowanie późniejszego porozumienia. Jakbym był prezesem PZW pan Czerwiński nie miały czego szukać w PZW, podobnie jak wiele innych osób z rady naukowej. Rada naukowa składałaby się z takich osób, co rozumieją wędkarzy i chcą im pomóc. Jak ich nie rozumieją to ich miejsce jest gdzie indziej, np. w radzie rybackiej. Ale to też kwestia czasu
Bo jak długo można mieć jako doradców antywędkarskich naukowców? Sam pamiętam słynne uznanie dużego szczupaka za szkodnika przez tę radę z 7-10 lat temu. Chyba nie trzeba komentować...
A tutaj można zapytać - dlaczego w IRŚ nie ma prac o tym, że brak kontroli nad wodami powoduje takie zaburzenia? Przynajmniej się z takowymi nie spotkałem. Wprowadzono poprawki do ustawodawstwa wielokrotnie, dlaczego nie rozszerzono kompetencji PSR i nie powiększono tej służby? Czy od dzierżawcy można wymagać aby sam siebie kontrolował? Przecież musi robić to państwo. To jego zadaniem jest sprawdzanie czy wszystko jest dobrze. A tu mamy narzekanie naukowców na nierzetelnie wypełniane rejestry. To jakby narzekać na nadmierną prędkość na drogach, na których nie ma radarów i kontroli. Przecież to logiczne, że potrzeba kar i samych kontroli, aby wymóc stosowanie się do przepisów. A tu na forum mości Kotwic z Rybalem żalą się na wędkarzy
Śmiechu warte. Na pytanie dlaczego naukowcy nie wnoszą o zmiany w prawie, usłyszeliśmy, że to nie ich rola. To kto i na jakiej podstawie ma zmienić prawo?
No i najważniejsze. Kotwic z Rybalem uważali, że 'ryby są'. To jest najciekawsze. Wędkarze dobrze wiedzą czy ryba jest czy jej nie ma
I okazuje się dlaczego w IRŚ nikt nie bije na alarm, podobnie jak w RZGW. Ryby 'są',
ponieważ prawda uderzyłaby w naukowców jak i w urzędników. Rozgrabiono lub roztrwoniono potężne zasoby państwa, ktoś musiałby beknąć, nieprawdaż? Więc powstaje opcja winnych - kormorany, wędkarze, strefy beztlenowe i zanieczyszczenie wód. Ja nie twierdzę, że to są problemy sztuczne. One są, jednak
za brak ryb odpowiada w pierwszej kolejności obrany sposób gospodarowania wodami , zrobienie z nich na siłę stawów hodowlanych, mających produkować ryby. Dlatego tak się atakuje no kill, pisze o sadyzmie bzdury. Jeżeli do tego weźmiemy PZW, które jako związek wędkarski prowadzi szeroko zakrojone odłowy sieciowe, z których zyski dzielone są przez ludzi z ZG PZW jak i GR Suwałki, mamy pełen obraz przekrętu
Co do jesiotra ostronosego (bałtyckiego) to tu myślę, iż Luk się jednak mylisz. Niedawno zmarł prof. Kolman, szkoda, bo bym Cię odesłał do źródeł. Ja generalnie nie zajmuję się jesiotrowatymi, ale z tego co mi wiadomo kiedyś na terenach Polski występowały naturalnie dwa gatunki: tzw. zachodni i ostronosy, dość bliski kuzyn ostronosa z Kanady
Osoby jakie stoją za tym programem, jak np. pan Purzycki, wskazują wyraźnie, że mamy do czynienia z czymś, co powinno być dokładnie przebadane przez komisję śledczą. Ja nie mam raczej zamiaru polemizować z samym pomysłem restytucji, ale z tym, ze zaangażowane jest w to PZW. Powinno to być robione przez naukowców tylko i wyłącznie, zaś wędkarze nie powinni mieć z tym nic wspólnego. Ośrodek zarybieniowy PZW nie powinien być angażowany w ten projekt, powinien produkować materiał zarybieniowy dla potrzeb okręgu lub okręgów. My jestesmy związkiem wędkarskim, i nie potrzebujemy jesiotra. Zwłaszcza, że szanse iż się wytrze w takiej Wiśle czy Odrze są małe. Ale tutaj chyba nie chodzi o same ryby, co? Ktoś chyba pod płaszczykiem restytucji (o ile to jest powrót tego gatunku) myśli o biznesie kawiorowym
I jak na tym skorzystać mają wędkarze? No właśnie... Jak ten projekt jest rozliczany? Kto za co bierze kasę i jak na tym korzysta szeregowy członek PZW? To jest właśnie 'sprawa dla reportera'. Oczywiście jako wędkarze nie wiemy nic (jest to tajne i wędkarz nie ma do tego dostępu), zapewnia się nas tylko, że to projekt szlachetny i słuszny. Jak zrównoważona gospodarka rybacka - też słuszna
Mam nadzieję, ze rozumiesz o co mi chodzi. Być może pomysłodawca chciał dobrze, ten naukowiec, nas jednak interesują kulisy tej akcji i takie zaangażowanie w nią PZW. Nie ma ryb w wodach a w Grzmięcy/Grzmięcej rozmnażają jesiotry. Tak jak w ZSRR - ludzie głodowali i mieli 'gołe doopy' ale zbudowano największy prom kosmiczny, wywalono masę kasy na program lotów w kosmos.