Ostatnie badania dotyczące bólu były prowadzone przez zespół naukowców bodajże 2 lata temu i udowadniały, że ryby nie odczuwają bólu, przynajmniej takiego w 'ludzkim' pojęciu. Uwzględniano przy tym zachowania ryb na łowiskach komercyjnych - gdzie były one regularnie łowione, nie były to badania na jakimś jednym gatunku a la sardynka.
Co do samego łowienia - to myślę, że powoli zmienia się swojego rodzaju wizerunek wędkarza, sama istota wędkarstwa. Coraz bardziej wędkarz staje się kimś niczym myśliwy, ale z tą różnicą, że łowi i wypuszcza, w wielu momentach jest wręcz kimś jak hodowca. O ile nie jest to bezmyślne zabieranie wszystkiego, wędkarz jest jakby strażnikiem wody, kimś kto o nią dba, nade wszystko o ryby. Trudno zawrzeć tu wyczynowca, który wali 'kupę' towaru do wody (w UK np. 2-3 kilo mielonki)
Jeżeli ktoś zapytałby mnie czy męczę ryby - to nie mógłbym zaprzeczyć, jest coś w tym takiego. Jednak jednocześnie dbam o nie i robię wiele rzeczy aby było im lepiej, minimalizuję stres do minimum. Pośrednio lub bezpośrednio dbam o wody - co też jest dla ryb dobre.
Dla niektórych może być to trudne do zaakceptowania - ale do tego zmierza wędkarstwo, przynajmniej taki model jaki jest w UK. Agencja Środowiska zarybia tam, gdzie ryb jest mało z jakiegoś powodu (zanieczyszczenia, inne czynniki ograniczające wystepowanie jakiegoś gatunku - kormorany, wydry itp.) sami wędkarze zaś płacą - i kasa idzie właśnie na 'utrzymanie' wód. Pilnuje się aby nie była gatunków inwazyjnych, często się je usuwa, sami wędkarze zaś informują o wszelkich nieprawidłowościach i są jakby 'czujnikami' - które informują odpowiednie służby o danych problemach (przyducha, zanieczyszczenia). Dzięki temu zawsze udaje się uratować większość lub część ryb. Sama Agencja nie mogłaby tego robić, nie mieliby też funduszy (na to idzie w większości kasa z licencji wędkarskich) lub o danych problemach dowiadywaliby się zbyt późno. Wędkarze oczywiście pomagają w takich akcjach - np. lokalne kluby potrafią się wydajnie zmobilizować w obliczu 'klęsk' i działać ramię w ramię z AŚ bardzo szybko.
Wędkarze protestują gdy powstaja projekty modernizacji zbiorników wodnych, dzięki nim głównie montowane są przepławki, a wszelkie elektrownie wodne, śluzy - muszą być dla ryb bezpieczne. Na tym tle Polska wygląda blado, bo skandalem jest na przykład to, że przepławki w Polsce nie są wcale normalna rzeczą, zaś wybetonowanie rzek lub przyducha - to 'normalka'. Z rybami się nikt jakby nie liczył. Nawet ichtiolodzy z IRŚ działaja dla dobra człowieka a nie ryb, broniąc interesów PZW i rybaków, z którymi są w jakiś sposób finansowo powiązani. Ryb bronic więc mogą tylko już wędkarze. Nawet ekolodzy jakby pomijają je - o ptaki, gatunek mchu, jakieś inne gatunki rzadkie lub endemiczne roslin mogą walczyć, przywiązywać się łancuchami do drzew, koparek czy wywrotek ale nie słyszałem aby bronili kiedykolwiek ryb.
Tak więc powstaje nowy wizerunek wędkarza. Czy jest to sadysta? Na pewno pomaga rybom i ich pilnuje, przynajmniej w większości przypadków. I nie trzeba wcale tutaj być szalonym na punkcie wypuszczania ryb, bo zabranie sztuki lub kilku sztuk w granicach rozsądku - nie jest wcale złe, czasami gdy drobnicy jest sporo - można ją zabrać i wręcz pomóc... Czy ktoś zabija zaś czy nie, to już inna kwestia, bardziej 'prywatna'.
Wędkarz Polski dobudował ideologię do tego aby bronić zabierania ryb. Teraz chłopaki wpadli w tzw. 'pułapkę konsekwencji' i muszą robić rzeź, aby bronić swojej archaicznej, 'pierwotnej' wręcz koncepcji.
Dla mnie wędkarstwo to coś więcej. To pasja zawierająca w sobie i elementy myślistwa i ekologii. Jeżeli ktoś miałby do mnie zastrzeżenia - ja mogę zapytać, czy ten ktoś robi coś dla ryb? Bo ja robię na pewno więcej niż przeciętny zjadacz chleba. Podobnie jak tysiące wędkarzy. Mam nadzieję, że tego typu zmiana światopoglądowa dokona się w Polsce na przestrzeni następnych 10 lat. O ile takich jak my jest sporo ale być może nie więcej niż 10-20%, to w następnej dekadzie powinniśmy być już większością. A 'żarłacze' pokroju osób z Wędkarza Polskiego, czy ZG PZW będą w zdecydowanej mniejszości. I na emeryturach