#6 - Czas wrócić na siłownię!
Zaczęło się od trzech piknięć na centralce. Lał deszcz, więc nawet nie chciało nam się tego sprawdzać. Wydawało się, że było to fałszywe branie, jednak po około 3 minutach centralka zaczęła po prostu wyć. Najpiękniejszy dla ucha, przeszywający dźwięk, który wydobywa z człowieka taką adrenalinę, że nawet jeśli po drodze postawiłoby się betonowy mur, to rozwaliło by się go głową, żeby dobiec do wędki. Momentalnie poczułem ogromny opór, tak jakby na wędce był zaczepiony worek ziemniaków. Klasycznie przy brzegu zaczęła się wojna - amury to zdecydowanie najsilniejsze i najbardziej nieprzewidywalne ryby jeśli chodzi o karpiowate. Udaje zmęczonego, gotowego do podebrania, tylko po to, żeby nagle zafundować człowiekowi prysznic i w przypadku źle ustawionego hamulca na kołowrotku - złamać wędkę. Po około 20 minutach walki Kacper podbiera rybę i jego pierwsza reakcja mówi wszystko.
"Ku***, jaki on ma brzuch!". Już wtedy wiedzieliśmy, że jest to minimum 20 kilogramowa ryba. Z braku przyzwyczajenia (albo przerwy od siłowni), miałem problem, żeby tego amura podnieść do zdjęcia. Piękny, gruby, ale jak na amura krótki. Przy tym brzuchu zabrakło mu dosłownie kilku centymetrów długości i na pewno przekroczyłby wagę 25kg. Niech urośnie, niedługo znów się spotkamy!
Ostatnio passa jest niesamowita, każdy wyjazd przynosi fajną rybę, oby utrzymało się to jak najdłużej!