A dla mnie 2020 był rokiem, w którym ponownie pokochałem wędkowanie i był to najlepszy wędkarsko rok moim w życiu
Za dzieciaka lubiłem wędkować z dziadkiem, czytałem wszystko co się wtedy ukazywało, oglądałem VHSy, żyłem tym. Po śmierci dziadka 12 lat temu niestety zajawka prysła, bo nie było z kim wędkować. Mam działkę nad jeziorem, więc czasem wędkowałem z ojcem, ale niestety słabo brały, więc i radości z wędkowania nie było.
Tegoroczna pandemia sprawiła, że nie chcąc siedzieć w domu jeździłem więcej na wspomnianą działkę by pooddychać świeżym powietrzem. Z tej okazji kupiłem 6metrowy bacik by chociaż podziubać płoteczki i wzdręgi z łódki. Dokupiłem też ultralekki spinning i łowiłem okonki i wzdręgi na imitacje owadów. Na wykonanego przez kumpla microjigga imitującego biedronkę złowiłem rekordową jak na razie płoć: równe 30cm. Na kiju do 5g i plecionce 0,04 walczyła jak lew
Pływając po sporym, mocno zarośniętym zbiorniku z bardzo przejrzystą wodą obserwowałem pływające między zielskiem tłuste liny i metrowe amury grzejące się na 50-centymetrowej wodzie przy trzcinowych wyspach. Robiły ogromne wrażenie i rozpalały wyobraźnię. Mi spomiędzy zielska udało się złowić sporo ładnych wzdręg. Wędkarski apetyt rósł i wędkowanie w weekendy na działce (100km w jedną stronę od domu... ) przestało mi wystarczać
Jako, że nie opłaciłem składki na swoje lokalne wody pozostało mi łowienie w zbiornikach miejskich, czyli głównie w parku
Był środek lata, więc po pracy szybki obiad w domu i od 17 gdy słońce nieco zelżało byłem nad wodą. Nie ukrywam, że czasem ciężko było się skupić na łowieniu gdy tuż obok przechodziły letnio ubrane panie
Na lekki spinning brały okonki i małe kleniki. Trafiłem nawet mikro bolenia, który był wielkości dorodnej uklei
Kumpel z pracy powiedział mi, że niedaleko jego domu jest mała glinianka, gdzie kiedyś były karpie i liny i że może spróbowałbym tam.
Pierwszy raz wybrałem się tam w połowie sierpnia, woda była dość mocno zarośnięta, ale łowić się dało. Na spławik złowiłem ładnego karasia i wzdręgę. Od tego czasu byłem tam praktycznie codziennie na kilka godzin poznając wodę i ucząc się łowić na method feeder. Spodobało mi się, ryby nieźle współpracowały. Trafiały się głównie karasie i leszczyki, z czasem dobrałem się do linów. Co jakiś czas trafił się karpik w przedziale 2-5kg. Próbowałem też spinningować, ale trafiały się krótkie szczupaki, wiec sobie podarowałem. Jedyna fajniejsza ryba to okoń 27cm który wstyd się przyznać jest moją życiówką
Zdecydowanie większą życiową rybę straciłem gdy po zacięciu i 30metrowym odjeździe mała torpeda zaparkowała w powalonym do wody drzewie. Myślę że był to karp, chociaż mógł to być też jeden z 2 wpuszczonych tam jesiotrów. Miejscowi nieraz opowiadali mi historie o żyjącym tam dużym sumie, nieraz widziałem jak coś atakowało kaczki wiec być może to prawda. Deeper pokazał mi 3krotnie fajne duuuże echo czegoś przyklejonego do dna. W przyszłym sezonie będę próbował to sprawdzić. Udało mi się przekonać władze osiedla na którego terenie znajduje się ten zbiornik by wystąpili do miasta o wprowadzenie NO KILL. Podobno się udało, co bardzo mnie cieszy bo niestety wędkarzy, którzy tak jak ja wypuszczali ryby było tylko kilku, reszta brała co popadnie. Ogólnie to małe jeziorko dało mi kilkadziesiąt linów (największy 44cm) i karasi (38cm), sporo leszczy takich do 35-40cm, jednego żółwia
którego przesiedliłem do innego zbiornika, a także kilkanaście karpi z których największy miał 64cm i był wybitnie gruby. Płoci i wzdręg było sporo póki łowiłem na spławik, potem przesiadłem się na metodę i drobnica się skończyła. Oficjalnie sezon skończyłem w połowie listopada łowiąc ostatniego dnia karpia, lina oraz leszcza, ale potem wybrałem się jeszcze 3 czy 4 razy na godzinkę ze spinningiem
Podsumowując to był udany sezon w którym wróciła mi radość z wędkowania i chęć do doskonalenia swoich umiejętności. Dzięki temu zacząłem się udzielać na tym forum, poznałem wielu życzliwych ludzi, powiększyłem swoją sprzętową kolekcję i dużo się nauczyłem. W przyszłym sezonie planuję jeszcze lepiej poznać moje małe jeziorko, sprawdzić czy legenda o wielkim sumie to prawda, połowić większe ryby będąc na działce, a także poznać jeszcze 2-3 inne glinianki w moim mieście. Opowieści jakie o nich słyszałem od zaufanych wędkarzy są interesujące. Myślę, że spróbuję swoich sił również na pobliskich komercjach, a jak szczęście dopisze to załapię się na licencję na fajny prywatny zbiornik no kill. Chcę dopracować swoje własne miksy do metody, przeżyć pierwszą nocną zasiadkę, pobić życiówkę w każdym gatunku, może przekonać dziewczynę do wędkowania
Plany są ambitne, zapasy przynęt i zanęt zrobione - byle do wiosny...