W piątek wziąłem "sytuacyjny" urlop
, bo pogoda wręcz zapraszała nad wodę, a w weekend miała się pogorszyć (co z resztą się sprawdziło). Celem były rzeczne płocie na przystawkę. Po dwóch godzinach bez brania, postanowiłem się przenieść ok. 1km w górę rzeki powyżej jazu. Na drugiej miejscówce nurt był zdecydowanie mniejszy i bardziej równy, zestawy stabilnie stały tam gdzie chciałem. Białe robaki (w tym kolorowe), pinka, ochotka, chleb tostowy, mielonka i ciasto znowu nie dały nawet jednego brania. Woda zimna, ale już nie lodowata, widocznie na mojej rzeczce chyba jeszcze za wcześnie na
. W tygodniu wybiorę się na gliniankę, bo słyszałem, że
się ruszyły i są pierwsze wyniki. Tak więc plan debiutu w połowach rzecznych zostanie zweryfikowany przez wodę stojącą...