Dziś kolejny dzień nad nową wodą
Prognozy mówiły że będzie padać, ale co tam, parasol mam (trochę mały ale jest
) więc o 8:30 pojechałem na prywatny zbiornik NO-KILL . Pogoda była łaskawa, przez cały dzień nie padało. Szkoda że ryby nie były tak uprzejme...
Moja miejscówka z ostatniego wypadu była wolna więc zaparkowałem na chwilę przy niej, wypakowałem cały majdan, w tym nową hand made torbę na kosz podbieraka i matę ( foty jutro w dziale rękodzieło
), rozrobiłem wstępnie zanętę i odstawiłem auto na parking. Niestety taki wymóg regulaminu, więc potem miałem ok 500m spacer na stanowisko. Zwycięskiego składu się nie zmienia, taktyki zresztą też, więc zrobiłem wszystko dokładnie tak samo jak w środę: zanęta Pelletowa Mistrza Lucjana, na bagnetach żółty i różowy Ringers, odległości zaklipowane i... No powinno wyjść inaczej
Oczekiwałem, że po max godzinie wejdą karpiki i będzie zabawa a tu cisza
Zaczęła się zmiana przynęt, wielkości, rozmiarów. Od 9 do 12 w zasadzie NIC się nie działo. 1 szarpnięcie i 2 obcierki. Po 12 przyjechał kumpel i rozstawił się stanowisko obok, a ja w desperacji zacząłem rozrabiać spożywkę i mieszać ją z gliną - ta akurat była na miejscu za darmo, bo łowisko to glinianka. Wysondowałem deeperem : 10 metrów od brzegu kończy się spad i zaczyna 5m blat, więc postanowiłem zanęcić. Poszło 5 kulek spożywki z gliną i odrobiną pelletu 2mm a także garstką kukurydzy z puszki: miałem z kumplem do podziału malutką puszeczkę na 2 więc trzeba było oszczędzać. Zanęciłem i zostawiłem na 20 minut. Zwinąłem 1 feedera i zarzuciłem moją nową matchówkę Zebco kupioną od użytkownika
Tomba. Kijek poezja, jestem oczarowany tym jak fajna może być ponad 20 letnia wedka i w jak idealnym stanie jest zachowana. Wielkie podziękowania dla Tomka, świetny zakup <3 Na rozdziewiczenie kija złowiła się mała płoteczka na kukurydzę. Kumpel na swoim stanowisku też zaczął łowić ze spławikiem by cokolwiek złowić. W międzyczasie wpadł w odwiedziny
Magister82 wymienić się przynętami i pogadać. Fajnie było poznać w końcu jakiegoś forumowicza osobiście
Na spławik bardzo nieregularnie brały płoteczki i krąpiki, wpadł też malutki 25cm amurek. Z czasem i na spławik brania ustały, kumpel wrócił do feederów i w końcu złowił karpika, chwilę później ładnego karasia. Również wróciłem do metody i złowiłem ładnego prawie 50cm leszcza. Później jeszcze 2 lub 3 małe leszcze na metodę, dużo delikatnych wskazań i ponownie cisza. Próbowałem zmieniać miejsca, przynęty - nic nie działało. Prawdę mówiąc nikt tego dnia nie łowił, ktoś na przeciwko złowił 1 karpia 5,5kg i kilka małych leszczyków. Może to wszystko wina zmiany pogody? Wczoraj było zimno, padało i wiało, dziś było całkiem ładnie, bezwietrznie i sucho
Zrobiła się godzina 19 i uznałem, że czas się powoli zwijać. Wiedziałem, że trochę mi to zajmie, więc na koniec
odklipowałem obie wędki i rzuciłem ile fabryka dała, niech leża. Spakowałem niemal wszystko, szczytówki ani drgnęły. Powiedziałem sobie, że jak złożę podbierak to pewnie będzie tak jak ostatnio czyli zaczną się brania. Odkręciłem kosz od sztycy i wsadziłem go do pokrowca, sztycę do futerału na wędki, zapiąłem suwak, minęło 5 sekund i .... ODJAZD !!
Myślałem, że będzie duuuży leszcz, ale przy brzegu pojawił się ok 2 kg karpik. Zmęczyłem go trochę i wysunąłem lekkim ślizgiem na płyciznę by szybkim ruchem bez wyciągania go z wody wyciągnąć mu haczyk. Uwielbiam bezzadziorowe haczyki, już nigdy nie będę używać innych
Usiadłem na fotelu i zobaczyłem że coś szarpie drugą szczytówką. Odczekałem chwilę, uznałem, że tam już coś wisi i faktycznie po chwili wyholowałem ok 30cm karasia. Zarzuciłem szybko jeszcze oba kije, zwinąłem wszystko co zostało, posiedziałem 15 minut gapiąc się w nieruchome szczytówki i się poddałem.
Może nie poniosłem porażki, powiedzmy że był remis, ale czuję niedosyt bo na rybach zawsze gram o 3 punkty. Może po prostu to nie był dobry dzień na ryby? Może poprawa pogody sprawiła, że ryby nie żerowały? W sumie kilka osób zblankowało. Kumpel obok też nie połowił. Może zawiodła taktyka? Myślę, że gdybym łowił klasykiem na robaki (których nie miałem) połowiłbym leszczyków i płotek? Może trzeba było łowić na większym dystansie skoro dopiero tam złowiłem większe ryby? A może po prostu musiało tak być, by człowiek następnym razem nie był taki pewny, ż będzie łatwo i przyjemnie? Lekcja pokory, sporo do przemyślenia. We wtorek powtórka. Specjalnie usiądę w tym samym miejscu, sprawdzę bliską i średnią linię, a do tego spróbuję łowienia na dystansie. Wezmę też robaki, może założę koszyczek i długi przypon. Trzeba wyciągnąć wnioski i spróbować się dopasować. A no i wypadałoby w końcu wstawić jakieś zdjęcia, chociaż nie lubię wyciągać ryb na brzeg