Wczoraj, w sobotę 29 maja, odwiedziliśmy z Maćkiem - Fisha nowe (dla Nas) łowisko.
Zmienna pogoda, czyli przelotne deszcze (mocniejsze jak i słabsze), zachmurzenia i słoneczne epizody nie utrudniały wędkowania, było całkiem w porządku. Jak na tą porę roku… czapka i kurtka mówią same za siebie.
Pod kątem wędkarskim było nieźle. Maciek dobrał się do karpików- największy chyba 7-8kg? Ja z kolei złowiłem tylko jednego 4-5 kg. Dłubałem jednak pinokie z bliskiej odległości. Było ich może z 10 szt? Nie liczyłem. Był dublecik, był jeden długi wyścigowiec, był i całkiem ładny mięśniak- mocna bestia
Misiek przeszedł zabieg usunięcia zerwanego zestawu karpiowego- wielki hak z wielkim zadziorem, cały pordzewiały, związany grubaszną plecionką jak do holowania aut, ale to feedery szkodzą rybom
Nie feedery, nie karpiówki i nie tyczki, tylko głupota…
Rybki zdrowe, bardzo mocne, w świetnej kondycji. Dowiedzieliśmy się, że pływają tam znacznie większe sztuki. Trzeba będzie wrócić i spróbować się do nich dobrać