Żeby rozładować napięcie związane z rodzajem wody opiszę moje zmagania w długi weekend.
Czwartek :
Rano mam wolne 3 godziny, szybka decyzja jadę na Wisłę w okolicy Konstancina Jeziorna z wypuszczanką na rekonesans zobaczyć co gdzie i jak po deszczowej wiośnie. Efektem łowienia jest kilka krąpi wielkości dłoni i kilka mniejszych płotek oraz z 10 przyponów urwanych w zaczepach.
Wieczorem pędzę do Błonia na No Kill , już wiem że Michałowi udało się zająć jedne z najlepszych miejscówek na tym łowisku. Liczymy na super nockę.
Mimo świetnych warunków dopiero przed północą łowię jednego leszcza wielkości około 1 kg, idę spać muszę odpocząć bo na nogach jestem od 3 rano .
Pobudka o godzinie 4 i znów zaczynam łowienie przerzucając konsekwentnie w punkt podajnik co max 6 minut. Znów podchodzą leszcze i łowię 3 szt . na odchodne łowię karpika około 2 kg . Niestety w terminie pierwszej nocki na rybach w tym roku karpie umówiły się na sex grupowy w trzcinach
W sobotę zrobiłem sobie przerwę od ryb.
w niedzielę wyjazd nad Wisłę, niestety wytypowana w czwartek miejscówka jest już zajęta, szukamy z Michałem innej wybór pada na ujście Jeziorki do Wisły.
Efekt połowu najgorszy z tych trzech wypraw. Łapię 2 ukleje, jak się okazało w domu ,złapałem również kleszcza. Klimat wypraw w ten długi weekend był super. Mimo że nie połowiłem wielkich ryb to naprawdę wypocząłem psychicznie.