Wczoraj wyskoczyłem na rybki z ekipą z SiG.
Misja - uskuteczniać pellet waggler, w czym miał pomóc żar lejący się z nieba, a przy okazji nie zamienić się w skwarek (w tym drugim pomógł krem z fitrem), co przy Naszej miejscówce nie byłoby dziwne bo na patelni trzeba przetrwać do około 13-14
No cóż, nad wodą byliśmy już około 6, rozłożyliśmy się i proce w ruch. Na dzień dobry wpadł amurek i leszczyk, zaraz potem F1, amurek i drobnica. Około 7 jak ręką odjął rybki się wyłączyły i do popołudnia poza drobnicą nic specjalnego się nie trafilo. Około 14 coś delikatnie się ruszyło i wydłubałem 2 karpiki 6-8 kg, a Czesiu amury 6-7 kg. Od 15 cisza i biczowanie wody nic nie pomogło, a jedynie przyglądaliśmy się jak kłody pływają pod Naszymi spławikami i mają w nosie PW.
Przed 18 Czesiu z Maćkiem zostawili mnie na placu boju i się eksmitowali, a ja korzystając z takiej możliwości, planowałem powalczyć PW do południa dnia następnego.
Około 19 rybki zaczęły współpracować i udało mi się poprawić PB amura na 10 kg i złowić największego karpika w tym sezonie (13 kg bez 1 oka), wpadło jeszcze F1 i trochę drobnicy i od około 20:30 znowu cisza.
Liczyłem na to że w nocy woda się otworzy, ale się przeliczyłem i biczowanie wody do północy nie przyniosło najmniejszego skubnięcia
No cóż, bywa i tak. Położyłem się drzemnąć i przed 3 już byłem na nogach. Szybko się ogarnąłem i heja do boju! Pierwsze branie było przed 4 i na macie wylądowała gruba 11 (dał mi nieźle popalić), potem wpadły leszcze, ładne amury, F1 i piękny karaś. Punkt 7 rybka znowu się wyłączyła i o 9 skończyłem tą nierówną walkę, bo było już piekielnie gorąco
Podsumowując, wpadło kilka ładnych leszczy, kilka F1, karaś, karpiki 6-13 kg, amury 3-10 kg, trochę płoci i wzdręg. Łowiło się ciężko, ale coś tam się mimo wszystko wydłubało
Teraz szybka drzemka i o północy trza palić maszynę i kulać się do żaby
Wysłane z mojego SM-M515F przy użyciu Tapatalka