Nie chcę być brany za osobę,która obala mit dalekiego łowienia,ani też za przeciwnika tej techniki. To nie tak. Zawsze powtarzam,że najważniejsze jest rozpoznanie łowiska i dopasowanie . Wiecie np.że w okresie,gdy woda ma 6-12*,ryby na jeziorze idą w brzeg,a na środku jest totalna patelnia ? Brzeg,mam na myśli dystans 20-70m. Dalej nie ma sensu łowić,bo tam ryby zwyczajnie nie ma,a środek jest pustynią.
Sytuacja się zmienia,gdy woda osiąga przedział 15-20*. Część ryb się grupuje na tarła,a część rozdziela i pływają po całym jeziorze. Wtedy faktycznie duże okazy ,mogą być dużo dalej,tyle że to "dużo" jest stanowczo poza naszym zasięgiem : 120-200m. Zbawienny jest wiatr,powodujący falę w brzeg ,za którą nawet duże ryby podążają i w tym czasie,dystans ma sens,to samo tyczy się okresu upałów. Woda ma 22-26*,podczas flauty,widać hen daleko spławy,nie rzadko na środku jeziora i znowu może nam pomóć fala w brzeg. Są to dwa okresy,gdzie dystans ma uzasadnienie,ale potrzebują one szczególnych warunków i wiedzy wędkarza rozpoznania ukształtowania dna.
Co do karpiarzy,to stanowczo powinne być wprowadzone limity dobowe paszy.
W tamtym roku widziałem ekipy,które na weekend łowienia,zabierały ze sobą kilkaset kilo kukurydzy,do tego surowej. To jest absurd. Pare sezonów nęcenia na 100-200m i ryba,może się odsunąć na mniejszych zbiornikach.