Wędkarstwo karpiowe to wędkarstwo dla leni, niedzielnych wędkarzy i gadżeciarzy.
1. Nie trzeba pilnować wędki, bo robotę za karpiarza (który w tym czasie sobie śpi albo smaży kiełbaski) robi elektroniczny pikacz.
2. Nie trzeba umieć precyzyjnie nęcić, bo karpiarz wywozi wszystko zdalnie sterowaną łódeczką.
Do tego:
1. Karpiarze są najbardziej podatni na cuda tworzone przez producentów, najmocniej nakręcają biznes - a to kuleczki zamoczą w jakimś żeliku, a to poleją jeszcze jakimś boosterkiem, przyozdobią dipem... przypominam, że 20 lat temu karpie chętnie brały na ziemniaka, coś się zmieniło w ich jadłospisie?
2. Karpiarze przyczynili się w 100% do powstawania tak zwanych łowisk komercyjnych - idealnie prostokątnych basenów, gdzie karp jest hodowany jak świnia, byle był cięższy, bo o wagę przecież się rozchodzi. A to że pyska już od dawna nie ma, bo jest holowany siłowo po 40 razy na sezon - cóż, taka cena "karpiarstwa", bo zdjęcie na FB musi być.
Piknik z domieszką wędkarstwa - tak widzę karpiarstwo. Jedyne co szanuję to to, że tym rybom nie daje się w łeb (bo się nie daje, prawda?).
Wyprowadź mnie proszę autorze z błędu, jeśli masz ochotę.