Łowienie sumów to w zasadzie najwydatniejsza forma wędkarstwa polegającego na znęcaniu się nad zwierzęciem - godzina targania 100 kilogramowej ryby za pysk po całej rzece? Litości.
A ciągle zahaczanie i holowanie, wyciąganie, ważenie, fotografowanie i wypuszczanie ryb na stawach hodowlanych (niewielka ilość łowisk powinna być nazywana komercja, bo proszę ale staw wykopany i zalany wodą i zarybiony ryba bez pożywienia to niestety ale staw hodowlany) to normalne łowienie i nie ma nic wspólnego z znęcaniem? Przyjemność z holowania ryby na cienkim zestawie na po całej wodzie. To odróżnia zwolenników methody od karpiarzy.
Można porównać ta sytuację i zamienić broń strzelecka myśliwym i dać karabinki pneumatyczne lub potocznie nazywane paintball. Wszystko zależy od perspektywy a najlepiej te zachowania narzucające c&r skomentował mój kolega "płacz tych co nie potrafią nic złowić".
Niestety ale kiedyś wszyscy zabierali ryby, wszyscy je jedli, dziś nie ma wędkarzy nad wodą a tej ryby nie ma. Wniosek? Błędne zarybianie i nieodpowiedzialna gospodarka powoduje że ryby nie ma a nie fakt, zabrania ryby znad wody.
Mam identyczny wniosek po tegorocznych "sukcesach" na Wiśle, dzięki zuchwałej, polityce warszawki i jej genialnych włodarzy dalej woda płyną ścieki... Jak ktos nie wierzy to zapraszam na nocne połowy. Ryba jest ale nie bierze bo woda jest zanieczyszczona.
Sam ryb raczej nie zabieram chociaż raz na jakiś czas mam ochotę na rybie mięso.
Choć fakt zabicia takiej ryby uznaję za przegięcie ale z czym ludzie nie przeginają wystarczy odpalić kanał "stop cham".