Gdzie w tym wszystkim umieścić niedzielnego wędkarza? Wędkarza, który ma opłacone choćby jakieś stowarzyszenie, jadący na ryby 15 razy w roku, który dwa czy trzy razy weźmie jednego zarybieniowego karpia do domu?
Jeździłem sporo na ryby w niedawnym okresie nad wodę ogólnodostępną, PZW, spotkałem wielu wędkarzy - co mnie zdziwiło - którzy ryby wypuszczali. Jeden dziadek mi powiedział, że rybę je raz w miesiącu czy nawet na dwa miesiące i wtedy sobie ją weźmie a jeździ "bo mu się w domu nudzi". Traktuję to akurat jako pozytyw, być może wyjątek od reguły, ale jednak tych łowionych i wypuszczanych ryb było dosyć sporo.
A może "ciche zarybienie" małą ilością ryb, które odbywa się na tej wodzie to jakiś sposób na "leśnych dziadków"? W każdym razie, w tym roku wpuszczono już 6 razy po 100-150kg ryb i ani razu nic nie wspomniano o tym gdziekolwiek a mówimy o wodzie która ma 3ha. Nie było zamykania wód, nie było ogólnych informacji i nie było tłumów wędkarzy. Ot, po prostu częściej zdarzało się coś złowić, zarybiano leszczem, karasiem, linem i dosłownie kilkanaście/do 30 sztuk karpi. Z tego co się dowiedziałem, na jesień zarybienie "większe" ma się odbyć bardzo późną jesienią i to raczej drapieżnikiem którego kilka lat nie wpuszczano oraz trochę białorybu, bez karpia i też na nieszczęście fanów pełnej lodówki, bez ogłaszania tego.