Służę uprzejmie:
http://pzw.knurow.pl/page/news/2009.01.08opiniairs.pdf Opinię sporządził oprócz docenta Wołosa (a może ten się tylko podpisał aby było nazwisko?) , Maciej Mickiewicz z Zakładu Bioekonomiki, dziwię się więc, że pytasz
No chyba, że opinii było kilka. Cholernie trudne do wyszperania w internecie, 'it took me ages'...
Chciałbym może wyjaśnieć ten temat do końca, bo wcześniej unikano odpowiedzi. W opinii mamy punkty "z ekologicznego punktu widzenia...' później ' z ekonomicznego punktu widzenia'.
Punkt ekologiczny to ściema, aby załądować tak naprawdę punkt ekonomiczny. Bo jeżeli biogeny ma się usuwać poprzez odławianie karasia srebrzystego i karpia, to ja jestem wezyr. Zarybianie karasiem i karpiem wód PZW spowoduje jeszcze większą presję wędkarską, w wyniku której jeszcze więcej zanęt poleci do wody. Sam karp to niezły producent biogenów...Tak więc tutaj klapa na całej linni. Poza tym jeżeli ma się wprowadzać te ryby aby niszczyły zbiornik i miejsca naturalnego rozrodu ryb - takich jak lin, karaś pospolity czy różanka chociażby, to zaczyna się ekologia rybacka. W ogóle połączenia karpia i japońca tutaj jest strasznie dziwne, bo ten pierwszy się nie rozmnaża (na szczęście) w naszych wodach.
Tak naprawdę, to przełknąć można opinię jeżeli chodzi o karpia. W przypadku karasia srebrzystego mamy do czynienia albo z niewiedzą opiniującego, albo z opinią związaną z korzyścia rzeczową lub finansową, ewentualnie może być to rybacki lobbing, czyli 'natura naturą, trzeba z czegoś żyć'.
Ja też popełniłem i popełniam wiele błędów w swoim życiu. Czy tutaj nie popełniono włąśnie takiego? Można przyznać, że była ona 'pochopna'? Niedopracowana? Wszelkie wpisy Twoje jak i Kotwica o naturze i ekologii, w świetle takiej opinii, braku ochrony lina i karasia pospolitego, mówienia, że ryby są - sugerując, że my wędkarze nie robimy badań więc nie wiemy, w ogóle kipimy niewiedzą - każą przypuszczać, że stosujecie rybacki lobbing. Wszelka ochrona natury odbywa się tylko po to, aby rybak mógł łowić. Ciekawe były tez wpisy Kotwica o Radzie Ochrony Przyrody, który nie pochwalał ich działania. Ciekawe tylko kto i jak ma chronić polskie gatunki???
Nie znam Was prywatnie, ale analizując same wpisy i fakty znad polskich wód (karaś pospolity zanika, łowi się duże sztuki głównie, podczas gdy japoniec opanował polskie wody) - nie widzę możliwości aby uznawać pracowników IRŚ za sojuszników wędkarzy. Co najbardziej zadziwia, to brk wizjonerów w instytucie. Ogólnie taka instytucja kojarzona jest z badaniami, wynalazkami, nowymi technologiami, systemami. Tutaj mamy tylko jedno - rybactwo z hodowlą. Szoda, że brakuje sposobów na nowoczesne wędkarskie zagospodarowanie wody. Reakcja Kotwica na temat Czech (A co mnie interesują Czechy - czy coś takiego), brak wiedzy o innych krajach i ich sposobów na zagospodarowanie wody, lub prace oparte na jakiś danych cholera wie skąd (1200 rybaków śródlądowychw UK) każe mi myśleć, że tak naprawdę jesteście po prostu ograniczeni, brakuje Wam perspektyw (naukowcom - pisze ogólnie, nie prywatnie). Bo to instytut powinien prowadzić łowiska komercyjne lub badac takowe od wielu już lat, szukać sposobów jak prowadzić gospodarkę rybacką - tutaj wędkarską, bez sieci i odławiania tarlaków szczupaka do Auchana. Słysząc jeszcze, że wędkarz jest zły a PZW jest OK, w ogóle już się utwierdzam w przekonaniu, że IRŚ działa tam, gdzie jest kasa. A jakieś plany ochrony parku wigierskiego to taki produkt uboczny, pod publikę.
Piszę o tym zupełnie poważnie, nie mając do Was niczego prywatnie, mając zastrzeżenia jako naukowców. Bo ani razu, ANI RAZU, nie zobaczyłem tutaj aby w jakieś kwestii ktoś z Was przyznał nam rację. My wędkarze nie wiemy, mylimy się i oskarżamy niesłusznie. Jasne, że tak jest w wielu wypadkach. Ale Wy też się mylicie i popełniacie błędy, a w wielu kwestiach po prostu nie wiecie. I czeski model jest tutaj najlepszym tego przykładem. Co najlepsze - tam są też instytuty - a rybaków czterech. Tak więc oni mają jakieś inne cele i priorytety. Może nie szukacie po prostu?
Dlatego trudno znaleźć tutaj linię porozumienia. Bo tak jak rybak może być dobry dla wody, tak samo może byc i wędkarz. Mieszkam w kraju gdzie tak jest i widzę jak to działa. Rzeczy robi się pod wędkarzy. a jeżeli ktos powie, że ryb się nie zabiera - to odsyłam go do połowów pstrąga potokowego i tęczowego, troci i gospodarzenia takimi wodami (odławia się te gatunki , zarybia się nimi również). Wszystko daje się pogodzic i zarządzać z głową. Jest jeszcze Francja, Belgia, Holandia, Czechy, Słowacja Skandynawia - masa krajów gdzie są i wędkarze i masy ryb. Tylko Polska jest czarną plamą na mapie. I zapewniam, to nie strefy beztlenowe ani biogeny - bo tych w wodach UK jest o wiele więcej niż w Polsce. To sposób organizacji, kiepskie prawo, źle działające urzędy, kompetencje podzielone pomiędzy zbyt wiele instytucji, złe zarządzanie wodami (PZW) i brak wizjonerstwa u naukowców i urzędników, promujących 'rybactwo' i zabieranie ryb jako jedyna móżliwą opcję na dzierżawę wody. Jasne, że winny jest też sam wędkarz, często zachłanny, chciwy, nie myślący nic a nic o przyrodzie. Ale działa on tak ponieważ nie stworzono systemu, który zmusiłby go do szanowania przyrody lub zachęcił go do tego.
Karaś srebrzysty to temat, który w IRS powinien być Wam znany bardzo dobrze. Jest łatwy w produkcji, ma całkeim dobre mięso, świetne przyrosty, małe wymagania. Ale nie mięso się tylko liczy...