Trafiłem na dzika który pobiegł sobie dalej a auto rozbite,nic nie wskórałem i sam musiałem pokryć szkody,skontaktowałem się z adwokatem lecz od razu mi zasugerował że sprawa ciężka,kupę czasu zajmie i wynik nie pewny więc zrezygnowałem
Mądry adwokat. Nie chciał od Ciebie wyciągnąć kasy. Tym się często właśnie różnią od "doradców prawnych", o których mowa niżej
Oczywiście ze masz szanse, sam fakt ze nie było znaku. To już nie te czasu ze jesteś przegrany. Doradca prawny z zapoznaniem się Twojej sytuacji max skasuje Cię w kwocie plus minus 200zl wiec warto.
Co z tego, że nie było znaku. Najpierw sprawdź kiedy trzeba stawiać znak A18b ? Służy on do oznaczania miejsc, w których zwierzęta dziko żyjące często przekraczają drogę (w tym konkretnym miejscu) lub w miejscu przecięcia przez drogę dojścia do wodopoju. Jak udowodnisz, że to miejsce było takim miejscem, a to Ty przed sądem musisz to udowodnić jako powód ? Jednak to jest mało istotne. Naprawdę.
Jak udowodnisz inną okoliczność czyli to, że jakby był tam postawiony znak, to nie wjechałbyś w sarnę, która wbiegła Ci na maskę samochodu? Nawet jak będziesz jechał 20 km/h to i tak w sarnę przywalisz. Każdy biegły do spraw ruchu drogowego i rekonstrukcji wypadków to powie, a taki na tego typu sprawie zawsze będzie wydawał opinie. Kolizje z sarnami mają miejsce, bo sarny nagle wybiegają na jezdnie. Gdyby to nie było nagłe zdarzenie, nie byłoby kolizji. Nie ma związku przyczynowego pomiędzy brakiem umieszczenia znaku drogowego, a kolizją skoro jest to zdarzenie nagłe i losowe.
Odpowiedzialność za szkody komunikacyjne (w przypadku zwierząt żyjących w stanie wolnym), opiera się na zasadach odpowiedzialności ogólnej - deliktowej. Są takie przesłanki jak: Szkoda. Szkoda musi być wyrządzona przez zarządce saren działającego w ramach swych uprawnień (organ osoby prawnej). Musi być jego wina (np. zaniechanie). A między czynnościami organu (zaniechaniem) i szkodą musi być normalny związek przyczynowy. I teraz jak wykazać istnienie wszystkich tych przesłanek ? Nie da się w praktyce w przypadku kolizji z sarną.
A to poszkodowany musi wykazać istnienie tych przesłanek związanych z cudzą odpowiedzialnością za zdarzenie. Nawet więc jakby w tym miejscu było wiele kolizji z sarnami, to i tak nie udowodnisz winy nadleśnictwa, koła łowieckiego, powiatu, gminy, GDDKiA, cz też kogokolwiek tam jeszcze kto odpowiada za sarny na danym terenie w przypadku kolizji, że z ich winy sarna walnęła w nasze auto. Po drugie nie udowodnisz też istnienia normalnego związku przyczynowego, pomiędzy tym że ktoś nie postawił tam znaku, a tym że przez ten czyjś błąd walnąłeś w sarnę, bo co jakby stał tam znak, to byś w nią nie walnął lub też sarna stosowałaby się do znaku ?
Nawet jakby istniało zaniechanie w postawieniu znaku, to nigdy nie wykażesz pozostałych przesłanek odpowiedzialności cywilnej, a szczególnie istnienia normalnego związku przyczynowego pomiędzy kolizją, a brakiem znaku. Sprawa do przegrania w sądzie najpóźniej w II instancji.
Wiem, irytujący jest fakt, że trzeba ponieść koszt naprawy samochodu. W praktyce tylko rolnicy są w stanie uzyskać odszkodowanie jeżeli chodzi o zwierzęta dziko żyjące, bo państwo poszło im na rękę i skonstruowało pod nich przepisy
Reszta musi obejść się smakiem. Dużo łatwiej (choć i tak niesamowicie trudno) jest dochodzić odszkodowania za drzewo, które spada Ci na maskę