Ja to w ogóle nie pojmuję, jak można się łaszczyć na jakieś ryby. Kłusownicy kradną, wędkarze wynoszą ponad limit (czyli też kradną), jacyś tam działacze też (tu przy zarybieniu, przy odłowach)...
Śmieszne to trochę. Tak się upodlić dla jakiegoś mięsa, dla ryby. Musiał bym być chory umysłowo albo wyjątkowo głodny, żeby najzwyczajniej w świecie KRAŚĆ mięso. Tego nie robią nawet menele, oni wolą żebrać pod marketem. A taki wędkarz jeden z drugim czy działacz, niby z dobrej rodziny, niby w miarę zamożny (w większości średniego stanu) i borajstwo, nie stać go na mięso. Musi kraść!
Cóż, patologia jak się patrzy. Wynika chyba jeszcze z tych starszych czasów (choć obecnie jest podobnie), że fajnie się było pochwalić czymś kradzionym, zdobytym "za darmo". W każej profesji były jakieś tam dodatkowe "profity", które ludzie w reklamówkach przynosili z pracy. Ale kiedyś nie było, trudno było zdobyć... Dziś wszystko jest ale pojmowanie takie samo. Szkoda, że nikt się nie przestawi, że teraz to po prostu wstyd. Bo przecież nie tylko kradniesz ale robisz się biednym lumpem.
Kiedyś czytałem tekst o wędkarzach w Holandii. Ktoś się dziwił jak to jest, że oni nie zabierają ryb (złowionych zgodnie z przepisami). Facet odpowiedział, że przecież on nie musi zabierać bo może sobie kupić w sklepie. To dotyczyło tylko zabierania. My w Polsce nie tylko masowo zabieramy (ale to już kwestia indywidualna) ale jeszcze mamy wśród swoich kolegów zwykłych łachmaniarzy i lumpów, którzy okradają siebie i Nas wszystkich. Kraść rybę... Ja pier***ę. Jeszcze dwa ziemniaki, marchewkę i czosnek z bazaru ukradnij, będzie palce lizać!
Nie mieści mi się to w głowie, serio. To jest tak prymitywne i słabe, że nawet trudno o tym coś mądrego napisać. Chyba najważniejsze, to zniszczyć to dziadostwo taką retoryką. Kradniesz ryby - jesteś dziad! Jak nisko trzeba się stoczyć, żeby kraść jedzenie? Kiedy nie trzeba tego robić, rzecz jasna.