Niezły pomysł, bo mogłoby tam powstać Nokill na zasadzie DD. Ryby trujące, nie wolno zabierać.
Śmieszne, bo wczoraj rozmawiałem z Jędrzejem na temat ewentualnego problemu walki z państwem przed sądem administracyjnym o niższą opłatę za pobór wody, w sytuacji gdy ryby nie nadają się do jedzenia
Jakiś bystry prawnik w PZW mógłby się wówczas wykazać. Oczywiście gdyby ktoś w ogóle wpadł tam na ten pomysł
Problem polegałby na tym, że trzeba byłoby mieć opinie biegłych, a za przeciwnika miałoby się państwo z jego biegłymi, czyli naukowcami m.in. z IRŚ - tymi, z którymi się od czasów komuny współpracuje w PZW, a którzy jeszcze opiniują PZW operaty
Jednak w mojej ocenie byłyby spore szanse na wygranie takiej sprawy przed WSA. Sam mam pewien pomysł na poprowadzenie takiej sprawy.
Jak niedoskonałe jest polskie prawo rybackie jeżeli chodzi o zbiorniki typu NO KILL świadczy chociażby ustawowa definicja chowu i hodowli ryb (z ustawy o rybactwie śródlądowym), bo
za chów ryb ustawodawca uważa działania zmierzające do utrzymywania i zwiększania produkcji ryb, a za hodowlę - chów połączony z doborem i selekcją, w celu zachowania i poprawienia wartości użytkowej ryb.A co gdy nie podejmujemy działań zmierzających do
produkcji ryb (hodowla), ani nie działamy w celu zachowania i poprawienia
wartości użytkowej ryb (chów)? No bo wartość użytkowa jest oceniana przez pryzmat rynku spożywczego - cech jakościowych i ilościowych, walorów odżywczych, składu chemicznego mięsa.
To jak ten ustawowy chów i hodowla ryb ma się do łowisk typu No Kill ?