Panowie, syf jest w Polsce praktycznie wszędzie, nie tylko w PZW. U rybaków również bryndza - patrz Mazury 'cud' natury, gdzie nie ma sensu jechać z wędką... Dlatego trzeba mieć szersze spojrzenie
A co do samego PZW, ludzie muszą zrozumieć wreszcie, że są dwa organizmy - jeden to wędkarze a drugi to działacze. Powstało państwo w państwie i mamy taki ZG zajmujący się działalnością gospodarczą jaką jest sieciowanie. Działacze próbują wmówić nam, że oni i my to jedno. Wg mnie w wielu okręgach jest wprost przeciwnie. Oni pasożytują na wędkarzach, załatwiając swoje sprawy, zrzeszonym w związku wiele nie pomagając. Jak ktoś może pokazać jakie korzyści płyną z wprowadzenia rybaków na Zalew Zegrzyński to chętnie posłucham. Oczywiście bez tych bajek o tym jak to mają wspomóc i zastąpić odłowami brak drapieżnika.
Jak dla mnie droga reform to zrozumienie, że to drugie państwo działaczy należy zlikwidować, tak aby władze związku stanowili ludzie chcący działać w interesie wędkarzy a nie PZW. Bo to zdecydowanie nie to samo. I nie trzeba wcale wypowiadać wojny IRŚ ale sprawić, aby w Polsce funkcjonowały dwa systemy gospodarki wodami, rybacki i wędkarsko/turystyczny. I to PZW miało wywalczyć 20 lat temu. Nawet sami mogliby dalej stawiać sieci za pomocą GR Suwałki, ważne aby to było wykorzystywane dla dobra wędkarzy a nie działaczy i całej tej ośmiornicy.
Ale wędkarze nie pomagają. Sami cisną na to zby można było jak najwięcej skorzystać na członkostwie w PZW (aby móc zabrać jak najwięcej płacąc jak najmniej), nie rozumieją podstaw gospodarki wodami. Powtórzę niczym zdarta płyta - jeżeli mamy zarybienia karpiem którego się odławia zaraz po wpuszczeniu i jednocześnie pretensje, że zarybienia są zbyt małe, to mamy do czynienia z upadkiem. To jakby ktoś zeżarł ziarno na zasiew i miał pretensje, że na polu niewiele rośnie. Jeden z drugim nie chce pojąć, że zarybienia nie oznaczają, że wpuszcza się duże ryby od razu do zabrania, ale trzeba je podhodować aby urosły (albo płacić wielokrotnie więcej).
Co do SSR - to też jest to głupio zrobione. Bo PZW powinno dysponować własną strażą, która pilnuje tych wód (SSR niech sobie istnieje również). Jeżeli jest to jakiś niezależny twór, to nie rozumiem jak ma być dobrze. To jak udowadniać, że ORMO było dobrą organizacją. CO to za 'pierdolenie na antenie' o RODO w PZW? Jak łamiesz przepisy to nieważne czy ktoś przekazuje dane, po prostu się takiego gościa wywala. Tak właśnie powinno być w PZW, że się oszustów i zatwardziałych kłusoli wywala na zbity pysk. To też by mogli załatwić c na górze gdyby chcieli (likwidacja karty wędkarskiej i kolejne rzeczy). Bo jakoś rybak musi pilnować swoich wód, nieprawdaż? Wynika, że RODO nie pozwoliłoby mu na żadne kontrole nikogo. Na pewno nie po to wprowadzono te przepisy, aby coś takiego zablokować (bo np. można by na tej podstawie odmawiać pokazania legitymacji upoważniającej do zniżki na przejazdy). W UK gdzie RODO obowiązuje póki co, na wodach klubowych muszę pokazywać bailiffom moje dokumenty potwierdzające członkostwo, i jak robię coś nie tak to mają prawo mi zabrać 'książkę' i pozbawić możliwości łowienia, wykluczając, banując dożywotnio czy jak chcą. Ale w Polsce koorva niczego się niby nie da i niczego nie wolno. BO SSR nie może przekazywać danych PZW, o tym, że dany kłusol tam działa na niekorzyść innych
To jest Polska, gdzie prawo jest robione pod określone grupy zawodowe czy jakieś biznesy i mamy potem takie potworki. Jak ma byc dobrze, skoro nie można skutecznie walczyć z tymi co łamią notorycznie przepisy? Jeszcze raz - RODO nie po to wprowadzono aby utrudnić wszelkie kontrole i wzmacniać złodziei i kombinatorów, wynika, że u nas można wykpić się w ten sposób na wielu polach.