Michael, masz zapał i energię, a to już sporo! Ja potwierdzę to co napisał Selektor, że jak już to załóż stowarzyszenie aby ogarnąć wodę. To o wiele tańsze do tego nie będziesz musiał tu się poświęcać zbytnio.
Odnośnie takiego biznesu, to jest więcej przeciw niż za. Obecnie komercje święcą triumfy, bo wody PZW są beznadziejne (nie dotyczy to jednak okręgu opolskiego, gdzie nie ma dobrych komercji moim zdaniem, są jak już przeciętne, jak wspomniana Sielska Woda). Jednak problemem jest to, ze zmieniają się warunki, i wędkarzy wkrótce zacznie ubywać. To demografia, która jest dla społeczeństwa Europy bezlitosna. Do tego komercje powstają, tak jak i wody PZW powoli stają się lepsze (więc chętnych będzie coraz mniej). Kolejny aspekt to zbudowanie potencjału takiego zbiornika. Otóż takie łowisko musi 'dojrzeć'. Po zarybieniu karpiem 2-3 kilo i jakimś linem i amurem pod kilogram - pół, nie zdobędziesz wielu klientów, bo takie ryby ich nie kręcą, są zbyt mało. Więc takie łowisko musi sobie odchować ryby, aby pływały tam sztuki, które kręcą swoim rozmiarem. Jasne, że można kupić większego karpia, ale to spory koszt. Do tego przyrosty ryb oprócz karpia duże nie są, aby taki lin czy karaś podrósł, potrzeba minimum kilku lat... Inna sprawa to pilnowanie takiego biznesu. Jeżeli nie chcesz, aby ktoś w nocy ci nie opędzlował łowiska z ryb, to musisz go pilnować. Można więc się zatracić, bo okaże się, że jesteś tam non stop, nie poświęcając czasu rodzinie. Mój znajomy wziął Kacze Doły i raczej nie zarobił... No i ostatnia rzecz - koszta. Komercje zarabiają przez 6 miesięcy w roku, więc przez pół roku masz martwy sezon, gdzie wody i tak trzeba pilnować, a sieki nie ma, za to są opłaty. Polskie państwo też nie pomaga, bo będziesz bulił sporo, niekoniecznie mając zyski. A na początku warto opłacić ichtiologa, aby ułożył program. Bez tego można błądzić niczym we mgle, jak właściciele z Sielskiej Wody, co wpuścili zbyt dużo jesiotra lub jak pewne stowarzyszenie, które zarybiło duża ilościa amura. Ten zamiast sielska zeżarł pas trzcin, przez co w tym rejonie nie ma wielu ryb (woda jest czysta i bez ochrony trzcin tam nie siedzi).
Co innego ze stowarzyszeniem. Nie musicie się spieszyć, możecie poczekać aż woda dojrzeje, płacić nie trzeba wcale wiele, za to jest przyjemność gdy się ogląda jak ryby rosną w oczach. Jestem pewny, że przy dzisiejszych warunkach, można zwołać grupę 50 ludzi i sobie taką wodę wspólnie prowadzić. Jak ktoś odpadnie, to nie powinno być problemu ze znalezieniem kogoś. Nie musicie liczyć na zysk, bo działacie dla siebie i po kosztach, zaś obowiązkami można się podzielić