Ja natomiast otwarcie sezonu wiosną zawsze zaczynałem od "bajora" na Bobrach. Tam spławiki, tuż pod nogami w oczekiwaniu na pierwszego lina. A tak to płocie, leszki i karasie. W tym roku rzadko tam jeździłem bo przy pierwszym wypadzie 2/3 ryb na haku to był sumiki amerykańskie. Skutecznie obrzydziły mi one wędkowanie na tym niewielkim stawiku...dawniej ich nie było. Tak to zawsze do czasu aż szuwary zaczną porastać brzeg bawiłem się tam na spławiku. W tym roku byłem tylko dwa razy.
Maj, czerwiec to pierwsze nocki właśnie na Komorowie z racji trudnego tam dojazdu. Kolega ma jeepa, jedziemy, karczujemy, robimy miejscówki i łowimy. On karpiarz, ja na feedery (metoda lub klasyk). Lubię feedery na Komorowie bo jest tam ryba i nie wiadomo jakie ryby się trafią. (w sensie, że nie czekam całą zasiadkę na tego jednego pika
)
Wakacje to już pierwsze wypady na Dunajec w poszukiwaniu brzan lub dużych leszczy. Przeważnie jeżdżę Za EC, pod A4 na tamki, Gosławice.
Jak mi coś strzeli do łba to przestawiam się całkowicie na spinning. Tak miałem w ubiegłym roku. Ponad pięćdziesiąt wypadów by złapać pierwszego bolka. Udało się
Ogólnie nie precyzuję się i nie skupiam się konkretnie w jakimś rodzaju wędkowania lub jakichś konkretnych rybach. Robię to co mnie w danej chwili kręci. (np. zawsze kumple się dziwią czemu w maju na otwarciu sezonu szczupakowego, siedzę ze spławikiem na bajorze, zamiast biegać ze spinem po Komorowie
). Dla mnie każdy wypad na ryby to po prostu odskocznia od pracy i dnia codziennego. Wiadomo, że fajnie jak są jakieś brania i coś się dzieje, ale nie mam jakiejś spiny jak nic się nie załapie.
W tym roku odkryłem S1 i metode. Tzn znałem tą miejscówę i byłem tam kilkakrotnie, ale jakoś zawsze gardziłem nią, bo to taka wanna z rybami - prosta linia brzegowa, zero roślinności i dzikiej przyrody ( nie to co na Komorowie
). Uzbrojony w metode i feedery rozpocząłem zabawę z tamtejszymi karpiami i muszę przyznać, że spodobały mi się holowania tych ryb
Stąd moje plany na przyszłoroczne zawody....Po cichu też myślę o zaopatrzeniu się w matę i podbierak karpiowy, bo wtedy "otwiera" mi się S2. Czemu nie spróbować
No i zapomniałbym o miętusach. Lubię na nie jeździć, ale klimat się zmienia i przed grudniem nigdy ich nie złapałem. Przeważnie w marcu, wyposzczony po zimowej przerwie uderzam na Dunajec. Jest fajny klimat pod zdjęcia (uwielbiam koloryt ołowianej, gęstej rzeki), a być może jakiś miętus zatrzepie szczytówką.
Tyle. Musze przyznać, że w naszym okręgu jest gdzie połowić.
A teraz jadę chyba zamknąć sezon i poszukać jakiegoś sandacza. Pozdro