Moja przygoda z wędkarstwem zaczęła się 26 lat temu, w czasach, w których zdobycie jakiegokolwiek sprzętu wędkarskiego graniczyło z cudem. Mój pierwszy kij bambusowy uzbrojony w kołowrotek ręcznie wykonany w jednym z rzeszowskich zakładów przemysłowych, zaopatrzony w żyłkę do suszenia bielizny o kolorze tęczy i olbrzymich rozmiarów hak posiadał ręcznie robiony spławik z gęsiego pióra, którym trudno było zarzucić na znaczną odległość. Ale jakoś mi to nie przeszkadzało na łowienie pięknych leszczy spod brzegu na rzece Wisłok na czerwonego robaka. Dzisiaj, w dobie zaawansowanych technologii, nieograniczonej dostępności wszelkiej maści sprzętu wędkarskiego możemy dostosować swój zestaw do najbardziej trudnych warunków na łowisku. Jak powiedział mój kolega po kiju, Mateusz Goch, nieważne jak złowić rybę tylko jak z tego czerpać radochę
Wędkowanie w doborowym towarzystwie daje mi energię na trudy dni spędzonych w pracy. Do zobaczenia nad wodą!
Mapet