Autor Wątek: Wyniki nad wodą 2021  (Przeczytany 222391 razy)

Offline Ciapaty

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 147
  • Reputacja: 46
  • Płeć: Mężczyzna
  • Kocham grube mamuśki 😈 (oczywiście chodzi o 🦈 )
  • Lokalizacja: Wielkopolska - okręg kaliski
  • Ulubione metody: spinning
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1440 dnia: 11.09.2021, 20:30 »
Dzisiejszy wypad kiepski. Od 12:00 do teraz 3 ryby... 2 zarybieniowe karpiki i jeden karaś...
Była jedna porządna rola w miejscówce obok zaczepu, ale guru qm1 10 się poddał... wyprostował się po 4 uderzeniach łbem i dzidą w w stronę zaczepów
Najciekawsze jest to, że miałem słodką zanętę doprawioną kolendrą, anyżem, na hak robaki, a... w łowisko weszły karpiki...
Płoć odcięta, całkowicie, nawet brania...
Wędka za płocią kilka brań karpi, wszystkie stracone - hak rozgięty, pękające przypony, za to druga wędka (też de facto za płocią) obok zawad 2 karpiki i jeden grzmot, który rozgiął qm1 też z zanętą płociową...
Ani metoda, ani klasyk nie dały płoci, chociaż małej. Jakiś zmasowany atak karpii.

Ps. W roku 2020 mój okręg zarybił karpiem za ponad 210 tys zł.
Powiedzcie mi, czy to ma jakiś sens?
Zarybiać głównie karpiem?
Na szczęście uratowali swoją sytuację, bo zarybili sandaczem, szczupakiem i okoniem, ale i tak mimo wszystko przesadzili z karpiem. Mogli nim zarybić za przykładowo 25-50 tys, a za resztę zarybić certą, wzdręgą, linem, kleniem, jaziem, płocią, karasiem pospolitym, brzaną, świnką, leszczem, itd, ale no cóż...

Byłem raz na zebraniu i wspomniałem, że chciałbym aby zarybili kilka wód leszczem, ale zostałem wyśmiany przez typowych karpiarzy (tych co łowią tylku i wyłącznie karpie i amury)... bo jak zarybią leszczem to będą się musieli z nim truć, leszcz to nie ryba, gówna nie chcą łowić.. eh
Za to karp/amur jak najbardziej, szczupak i sandacz też, bo ma dobry smak...

Płocią i innym mniejszym białorybem po co, przecież nikogo nie obchodzą takie małe rybki..
No i te pytania jak jestem nad wodą, "karpie bierą?", "ile karpi pan złowił?", "gdzie mogę złapać karpia?", "dzisiaj biorą same małe gówna" - jak biorą inne ryby jak karp lub amur...
To jest tak irytujące...
Gdzie nie pojadę to są pytania, o karpia, czy próbuję złowić karpia, gdzie złowić karpia, czy są w tym łowisku karpie, nosz kurna.

PZW musi zarybiać tylko karpiem, bo nikt karty nie opłaci, bo nie zarybili, nie będą mieli co jeść, karpiarze zmienią okręgi...
Zmieniłbym swój okręg na jakiś "niekarpiowy", ale rowerem za daleko nie dojadę (już nie mogę się doczekać aż zdam prawko i nie będę musiał oglądać tych dziadków - mięsiarzy).

Historia z mojego wypadu pokazująca trochę sytuację nad moimi wodami:
 Ostatnio, jak byłem za okoniem nad wodą, zostałem pouczony: "tak się nie łapie karpi! Trzeba rzucić i czekać!".
Nie zwracałem uwagi, ponieważ nie wiedziałem do kogo on to mówi.
Gościu podszedł do mnie i zaczął mnie wyzywać i chciał zabrać mi wędkę i pokazać jak łowić karpie...
Skwitowałem krótko mówiąc, że przecież nie łowię karpi.
On zdziwiony, "jak to nie?!, daj ci pokażę".
Tłumaczylem mu przez chwilę,  porozmawiałem, ale on nadal swoje..."co to ten spinig? Nowy sposób na karpie?"
Tłumaczyłem dziadkowi chyba z 30 minut co to "spinig"
Zdziwiony był, że coś takiego istnieje...
Mówił, że pierwszy raz widzi kogoś, kto łowi w taki sposób...
Teraz to ja byłem zdziwiony
Od razu pojawiła mi się myśl... Czy tylko ja w tych okolicach spinninguję?
Dziadek mówił, "myślałem, że szczupak to tylko na żywca".
Zaśmiałem się lekko i znowu zaczął się czepiać.
Odpuściłem i poszedłem łowić dalej, dziadek cały czas coś mruczał pod nosem, ale nie zwracałem już na niego uwagi.
Później, jak przyszedł jego kolega, zaczął wskazywać na mnie palcem i się śmiać.

Gdy kończyłem łowienie i wracałem do domu, znowu mnie zaczepił i zapytał: "I co złowiłeś coś na ten swój spinig?".
Skwitowałem mu krótko: "A brały panu karpie?"
Nie odezwał już się...
Pożegnałem się z nim i życzyłem połamania, ale w tej sytuacji też nie otwarł ust...

Kolejną sytuacją, dosyć ciekawą, była reakcja dziadka na wypuszczenie szczupaka (takiego z 70cm).
Gdy go podebrałem, uważnie mnie obserwował co robię.
Wziąłem zębatego w ręce i powoli wkładałem do wody.
Dziadek bez chwili zastanowienia krzyknął: "Hej, chcesz go wypuścić?! Nie wypuszczaj, proszę, chętnie go wezmę. Jak nie lubisz ryb to po co masz wypuszczać, przecież i tak on umrze"
Wypuściłem.
"Czemu to zrobiłeś?! Przecież szczupak jest smaczny, jak nie lubisz to mogłeś mi dać!".
Na nieszczęście nad wodą byłem ze znajomym, który od razu zaczął... swoje nauki...
Nie będę cytował, bo za to dostałbym chyba dożywotniego bana
Opisywał go jaki to nie jest etyczny, je wszystko co złowi, wali ryby w łeb, nie ma podbieraka ani maty, jest kłusownikiem, bo zabiera nad wymiar itd, itd soczystym językiem - w skrócie pokazuje to jedna emotka:

Dziadek wkurzył się i do nas przyszedł.
Zaczął ujadać jacy my to nie etyczni, zabijami ryby, ryba przez nas umrze w męczarniach, itd...
Widzieliśmy jakie ryby wpuszcza do siatki i ile...
Po chwili "narady" kazaliśmy mu iść na jego (dziadka) stanowisko i wyciągnąć siatkę.
Dziadek oburzony, zaczął znowu opowiadać swoje historyjki.
Kolega krótko mu powiedział: "Zadzwonić po PSR?!"
Dziadek szybko się uspokoił.
"Wyciągaj pan siatkę z wody, bo dowiedzą się co pan robi".
Dziadek nadal był temu przeciwny.
Kolega odsunął go i wyciągnął siatkę i to co tam było... przerosło moje najśmielsze oczekiwania...
W siatce (jeszcze takiej drucianej) było chyba z 30-35 karpi w wymiarze 20-30cm, wszystkie z ostatniego zarybienia... niektóre miały nawet otarcia... (albo po zarybianiu, albo od tej jego metalowej siatki).
W klatce trzymał jeszcze niewymiarowe wzdręgi (tłumaczył się, że myślał, że to płoć), które na dodatek używał na żywca...
W siatce był jeszcze szczupaczek, całe 30cm.
Dostał porządne kazanie. Nie tylko od kolegi, jakiś facet widząc sytuację też się dołączył.
Kolega, zagorzały no killowiec zaczął je szybko wypuszczać...
Kłusownik mało co się nie popłakał.
W sumie to szkoda, że wypuścił te ryby.
Mogliśmy zadzwonić na PSR i opowiedzieć o zaistniałem sytuacji.
Mieliśmy świadka, więc by się nie wyparł....
Po wszystkim, dziadek szybko zwinął majdan , usiadł na skuterku, szybki ruchem nogi odpalił go i tak samo szybko jak go odpalił, odjechał.
Tego samego dnia napisałem do PZW, żeby przeprowadzili kontrolę.
Na stronie pojawiła się informacja, że kontrola miała miejsce i nikogo łamiącego zasady nie nakryli.
Co najciekawsze w spisie wód, które zostały podobno skontrolowane pojawił się mały zbiornik (5ha), na którym akurat kolega robił kilkudniową zasiadkę karpiową i... żadnej kontroli nie było!
PZW ciśnie wszystkim kit prosto w oczy, popiera kłusownictwo.
A może te ryby miały iść do stawu prezesika? Nie wiem, nie będę spekulował, nie mnie to oceniać.
Słyszałem jeszcze o kilku takich sytuacjach z masą niewymiarowych ryb w siatkach.
Niestety nikt nie wpadł na pomysł zadzwonienia po służbę... SZKODA!

To co się dzieje na moich wodach to są jakieś jaja, wędkarze rodem z PRL (nie wszyscy, dla jasności), PZW rodem z PRL...
To jest jakiś nieśmieszny żart.
Chyba z nudów nie chce im się kontrolować wód...
Osobiście ostatnią kontrolę miałem 4 lata temu, ostatnią i jedyną przez 5 lat.

Niektórzy chcą, żeby PZW zostało, ale ja tutaj nie widzę ratunku... (przynajmniej na moich wodach). Ludzie robią co chcą, wody i ich okolice to jakieś wysypiska (teraz nie wszystkie. Ktoś wziął sobie do serca moją tabliczkę i wysprzątał łowiska z opon i innego badziewia - chyba tylko dlatego, że chcą coś budować, teren wyrównany, przywiezli masę piasku, gruzu), ryby walą w łeb na potęgę...
Ehhh....
Szkoda mi tych zbiorników i ryb...
Wszystkie chyba skończą jako jedzenie...

A, zapomniałbym o zawodach, po których za każdym razem pływa na wodzie masa padniętych ryb...

Mam nadzieję, że wybory coś zmienią, chociaż trochę, oczywiście na lepsze.

Moja wizja wygląda tak: zlikwidować PZW, stworzyć kluby, łowiska ogrodzić, zrobić na nich no kill, fotopułapki i kamery.
Innego rozwiązania nie widzę.

Przepraszam za tak długi wpis

Jakby ktoś chciał to mam jeszcze więcej takich "smaczków" znad moich wód - teraz już oczyszczonych wysypisk.

W wakacje wędkarze mogliby się zebrać i zrobić coś pożytecznego dla łowiska: zrobić nowe pomosty, trochę wyczyścić brzegi, zrobić zejścia itd. Tak wszyscy najczęściej mi odpowiadają, ale u mnie tak się nie da.
Akcje sprzątania i porządku musiałbym wykonywać sam ze znajomymi.
Sensu w tym nie widzę, wszystko dziadki dewastują, jest obok kosz, ale walą śmieci za siebie w krzaki....

Liczę, że w przyszłości skończy się ten cyrk i będę mógł spokojnie zrelaksować się nad wodą...

Pozdrawiam i przepraszam za wielki spam. CarpFun


Ps. (Już więcej nie piszę, obiecuję )
Jak przed-ostatnio posprzątełem swoje stanowisko to dzisiaj było czyściutko.
Został tylko po kimś świetlik
Jest nadzieja na zmiany
FAT MOMMA LOVERS TEAM #PIKEHERO

Online cthulhu

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 679
  • Reputacja: 177
  • Lokalizacja: Tarnów
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1441 dnia: 11.09.2021, 20:52 »
Dzisiejszy wypad kiepski. Od 12:00 do teraz 3 ryby... 2 zarybieniowe karpiki i jeden karaś...
Była jedna porządna rola w miejscówce obok zaczepu, ale guru qm1 10 się poddał... wyprostował się po 4 uderzeniach łbem i dzidą w w stronę zaczepów
Najciekawsze jest to, że miałem słodką zanętę doprawioną kolendrą, anyżem, na hak robaki, a... w łowisko weszły karpiki...
Płoć odcięta, całkowicie, nawet brania...
Wędka za płocią kilka brań karpi, wszystkie stracone - hak rozgięty, pękające przypony, za to druga wędka (też de facto za płocią) obok zawad 2 karpiki i jeden grzmot, który rozgiął qm1 też z zanętą płociową...
Ani metoda, ani klasyk nie dały płoci, chociaż małej. Jakiś zmasowany atak karpii.

Ps. W roku 2020 mój okręg zarybił karpiem za ponad 210 tys zł.
Powiedzcie mi, czy to ma jakiś sens?
Zarybiać głównie karpiem?
Na szczęście uratowali swoją sytuację, bo zarybili sandaczem, szczupakiem i okoniem, ale i tak mimo wszystko przesadzili z karpiem. Mogli nim zarybić za przykładowo 25-50 tys, a za resztę zarybić certą, wzdręgą, linem, kleniem, jaziem, płocią, karasiem pospolitym, brzaną, świnką, leszczem, itd, ale no cóż...

Byłem raz na zebraniu i wspomniałem, że chciałbym aby zarybili kilka wód leszczem, ale zostałem wyśmiany przez typowych karpiarzy (tych co łowią tylku i wyłącznie karpie i amury)... bo jak zarybią leszczem to będą się musieli z nim truć, leszcz to nie ryba, gówna nie chcą łowić.. eh
Za to karp/amur jak najbardziej, szczupak i sandacz też, bo ma dobry smak...

Płocią i innym mniejszym białorybem po co, przecież nikogo nie obchodzą takie małe rybki..
No i te pytania jak jestem nad wodą, "karpie bierą?", "ile karpi pan złowił?", "gdzie mogę złapać karpia?", "dzisiaj biorą same małe gówna" - jak biorą inne ryby jak karp lub amur...
To jest tak irytujące...
Gdzie nie pojadę to są pytania, o karpia, czy próbuję złowić karpia, gdzie złowić karpia, czy są w tym łowisku karpie, nosz kurna.

PZW musi zarybiać tylko karpiem, bo nikt karty nie opłaci, bo nie zarybili, nie będą mieli co jeść, karpiarze zmienią okręgi...
Zmieniłbym swój okręg na jakiś "niekarpiowy", ale rowerem za daleko nie dojadę (już nie mogę się doczekać aż zdam prawko i nie będę musiał oglądać tych dziadków - mięsiarzy).

Historia z mojego wypadu pokazująca trochę sytuację nad moimi wodami:
 Ostatnio, jak byłem za okoniem nad wodą, zostałem pouczony: "tak się nie łapie karpi! Trzeba rzucić i czekać!".
Nie zwracałem uwagi, ponieważ nie wiedziałem do kogo on to mówi.
Gościu podszedł do mnie i zaczął mnie wyzywać i chciał zabrać mi wędkę i pokazać jak łowić karpie...
Skwitowałem krótko mówiąc, że przecież nie łowię karpi.
On zdziwiony, "jak to nie?!, daj ci pokażę".
Tłumaczylem mu przez chwilę,  porozmawiałem, ale on nadal swoje..."co to ten spinig? Nowy sposób na karpie?"
Tłumaczyłem dziadkowi chyba z 30 minut co to "spinig"
Zdziwiony był, że coś takiego istnieje...
Mówił, że pierwszy raz widzi kogoś, kto łowi w taki sposób...
Teraz to ja byłem zdziwiony
Od razu pojawiła mi się myśl... Czy tylko ja w tych okolicach spinninguję?
Dziadek mówił, "myślałem, że szczupak to tylko na żywca".
Zaśmiałem się lekko i znowu zaczął się czepiać.
Odpuściłem i poszedłem łowić dalej, dziadek cały czas coś mruczał pod nosem, ale nie zwracałem już na niego uwagi.
Później, jak przyszedł jego kolega, zaczął wskazywać na mnie palcem i się śmiać.

Gdy kończyłem łowienie i wracałem do domu, znowu mnie zaczepił i zapytał: "I co złowiłeś coś na ten swój spinig?".
Skwitowałem mu krótko: "A brały panu karpie?"
Nie odezwał już się...
Pożegnałem się z nim i życzyłem połamania, ale w tej sytuacji też nie otwarł ust...

Kolejną sytuacją, dosyć ciekawą, była reakcja dziadka na wypuszczenie szczupaka (takiego z 70cm).
Gdy go podebrałem, uważnie mnie obserwował co robię.
Wziąłem zębatego w ręce i powoli wkładałem do wody.
Dziadek bez chwili zastanowienia krzyknął: "Hej, chcesz go wypuścić?! Nie wypuszczaj, proszę, chętnie go wezmę. Jak nie lubisz ryb to po co masz wypuszczać, przecież i tak on umrze"
Wypuściłem.
"Czemu to zrobiłeś?! Przecież szczupak jest smaczny, jak nie lubisz to mogłeś mi dać!".
Na nieszczęście nad wodą byłem ze znajomym, który od razu zaczął... swoje nauki...
Nie będę cytował, bo za to dostałbym chyba dożywotniego bana
Opisywał go jaki to nie jest etyczny, je wszystko co złowi, wali ryby w łeb, nie ma podbieraka ani maty, jest kłusownikiem, bo zabiera nad wymiar itd, itd soczystym językiem - w skrócie pokazuje to jedna emotka:

Dziadek wkurzył się i do nas przyszedł.
Zaczął ujadać jacy my to nie etyczni, zabijami ryby, ryba przez nas umrze w męczarniach, itd...
Widzieliśmy jakie ryby wpuszcza do siatki i ile...
Po chwili "narady" kazaliśmy mu iść na jego (dziadka) stanowisko i wyciągnąć siatkę.
Dziadek oburzony, zaczął znowu opowiadać swoje historyjki.
Kolega krótko mu powiedział: "Zadzwonić po PSR?!"
Dziadek szybko się uspokoił.
"Wyciągaj pan siatkę z wody, bo dowiedzą się co pan robi".
Dziadek nadal był temu przeciwny.
Kolega odsunął go i wyciągnął siatkę i to co tam było... przerosło moje najśmielsze oczekiwania...
W siatce (jeszcze takiej drucianej) było chyba z 30-35 karpi w wymiarze 20-30cm, wszystkie z ostatniego zarybienia... niektóre miały nawet otarcia... (albo po zarybianiu, albo od tej jego metalowej siatki).
W klatce trzymał jeszcze niewymiarowe wzdręgi (tłumaczył się, że myślał, że to płoć), które na dodatek używał na żywca...
W siatce był jeszcze szczupaczek, całe 30cm.
Dostał porządne kazanie. Nie tylko od kolegi, jakiś facet widząc sytuację też się dołączył.
Kolega, zagorzały no killowiec zaczął je szybko wypuszczać...
Kłusownik mało co się nie popłakał.
W sumie to szkoda, że wypuścił te ryby.
Mogliśmy zadzwonić na PSR i opowiedzieć o zaistniałem sytuacji.
Mieliśmy świadka, więc by się nie wyparł....
Po wszystkim, dziadek szybko zwinął majdan , usiadł na skuterku, szybki ruchem nogi odpalił go i tak samo szybko jak go odpalił, odjechał.
Tego samego dnia napisałem do PZW, żeby przeprowadzili kontrolę.
Na stronie pojawiła się informacja, że kontrola miała miejsce i nikogo łamiącego zasady nie nakryli.
Co najciekawsze w spisie wód, które zostały podobno skontrolowane pojawił się mały zbiornik (5ha), na którym akurat kolega robił kilkudniową zasiadkę karpiową i... żadnej kontroli nie było!
PZW ciśnie wszystkim kit prosto w oczy, popiera kłusownictwo.
A może te ryby miały iść do stawu prezesika? Nie wiem, nie będę spekulował, nie mnie to oceniać.
Słyszałem jeszcze o kilku takich sytuacjach z masą niewymiarowych ryb w siatkach.
Niestety nikt nie wpadł na pomysł zadzwonienia po służbę... SZKODA!

To co się dzieje na moich wodach to są jakieś jaja, wędkarze rodem z PRL (nie wszyscy, dla jasności), PZW rodem z PRL...
To jest jakiś nieśmieszny żart.
Chyba z nudów nie chce im się kontrolować wód...
Osobiście ostatnią kontrolę miałem 4 lata temu, ostatnią i jedyną przez 5 lat.

Niektórzy chcą, żeby PZW zostało, ale ja tutaj nie widzę ratunku... (przynajmniej na moich wodach). Ludzie robią co chcą, wody i ich okolice to jakieś wysypiska (teraz nie wszystkie. Ktoś wziął sobie do serca moją tabliczkę i wysprzątał łowiska z opon i innego badziewia - chyba tylko dlatego, że chcą coś budować, teren wyrównany, przywiezli masę piasku, gruzu), ryby walą w łeb na potęgę...
Ehhh....
Szkoda mi tych zbiorników i ryb...
Wszystkie chyba skończą jako jedzenie...

A, zapomniałbym o zawodach, po których za każdym razem pływa na wodzie masa padniętych ryb...

Mam nadzieję, że wybory coś zmienią, chociaż trochę, oczywiście na lepsze.

Moja wizja wygląda tak: zlikwidować PZW, stworzyć kluby, łowiska ogrodzić, zrobić na nich no kill, fotopułapki i kamery.
Innego rozwiązania nie widzę.

Przepraszam za tak długi wpis

Jakby ktoś chciał to mam jeszcze więcej takich "smaczków" znad moich wód - teraz już oczyszczonych wysypisk.

W wakacje wędkarze mogliby się zebrać i zrobić coś pożytecznego dla łowiska: zrobić nowe pomosty, trochę wyczyścić brzegi, zrobić zejścia itd. Tak wszyscy najczęściej mi odpowiadają, ale u mnie tak się nie da.
Akcje sprzątania i porządku musiałbym wykonywać sam ze znajomymi.
Sensu w tym nie widzę, wszystko dziadki dewastują, jest obok kosz, ale walą śmieci za siebie w krzaki....

Liczę, że w przyszłości skończy się ten cyrk i będę mógł spokojnie zrelaksować się nad wodą...

Pozdrawiam i przepraszam za wielki spam. CarpFun


Ps. (Już więcej nie piszę, obiecuję )
Jak przed-ostatnio posprzątełem swoje stanowisko to dzisiaj było czyściutko.
Został tylko po kimś świetlik
Jest nadzieja na zmiany

Pisz, pisz. Fajnie się czyta ;) ....chociaż współczuję klimatów jakie masz nad wodą.

Offline Berez

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 803
  • Reputacja: 125
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Chojnów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1442 dnia: 11.09.2021, 20:56 »
Spontaniczny wypad nad Odrę dał dwa piękne leszcze i kilka mniejszych. Plan był prosty albo grubo albo wcale :P do wody poszedł skreting 6mm, kuku, pszenica, konopia i to wszystko zalane melasą a na hak 6 grubych białych które też dipowałem w melasie za tydzień powtórka ;D.




- Arek -

Offline Ciapaty

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 147
  • Reputacja: 46
  • Płeć: Mężczyzna
  • Kocham grube mamuśki 😈 (oczywiście chodzi o 🦈 )
  • Lokalizacja: Wielkopolska - okręg kaliski
  • Ulubione metody: spinning
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1443 dnia: 11.09.2021, 21:20 »
Spontaniczny wypad nad Odrę dał dwa piękne leszcze i kilka mniejszych. Plan był prosty albo grubo albo wcale do wody poszedł skreting 6mm, kuku, pszenica, konopia i to wszystko zalane melasą a na hak 6 grubych białych które też dipowałem w melasie za tydzień powtórka ;D.



Nęciłeś klejąc zanętą/gliną/czymś wiążącym czy "luźno"?
Koszyk czy ciężarek?
W rzece jest dużo drobnicy, a taka taktyka sprawiła, że ona Tobie nie brała.
Zadałem to pytanie, ponieważ u siebie nęcę grubo (jeziorko), a i tak wchodzą mi ukleje i krąpiki
FAT MOMMA LOVERS TEAM #PIKEHERO

Offline Berez

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 803
  • Reputacja: 125
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Chojnów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1444 dnia: 11.09.2021, 21:35 »
Do koszyczka ładowałem pellet z ziarnami i czopowałem zanętą którą później łowiłem. Właśnie celowo było nęcone grubo aby uniknąć drobnicy o dziwo nawet krąpie nie zawitały.
- Arek -

Offline Ciapaty

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 147
  • Reputacja: 46
  • Płeć: Mężczyzna
  • Kocham grube mamuśki 😈 (oczywiście chodzi o 🦈 )
  • Lokalizacja: Wielkopolska - okręg kaliski
  • Ulubione metody: spinning
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1445 dnia: 11.09.2021, 22:32 »
Dzisiejszy wypad kiepski. Od 12:00 do teraz 3 ryby... 2 zarybieniowe karpiki i jeden karaś...
Była jedna porządna rola w miejscówce obok zaczepu, ale guru qm1 10 się poddał... wyprostował się po 4 uderzeniach łbem i dzidą w w stronę zaczepów
Najciekawsze jest to, że miałem słodką zanętę doprawioną kolendrą, anyżem, na hak robaki, a... w łowisko weszły karpiki...
Płoć odcięta, całkowicie, nawet brania...
Wędka za płocią kilka brań karpi, wszystkie stracone - hak rozgięty, pękające przypony, za to druga wędka (też de facto za płocią) obok zawad 2 karpiki i jeden grzmot, który rozgiął qm1 też z zanętą płociową...
Ani metoda, ani klasyk nie dały płoci, chociaż małej. Jakiś zmasowany atak karpii.

Ps. W roku 2020 mój okręg zarybił karpiem za ponad 210 tys zł.
Powiedzcie mi, czy to ma jakiś sens?
Zarybiać głównie karpiem?
Na szczęście uratowali swoją sytuację, bo zarybili sandaczem, szczupakiem i okoniem, ale i tak mimo wszystko przesadzili z karpiem. Mogli nim zarybić za przykładowo 25-50 tys, a za resztę zarybić certą, wzdręgą, linem, kleniem, jaziem, płocią, karasiem pospolitym, brzaną, świnką, leszczem, itd, ale no cóż...

Byłem raz na zebraniu i wspomniałem, że chciałbym aby zarybili kilka wód leszczem, ale zostałem wyśmiany przez typowych karpiarzy (tych co łowią tylku i wyłącznie karpie i amury)... bo jak zarybią leszczem to będą się musieli z nim truć, leszcz to nie ryba, gówna nie chcą łowić.. eh
Za to karp/amur jak najbardziej, szczupak i sandacz też, bo ma dobry smak...

Płocią i innym mniejszym białorybem po co, przecież nikogo nie obchodzą takie małe rybki..
No i te pytania jak jestem nad wodą, "karpie bierą?", "ile karpi pan złowił?", "gdzie mogę złapać karpia?", "dzisiaj biorą same małe gówna" - jak biorą inne ryby jak karp lub amur...
To jest tak irytujące...
Gdzie nie pojadę to są pytania, o karpia, czy próbuję złowić karpia, gdzie złowić karpia, czy są w tym łowisku karpie, nosz kurna.

PZW musi zarybiać tylko karpiem, bo nikt karty nie opłaci, bo nie zarybili, nie będą mieli co jeść, karpiarze zmienią okręgi...
Zmieniłbym swój okręg na jakiś "niekarpiowy", ale rowerem za daleko nie dojadę (już nie mogę się doczekać aż zdam prawko i nie będę musiał oglądać tych dziadków - mięsiarzy).

Historia z mojego wypadu pokazująca trochę sytuację nad moimi wodami:
 Ostatnio, jak byłem za okoniem nad wodą, zostałem pouczony: "tak się nie łapie karpi! Trzeba rzucić i czekać!".
Nie zwracałem uwagi, ponieważ nie wiedziałem do kogo on to mówi.
Gościu podszedł do mnie i zaczął mnie wyzywać i chciał zabrać mi wędkę i pokazać jak łowić karpie...
Skwitowałem krótko mówiąc, że przecież nie łowię karpi.
On zdziwiony, "jak to nie?!, daj ci pokażę".
Tłumaczylem mu przez chwilę,  porozmawiałem, ale on nadal swoje..."co to ten spinig? Nowy sposób na karpie?"
Tłumaczyłem dziadkowi chyba z 30 minut co to "spinig"
Zdziwiony był, że coś takiego istnieje...
Mówił, że pierwszy raz widzi kogoś, kto łowi w taki sposób...
Teraz to ja byłem zdziwiony
Od razu pojawiła mi się myśl... Czy tylko ja w tych okolicach spinninguję?
Dziadek mówił, "myślałem, że szczupak to tylko na żywca".
Zaśmiałem się lekko i znowu zaczął się czepiać.
Odpuściłem i poszedłem łowić dalej, dziadek cały czas coś mruczał pod nosem, ale nie zwracałem już na niego uwagi.
Później, jak przyszedł jego kolega, zaczął wskazywać na mnie palcem i się śmiać.

Gdy kończyłem łowienie i wracałem do domu, znowu mnie zaczepił i zapytał: "I co złowiłeś coś na ten swój spinig?".
Skwitowałem mu krótko: "A brały panu karpie?"
Nie odezwał już się...
Pożegnałem się z nim i życzyłem połamania, ale w tej sytuacji też nie otwarł ust...

Kolejną sytuacją, dosyć ciekawą, była reakcja dziadka na wypuszczenie szczupaka (takiego z 70cm).
Gdy go podebrałem, uważnie mnie obserwował co robię.
Wziąłem zębatego w ręce i powoli wkładałem do wody.
Dziadek bez chwili zastanowienia krzyknął: "Hej, chcesz go wypuścić?! Nie wypuszczaj, proszę, chętnie go wezmę. Jak nie lubisz ryb to po co masz wypuszczać, przecież i tak on umrze"
Wypuściłem.
"Czemu to zrobiłeś?! Przecież szczupak jest smaczny, jak nie lubisz to mogłeś mi dać!".
Na nieszczęście nad wodą byłem ze znajomym, który od razu zaczął... swoje nauki...
Nie będę cytował, bo za to dostałbym chyba dożywotniego bana
Opisywał go jaki to nie jest etyczny, je wszystko co złowi, wali ryby w łeb, nie ma podbieraka ani maty, jest kłusownikiem, bo zabiera nad wymiar itd, itd soczystym językiem - w skrócie pokazuje to jedna emotka:

Dziadek wkurzył się i do nas przyszedł.
Zaczął ujadać jacy my to nie etyczni, zabijami ryby, ryba przez nas umrze w męczarniach, itd...
Widzieliśmy jakie ryby wpuszcza do siatki i ile...
Po chwili "narady" kazaliśmy mu iść na jego (dziadka) stanowisko i wyciągnąć siatkę.
Dziadek oburzony, zaczął znowu opowiadać swoje historyjki.
Kolega krótko mu powiedział: "Zadzwonić po PSR?!"
Dziadek szybko się uspokoił.
"Wyciągaj pan siatkę z wody, bo dowiedzą się co pan robi".
Dziadek nadal był temu przeciwny.
Kolega odsunął go i wyciągnął siatkę i to co tam było... przerosło moje najśmielsze oczekiwania...
W siatce (jeszcze takiej drucianej) było chyba z 30-35 karpi w wymiarze 20-30cm, wszystkie z ostatniego zarybienia... niektóre miały nawet otarcia... (albo po zarybianiu, albo od tej jego metalowej siatki).
W klatce trzymał jeszcze niewymiarowe wzdręgi (tłumaczył się, że myślał, że to płoć), które na dodatek używał na żywca...
W siatce był jeszcze szczupaczek, całe 30cm.
Dostał porządne kazanie. Nie tylko od kolegi, jakiś facet widząc sytuację też się dołączył.
Kolega, zagorzały no killowiec zaczął je szybko wypuszczać...
Kłusownik mało co się nie popłakał.
W sumie to szkoda, że wypuścił te ryby.
Mogliśmy zadzwonić na PSR i opowiedzieć o zaistniałem sytuacji.
Mieliśmy świadka, więc by się nie wyparł....
Po wszystkim, dziadek szybko zwinął majdan , usiadł na skuterku, szybki ruchem nogi odpalił go i tak samo szybko jak go odpalił, odjechał.
Tego samego dnia napisałem do PZW, żeby przeprowadzili kontrolę.
Na stronie pojawiła się informacja, że kontrola miała miejsce i nikogo łamiącego zasady nie nakryli.
Co najciekawsze w spisie wód, które zostały podobno skontrolowane pojawił się mały zbiornik (5ha), na którym akurat kolega robił kilkudniową zasiadkę karpiową i... żadnej kontroli nie było!
PZW ciśnie wszystkim kit prosto w oczy, popiera kłusownictwo.
A może te ryby miały iść do stawu prezesika? Nie wiem, nie będę spekulował, nie mnie to oceniać.
Słyszałem jeszcze o kilku takich sytuacjach z masą niewymiarowych ryb w siatkach.
Niestety nikt nie wpadł na pomysł zadzwonienia po służbę... SZKODA!

To co się dzieje na moich wodach to są jakieś jaja, wędkarze rodem z PRL (nie wszyscy, dla jasności), PZW rodem z PRL...
To jest jakiś nieśmieszny żart.
Chyba z nudów nie chce im się kontrolować wód...
Osobiście ostatnią kontrolę miałem 4 lata temu, ostatnią i jedyną przez 5 lat.

Niektórzy chcą, żeby PZW zostało, ale ja tutaj nie widzę ratunku... (przynajmniej na moich wodach). Ludzie robią co chcą, wody i ich okolice to jakieś wysypiska (teraz nie wszystkie. Ktoś wziął sobie do serca moją tabliczkę i wysprzątał łowiska z opon i innego badziewia - chyba tylko dlatego, że chcą coś budować, teren wyrównany, przywiezli masę piasku, gruzu), ryby walą w łeb na potęgę...
Ehhh....
Szkoda mi tych zbiorników i ryb...
Wszystkie chyba skończą jako jedzenie...

A, zapomniałbym o zawodach, po których za każdym razem pływa na wodzie masa padniętych ryb...

Mam nadzieję, że wybory coś zmienią, chociaż trochę, oczywiście na lepsze.

Moja wizja wygląda tak: zlikwidować PZW, stworzyć kluby, łowiska ogrodzić, zrobić na nich no kill, fotopułapki i kamery.
Innego rozwiązania nie widzę.

Przepraszam za tak długi wpis

Jakby ktoś chciał to mam jeszcze więcej takich "smaczków" znad moich wód - teraz już oczyszczonych wysypisk.

W wakacje wędkarze mogliby się zebrać i zrobić coś pożytecznego dla łowiska: zrobić nowe pomosty, trochę wyczyścić brzegi, zrobić zejścia itd. Tak wszyscy najczęściej mi odpowiadają, ale u mnie tak się nie da.
Akcje sprzątania i porządku musiałbym wykonywać sam ze znajomymi.
Sensu w tym nie widzę, wszystko dziadki dewastują, jest obok kosz, ale walą śmieci za siebie w krzaki....

Liczę, że w przyszłości skończy się ten cyrk i będę mógł spokojnie zrelaksować się nad wodą...

Pozdrawiam i przepraszam za wielki spam. CarpFun


Ps. (Już więcej nie piszę, obiecuję )
Jak przed-ostatnio posprzątełem swoje stanowisko to dzisiaj było czyściutko.
Został tylko po kimś świetlik
Jest nadzieja na zmiany

Pisz, pisz. Fajnie się czyta ;) ....chociaż współczuję klimatów jakie masz nad wodą.
Jak każesz to piszę...
Kolejnym BARDZO często spotykanym widokiem na moich wodach jest alkoholizm - zwłaszcza pseudo-karpiarze i inni wędkarze zostający na noc.
Ok, można pić, ale.... z umiarem.
Dzisiaj już w ciągu dnia tak się nagrzmocili, że o 16 poszli pijani spać.
Po kilkugodzinnej alkoholowej libacji i głośnych rozmowach nagle ich odcięło, aż wyjrzałem zza trzcin czy czasem nie odjechali... jednak nie. Spali pod parasolem.
Jeden na krześle, drugi na ziemi obok niego, reszta w namiotach...
Mieli odjazd, sygnalizator wył aż miło.
Niestety ryba zaparkowała w pasie powalonych drzew (wleciała z impetem, drobnica aż z wody wyskakiwała)
Zestawy mieli na stałe: żyłka główna, krętlik, kawałek grubszej żyłki, ciężarek przelotowy, krętlik i przypon (akurat obok nich przechodziłem i akurat majstrowali te zestawy).
Co było dalej, nie wiem, jakoś o 17:30 odjechałem z łowiska.
Miejmy tylko nadzieję, że historia dobrze się skończyła dla karpia.

Następną cechą wędkujących na moich wodach jest mściwość i zazdrość.... a może chęć pozyskania za wszelką cenę jedzenia...
Gdy łowię dużo dużych ryb (bądźmy szczerzy, karpie do 3-4kg ), zawsze, ale to zawsze jakiś idiota (inaczej takiego człowieka nazwać nie można) zarzuca DOKŁADNIE w miejsce, z którego wyjażdżają ryby.
Jeśli ja łowię dalej ryby z tego miejsca, a on (najczęściej jest to jakiś dziadek - nie obrażam, ale młodzi takiego czegoś nie praktykują) to w takiej sytuacji z (chyba) mściwości zarzuca przez moje zestawy, czeka chwilę i zaczyna powoli zwijać.
Nie przypadkowo, ponieważ gdyby zrobił to przypadkiem to by zwijał szybko, żeby nie zahaczyć o moje żyłki.
Nie jest tak za każdym razem, ale przynajmniej kilka razy w roku taki proceder ma miejsce.
Później gdy zauważy, że zaczynam (holować) gwałtownie przyspiesza, żeby moje zestawy (lub jeden) powędrowały na jego stanowisko.
Oczywiście nie robi tego koszyczkiem tylko zamienia swój zestaw na broń mściwości - ciężarek z krętlikiem, jakiś najtańszy.
Po przyciągnięciu zestawów pod swoje stanowisko, odcina żyłkę...
Czy takie zachowanie jest normalne?
Niby mógłbym po prostu zwinąć oba zestawy i je rozplątać, ale po brzegach jest dużo zatopionych jakichś drzew (kiedyś, kiedyś robili tarliska), więc najczęściej zestaw (lub dwa) lądują w tych zaczepach.
Nie wiem co ci ludzie mają w głowach, naprawdę...

Dzisiaj na szczęście obyło się bez takich ludzi.
Na przeciwko mnie siedzili chłopacy (dwaj) na koszach, jeden nawet w koszulce Górka
Robili sobie zawody na drobnicy.
Zaczynali w tym samym momencie i w tym samym kończyli
Nęcili mieszanką zanęt z gliną, miło było to oglądać... wkońcu ktoś, kto zna się na rzeczy i łowi "profesjonalnie"
Jeden ewidentnie zaczynał swoją przygodę z odległościówką i tyczką (a w taki sposób łowili). Było to widać po nieumiejętnych/niedoświadczonych/nie wyrobionych jeszcze strzałach kulami z procy. Wyglądało to trochę komicznie, ale chłopak musi się gdzieś "tego" nauczyć Drugi go uczył.
(A tak dodałem, bo jak wcześniej napisałem, to dla mnie nowość widzieć takie osoby na moim łowisku )

Teraz wpadł mi pomysł do głowy: powinien powstać wątek "historie znad wody"

Ogólnie też w moim kole za nic nie chcą się zgodzić na górny wymiar ochronny...
Powód? Dziadki chyba jak złowią większego karpia (takiego z 8-10kg) zabierają go do domu żeby się nim pochwalić w rodzinie i kolegom. Nie wiem po co, zdjęcie by wystarczyło, a ponad to taki "tłuścioch" nawet nie jest smaczny (nie jadam ryb, żeby nie było).

Moje zamiłowanie do jedzenia ryb (OCZYWIŚCIE TYCH MORSKICH) zakończyło się jakieś 3-4 lata temu, kiedy to w gardle utknęła mi ość... z makreli...
Musiałem jechać do szpitala, ogólnie nic przyjemnego.
Później miałem zacząć znowu je jeść do momentu... gdy zobaczyłem film o tym, jak ryby są traktowane na kutrach/łodziach rybackich.
Jeśli kogoś to interesuje, dodam link :


Jeśli ktoś ma słabe nerwy to niech lepiej nie ogląda....
Pojawia się tam też scena z wędkarstwa (karp z hakiem w pysku na trawie), ale myślę, że to was nie zrazi do wędkarstwa.
My, "sportowi" lub etyczni wędkarze ryby podbieramy podbierakami gumowanymi i szybko wypuszczamy odhaczając rybę w powietrzu lub we wodzie (bynajmniej ja tak robię, wypinam ryby we wodzie), lub kładziemy na macie, robimy fotkę i wypuszczamy obserwując czy nic jej nie jest (czasami trzeba reanimować), lub przetrzymujemy we wodzie w worku i później po przygotowaniu maty i scenerii robimy fotkę .
Dobra, koniec opisywania
Nauczycielka z podstawówki zawsze mi mówiła, że powinienem zostać pisarzem, bo moje opowiadania były baaardzo ciekawe
Oczywiście te pisane w domu, gdy miałem na to wenę twórczą (te w szkole nie były już takie super, najczęściej max 4, ale zdarzały się 5 - stres i takie tam, zwłaszcza brak natchnienia)
Miał być koniec, a ja dalej przytaczam jakieś "niepotrzebne" historyjki

Wracając, opisałbym co znajduje się na wyżej podlinkowanym filmie (jeśli komuś nie chce się oglądać), ale jak mówiłem, film zawiera sceny drastyczne i ktoś o miękkim sercu lub o słabych nerwach mógłby tego "nie przeżyć".

Znalazłem go kiedyś, gdy miałem refleksję: czy jestem wędkarzem etycznym? Czy samo wędkarstwo jest etyczne?
Na szczęście uświadomiłem sobie, że to co robię jest dobre i nie odpuściłem sobie wędkarstwa (a bylo całkiem, całkiem blisko, żeby porzucić to hobby i znaleźć sobie inne).
Nie traktuję ryb jako jedzenie lub rzecz, która ma dawać frajdę.
Traktuje rybę jako trofeum, jako żywą istotę, jako "przyjaciela" (nie wiem jak to opisać, brakuje mi słowa), ale chyba poprawnym stwierdzeniem będzie: rybę traktuję jak człowieka, nie jako zwierzę (wszystkie żywe stworzenia tak traktuję, żeby nie było).
Szanuję ją, obchodzę się z nią bardzo delikatnie, na tyle ile potrafię.
Gdybym miał zjeść rybę... nie potrafiłbym za żadne skarby, zwłaszcza rodzimą polską
Nie tylko przez moje wcześniejsze doświadczenia z rybami (film i ość w gardle), ale można tak nazwać, że pokochałem ryby.
Nie wiem czy dobrze opisuję to co mam na myśli, ale chyba zrozumiecie o co mi chodzi.

Sam kiedyś (aż wstyd się przyznać) zabierałem ryby. Jak byłem mały, tak mnie nauczono...
Zabrałem 2 karpie, 4 płocie i kilka karasi pospolitych... więcej grzechów nie pamiętam.
A i zabrałem jeszcze słonecznice (4 lub 5) do akwarium, ale miały jakieś pasożyty (takie jakby płaszczki malutkie pełzające), więc wypuściłem je spowrotem do stawu (skąd pochodziły).

Wracając do opowieści.
Kolejną rzeczą, która BARDZO mi przeszkadza, irytuje, denerwuje i jest mi przykro gdy to widzę... jest łowienie na żywca...
Nie ważne czy ktoś łowi szczupaki na bojkę lub z gruntu, suma na zrywkę...
Nie mogę na to patrzeć.
Ryba (np. Karaś) jest zahaczona za grzbiet kotwicą/pojedyńczym hakiem lub ma w sobie zestaw sumowy... agrafka przez pysk, jakiś kolec w brzuchu z kotwicą i pętlę...
Sprawia to ból nie tylko rybie będącej żywcem, ale i drapieżnikowi, który takiego żywca pobierze (sam hak w pysku na pewno też zadaje rybom ból).
Najczęściej ludzie łowiący na żywca bardzo długo czekają, spławik jeździ po wodzie, a oni czekają... "dla pewności".
Wtedy po zacięciu nie holujemy ryby za pysk, a za... wnętrzności...
Szczupak połknie takiego żywca bardzo głęboko... tacy ludzie są egoistami, łowią szczupaki dla jedzenia dlatego "chcą mieć pewność", że na 100% szczupak zostanie wyholowany...
Jak ktoś ma podobne spostrzeżenia... może dać znać i wypowiedzieć się w tym temacie.
Moim zdaniem powinno to być zakazane.

Kolejną przykrą sprawą jest też "traktowanie" przez ludzi różnego rodzaju rzeki.
Nie traktują jej jako cudowny element przyrody, miejsce, nad którym można fajnie spędzić czas, a jako... zwykły rów....
Spuszczają do niej różny syf.
Przykład? Lutynia, niedawno ryby z tej pięknej rzeczki (bardzo małej, ale jakże urokliwej) zostały otrute... leżały po brzegach... na wodzie biała piana...
Kiełbie, piękne klenie, płocie... martwe...

Zalew Roszków też został czymś potraktowany (raczej nie była to przyducha jak twierdzili niektórzy).
Po brzegach leżały karpie, amury, inny białoryb i.... sandacze.

Nie dosyć, że w obu przypadkach ryb na tych wodach było mało to jeszcze zostały otrute.

Czytałem też kiedyś o tym, jak malarze (pokojów) wylali pozostałości farby do kanału, przez który ta farba dostała się do rzeki (nie u mnie, nie jestem pewien czy w Polsce) .

Nie podoba mi się także traktowanie przez ludzi ryb. Sami wiecie jak to wygląda u niektórych "specjalistów".
Znam takiego jednego (w sumie to kilku) "specialistów" od wyrywania rybom jelit.
Ryba połyka głęboko (najczęściej są to okonie lub jakiś mniejszy białoryb).
Nie posiadają takiego niezwykłego przyrządu jakim jest wypychacz, więc.... zamiast użyć wypychacza i bezpiecznie odhaczyć rybę, to oni... używają albo jakiegoś patyka abo igły do nawlekania przynęt (to mają, ale wypychacza to chyba oni nie znają)...
Jak tym im się nie uda to... szarpią z całej siły... lepiej mogli by już zostawić rybę z hakiem (co i tak nie jest normalne), ale haczyk przecież kosztuje, nie mogą go stracić/nie chce im się wiązać od nowa zestawu/przyponu...
TAK, TYM SIĘ TŁUMACZĄ!!!
Do dzisiaj nie mogę tych ludzi zrozumieć i pewnie nigdy nie zrozumiem tego "fenomenu"...

Dobra, na dzisiaj już koniec
Poopowiadam kiedy indziej (jeśli ktoś będzie w ogóle chciał czytać moje wypociny ).
Przepraszam za błędy językowe, interpunkcyjne, gramatyczne, ortograficzne i jakie tam jeszcze istnieją (o ile u mnie takie występują)
Pisałem "na szybko", nie sprawdzałem jeszcze raz mojego wpisu

Dobranoc i połamania nad wodą na
Pozdro!





Ps. Czy wam też na Tapatalku nie wyświetla się forum?
To znaczy jest, ale normalnie wątki wyświetlały się od najnowszego (najnowszego wpisu w danym wątku), a dzisiaj jest pustka, ciemność i nicość...
Powiadomienia także nie przychodzą (ani na aplikacji, ani bezpośrednio na telefon).
FAT MOMMA LOVERS TEAM #PIKEHERO

Offline Ciapaty

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 147
  • Reputacja: 46
  • Płeć: Mężczyzna
  • Kocham grube mamuśki 😈 (oczywiście chodzi o 🦈 )
  • Lokalizacja: Wielkopolska - okręg kaliski
  • Ulubione metody: spinning
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1446 dnia: 11.09.2021, 22:36 »
Do koszyczka ładowałem pellet z ziarnami i czopowałem zanętą którą później łowiłem. Właśnie celowo było nęcone grubo aby uniknąć drobnicy o dziwo nawet krąpie nie zawitały.
Dzięki za odpowiedź
U siebie też tak próbowałem, ale za każdym razem wchodziła mi drobnica.
Muszę chyba przerzucić się na spomba lub nęcić przy użyciu pva.
Każde użycie zanęty kończyło się konkretnym wjazdem drobnicy w pole nęcenia.
Nawet do czopowania.

Może być też tak, że 90% populacji ryb w tym zbiorniku to właśnie drobna ryba

FAT MOMMA LOVERS TEAM #PIKEHERO

Offline robson

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 410
  • Reputacja: 350
  • Płeć: Mężczyzna
  • przystawka, bolonka, trotting
  • Lokalizacja: Warszawa
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1447 dnia: 12.09.2021, 14:37 »
Dzisiaj pierwsza wyprawa nad Jeziorkę. Fajna woda, najlepiej wyglądające miejsca oczywiście najtrudniejsze, drzewa, stromy brzeg, takie tam. W planach był centerpin, który leżał dotąd i się kurzył. No i już wiem dlaczego. Co tam się działo: jakieś rzuty dziwaczne, walka z gałęziami zwisającymi i zatopionymi... Jak już ogarnąłem się jako tako i zestaw zaczął powtarzalnie przepływać, branie, wrażenie z pierwszych kilku sekund - spory kleń. Niestety, na centku nawój "od góry", pojechał mi się kierunek kręcenia korbką, z luzu skorzystał kołowrotek wciągając żyłkę w szparę między szpulą a obudową. Domniemany kleń też skorzystał, szarpnął i tyle go widzieli. Rozkręciłem maszynę, wyjąłem zwoje żyłki przy okazji urywając ją na mechanizmie hamulca. Zrobiłem od nowa zestaw, cały szczęśliwy, po czym okazało się, że nie przełożyłem żyłki przez ostatnią przelotkę, tylko trochę obok. Na pełnym wkurwie zachowałem na tyle zimnej krwi, że złożyłem wędkę zamiast ciepnąć o ziemię i podeptać, rozwinąłem zapasowy teleskop i zacząłem łowić jak człowiek cywilizowany. Wpadło kilka płotek po 15-20 cm, klenik około 30, a kolejny taki 40+ niestety się zerwał się przed podbierakiem - padł przypon. Co ciekawe, kleń zamiast od razu się zawinąć, stał przez dobre kilka sekund na płyciźnie. Pewnie się ze mnie naigrywał. Pobawiłem się jeszcze z płotkami, ale było coraz słabiej, coś tam skubało, ale mało konkretnie. Na koniec znowu wzięło mnie na eksperymenty: założyłem haczyk 16. Tak, wiem że niektórzy łowią na to karpie i uważają, że to haczyk raczej duży. Ja go ledwie widzę. Ten łobuz też go nie zauważył wcinając robaka:

Ogólnie rzeka ma potencjał i się do tych kleni jeszcze dobiorę ;)
Najpierw przekonamy wszystkich, że powinni mieć własne poglądy, a potem je im damy.

Offline pit1984

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 002
  • Reputacja: 82
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1448 dnia: 12.09.2021, 19:51 »
Na którym odcinku byłeś

Wysłane z mojego ASUS_X00TD przy użyciu Tapatalka

FEEDER KLUB MAZOWSZE

Offline robson

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 410
  • Reputacja: 350
  • Płeć: Mężczyzna
  • przystawka, bolonka, trotting
  • Lokalizacja: Warszawa
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1449 dnia: 12.09.2021, 20:01 »
Tak w połowie drogi między Piasecznem a Konstancinem.
Najpierw przekonamy wszystkich, że powinni mieć własne poglądy, a potem je im damy.

Offline Mikołaj Burkiewicz

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 697
  • Reputacja: 116
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1450 dnia: 13.09.2021, 09:47 »
Heh. Centerpin wymaga trochę cierpliwości na początku ale jak go okiełznasz to zobaczysz, że to super metoda na rzeczną przepływankę. W dodatku hole gdzie kontrolujesz "hamulec" palcem są niezapomniane.

Offline Majki

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 015
  • Reputacja: 93
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1451 dnia: 13.09.2021, 10:32 »
Słoneczny weekend, nęcona miejscówka 3 dni. Zabawa zigrigiem strzały co 5 minut z toni :)

filmik
https://streamable.com/66ga48

Offline motov8

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 012
  • Reputacja: 216
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1452 dnia: 13.09.2021, 11:00 »
Słoneczny weekend, nęcona miejscówka 3 dni. Zabawa zigrigiem strzały co 5 minut z toni :)

filmik
https://streamable.com/66ga48
Z PZW?
Co miałeś na haczyku?

Offline Majki

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 015
  • Reputacja: 93
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1453 dnia: 13.09.2021, 11:12 »
pianka żółta, woda stowarzyszenia

Offline robson

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 410
  • Reputacja: 350
  • Płeć: Mężczyzna
  • przystawka, bolonka, trotting
  • Lokalizacja: Warszawa
Odp: Wyniki nad wodą 2021
« Odpowiedź #1454 dnia: 13.09.2021, 11:51 »
Heh. Centerpin wymaga trochę cierpliwości na początku ale jak go okiełznasz to zobaczysz, że to super metoda na rzeczną przepływankę. W dodatku hole gdzie kontrolujesz "hamulec" palcem są niezapomniane.
Też na to liczę, ale muszę chyba zacząć od wody trochę łatwiejszej technicznie ;)
Najpierw przekonamy wszystkich, że powinni mieć własne poglądy, a potem je im damy.