Kwestia zimy w danym rejonie,ale powiem anegdote,może da to niektórym do myślenia.
W pracy ktoś wpadł na fantastyczny pomysł i każde u nas auto służbowe ma wielosezonówki.
Fakt markowe,bo przerabiałem i crosslimaty i vectory. Wszystko pięknie ładnie ,do pierwszego większego śniegu. Jeszcze na świerzym różnicy względem zimówki za dużej nie ma,ale na ubitym śniegu jest tak sobie z ruszaniem i dużo gorzej z hamowaniem. Teraz hit,wielosezony po około 15tyś km. gorzej się zachowują na mokrym,a do kolejnej zimy nawet nie dotrwają,bo ich żywotność kończy się po 35-40tyś.km. W tamtym roku ,jeździłem służbówką z takimi oponami o przebiegu koło 30tyś km w zimę i to była dla mnie trauma. Głupie 20km,a jechałem przyklejony do szyby,bo akurat była śnieżyca.
Jedni chcą przepłacać za wielosezony,ja bym najchętniej oddał je w zamian za dobrą zimówkę,która nawet latem,świetnie się prowadzi.
Wielosezon dla tych co malutko jeżdżą i to nie po śniegu.
Alek dobrze mówi,to jest nasze bezpieczeństwo,oraz innych na drodze.
Dokładnie...
Jechałem samochodem ze znajomym, który miał założone wielosezonówki.
Akurat tego dnia była szklanka na drodze... MASAKRA.
Na kilku zakrętach lecieliśmy bokiem
, niby śmieszne, ale akurat wtedy nikogo nie było na drodze, ale gdyby ktoś był to na stówę byśmy nie wyrobili...
Ruszać musieliśmy "na czuja" - kontrolować gaz tak, żeby złapać trakcję (najczęściej najniższe obroty).
Hamowanie 500m przed skrzyżowaniem
Mocniejsze przyhamowanie kończyło się straceniem trakcji i ślizgiem.
Kierowcy pukali się w głowę co my robimy.
Dobrze, że policji nie było gdzieś po drodze
Zajechaliśmy do miasta i od razu pojechał na wulkanizacje je wymienić
Pierwszy rok: wiosna, ok, lato - ok, jesień - ok, zima - średniawo, było mało śniegu, więc dawały jakoś radę.
Następny rok: wiosna, w miarę, lato, ok, jesień - na deszczu trochę lipa, zima - katastrofa totalna, historia powyżej
Tak jak ktoś wspomniał - opony dla tych, co mało jeżdżą.