Autor Wątek: Siedem czapli  (Przeczytany 2847 razy)

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Siedem czapli
« dnia: 19.11.2016, 21:20 »
Wiosna nadchodziła wyjątkowo nieśmiało. Mało było ciepłych dni. Byłem już bardzo stęskniony ciepła i siedzenia nad wodą bez stroju polarnika, bez rękawic i termosu z gorącą herbatą za pazuchą. Ale tego dnia wreszcie słońce zaświeciło pełną parą . Nie byłem na to gotowy, sprzęt jeszcze nieprzygotowany , nowe żyłki nie nawinięte , żadnych robaków w lodówce – a tu nagle tak pięknie się zrobiło że żal w domu siedzieć . W takim razie pójdę na dłuższy rekonesans, popatrzę czy już ktoś łowi, czy widać jakiś ruch w wodzie , czy oprócz jeszcze beżowych traw i żółtych gwiazdek podbiałów jest jeszcze coś co mówi o upragnionym przełomie w naturze

Błotnista droga zapaćkana czarnym miałem węglowym kończyła się szpalerem  wątłych brzózek i przysadzistych sosenek, za nimi była ostra skarpa a w dole woda koloru ołowiu. Głęboka, pokryta krótką falką . Widać było jej nieprzyjemny chłód . Powiało jednak tylko krotką chwilę i woda zrobiła się jak lustro. Postanowiłem obejść tą wielką zatokę. Zajmie mi to minimum godzinę ale mam wielkie niedobory ruchu, przyda mi się . Ścieżka wijąca się nad przepaścią szybko skończyła się i trzeba było się poruszać zupełnym bezdrożem. Hałda była tu sypana niezbyt dawno więc cieszyłem się że wziąłem wysokie  wędkarskie buty, co kawałek wpadałem po kostki w szary łupek. Pół kilometra trudnego marszu miejscami ostro pod górkę , miejscami w dół zmęczyły mnie więc usiadłem na szczycie jednego  z wyższych pagórków i popatrzyłem na szarą wodę w dole. Słońce oświetlało zza mojej głowy toń jeziora. Lustrowałem powierzchnię nieruchomej wody …i nagle zamarłem. Kilkadziesiąt metrów od kamienistego brzegu pod samą powierzchnią szarej wody stały trzy wielkie ryby. Całkowicie nieruchomo, zaledwie kilka centymetrów poniżej lustra wody , czerpały cenne ciepełko każdego słonecznego promienia. Były ogromne , miały na pewno metr a może i więcej. Ciała szerokie jak podkłady kolejowe. Karpie ? Amury ? Ciężko było to stwierdzić z tej odległości…
Wtedy gdzieś z prawej doleciał do mnie przenikliwy krzyk czapli. To chyba jeden z bardziej paskudnych ptasich głosów. Jeszcze wyżej niż stałem było kilka pagórków szarego łupka , w jednej pryzmie tkwił pod skosem brutalnie złamany czymś pień drzewa. To właśnie na nim i na pagórku obok siedziały chude ptaszyska. Naliczyłem ich pięć…..

Wędkarstwo jest dla mnie jak dobra ale bardzo gruba, wielotomowa  książka. Czyta się z wielkim zaciekawieniem ale niestety nie da się jej pochłonąć na raz całej, trzeba się zajmować wieloma bardzo prozaicznymi sprawami a do książki doskakiwać tylko od czasu do czasu i na ile tylko czas pozwoli. Jednak minął już dla mnie ten czas gdy czytałem tą książkę na szybko, jak młody chłopak czytający coś zakazanego przy świeczce w środku nocy . Teraz już potrafię się delektować tą niekończącą się opowieścią , bywa że powracam do przeczytanych już rozdziałów po to by przeżyć ich urok ponownie. Mimo tego że wiem już wiele często jestem zaskoczony czymś o czym wcześniej nawet nie pomyślałem… 

Widok wielkich ryb często powracał w moich myślach i umysł jakby trochę automatycznie układał strategię  wypraw. Uznałem że ryby przebywały tam tylko chwilowo , wywabiło je z głębiny słońce a ich instynkt kazał wygrzewać zimne cielska w tej cienkiej warstewce ogrzanej wody. Tak normalnie gdy już będzie cieplej na pewno przeniosą się w inne miejsca, ostatecznie tam gdzie je widziałem było grubo ponad dziesięć metrów głębokości. Znałem tą wodę jak własną kieszeń i wiedziałem też że gdy się zrobi ciepło ustanie wszelkie życie na dnie w tych miejscach , nie będzie tam tlenu a jedynie śmierdzący zgniłymi jajami siarkowodór. Znałem też miejsca gdzie muł był tak grząski że ciężarek bez problemu zagłębiał się w nim na pół metra. Ale w tej plątaninie wodnych bezdroży były też miejsca gdzie dno żyło , gdzie w ilastym dnie były kolonie małży , gdzie były płanie aż czerwone od larw ochotki. Mam tylko jeden cel – złowić olbrzyma i wykorzystam całą moją wiedzę by tego dokonać.

Brzegi  jeziora były nieprzystępne, nie zachęcały wędkarzy by rozkładać się ze sprzętem. Wszędzie było twardo, kamieniście . Często również wrednie bo można było zjechać na tyłku do wody . Mi to jednak sprzyja , nie mam tu konkurencji. Moje miejsce wygląda tak jakby nikt tam nie łowił. Zejście tak strome że trzeba się trzymać za brzozowe sprężyste gałęzie by zejść do wody. Gdy się już zejdzie dopiero wtedy widać moją pracę . Wykute mozolnie kilofem miejsce by postawić fotel. Z boku mała równa platforma skalna by  gdzieś postawić manatki. To wystarczy. Wschodni brzeg gwarantuje wiatr w twarz co lubię – a z siedemdziesiąt metrów na wprost jest miejsce gdzie wygrzewały się olbrzymy. No więc zaczynamy !

Wiosna wybuchła cała swoją mocą . Na niebie skowronki, trochę dalej nad mokradłami czajki ze swym charakterystycznym ni to śpiewem ni okrzykiem – kiiiibic ! Brzózki pokryte nowiutkimi jaskrawo zielonymi listeczkami  i ten zapach w powietrzu którego nie można pomylić z niczym innym – że też jeszcze żaden producent zapachów nie wpadł na pomysł odtworzenia zapachu wiosny ! Jeden podajnik wylądował na twardym plosie na głębokości pięciu metrów. Drugi trochę odchudzony na końcu stoku, tam gdzie było już równo czyli zaledwie kilka metrów od brzegu. Uwielbiam to oczekiwanie , to cała kwintesencja wędkarstwa . Dawno temu już przestałem być niecierpliwy. Gdy ryby brały od razu owszem cieszyło mnie to ale najbardziej wolałem te wyczekane, okupione wiadrami zanęty, siekącymi deszczami , katarem i kręczem karku. Taka ryba cieszyła mnie potrójnie . Lubię być nad wodą niewidoczny , ubieram się tak by zlać się z tłem. Nie wykonuję zbędnych ruchów. Dzięki temu udaje mi się często oglądać zwierzęta które boją się człowieka. Na wprost mojego wzroku na wysokim brzegu był pagórek czapli , tak nazwałem to miejsce . Dziś jednak ptaszysk nie było widać . Dopiero po dwóch godzinach usłyszałem z oddali ich głos. Najpierw wylądowała tam jedna a za chwilę cicho doleciały jeszcze dwie. Gadały coś ze sobą , tak jak kumoszki spotykające się przed blokiem.
Wygięte szczytówki feederów nie poruszyły się ani o milimetr. W miejscu gdzie widziałem wielkie ryby drobnica spławiała się radośnie. Wzdręgi atakowały owady opadłe na powierzchnię wody. Na hałdzie z boku katem oka dostrzegłem jakiś nikły ruch. To stary chudy zając powoli przesuwał się skubiąc kępki skąpej roślinności. Wynędzniały biedak, zima dała mu popalić. Jadł spokojnie nie widząc mnie a potem ostrożnie łapka za łapką zszedł po stromiźnie do samej wody i długo pił. Wtem nagle wygięła się szybko i zluzowała szczytówka bliższego feedera  - zaciąłem lekko i poczułem opór ryby. Nie był to niestety wielki opór po jaki tu przyszedłem, raczej średni i po kilku młynkach podebrałem sporego jazia . Na pierwszy raz dobre i to ! Trzy czaple jak na komendę załopotały skrzydłami i poleciały w kierunku dalekiego czarnego lasu….

Tydzień sypania pelletów i łubinu za mną . Wreszcie sobota i mogę iść sprawdzać czy ryby są w zanęcie. Słońce prosto w twarz i drobne fale oślepiają , nie byłbym w stanie łowić tu teraz spławikiem. Pięknie ze to widać czerwone szczytówki feederów.  Można się rozebrać do pasa i wystawić  do słońca blade ciało. Pięć czapli siedziało nieruchomo na swoim pagórku, tak jakby drzemały . Zając dziś nie przyszedł ale za to zjawiła się sarna z młodym. Musiał się urodzić bardzo niedawno , jego ruchy były jeszcze niepewne. Niestety coś je spłoszyło i schowały się w zaroślach. Wrzucona  dalej  wędka ożyła , zgięła się wpół , zluzowała i znów zgięła – zaciąłem ! Po kilku sekundach już wiedziałem jaki przeciwnik zawisł na haku, charakterystyczny opór mokrej szmaty i szarpanie pyskiem , po chwili wyłożenie się na powierzchni i widowiskowy koziołek – tylko wielki leszcz robi takie sztuki. Był złoty na bokach, rzygał moim czerwonym pelletem . Piękna ryba ! Nie podbierałem go podbierakiem, za bardzo byłby wyświniony śluzem. Leżał na tyle spokojnie na granicy wody i lądu że bez trudu udało mi się wyjąć haczyk z jego dolnej wargi. Chwilę jeszcze był oszołomiony tym wszystkim, jego wielka głowa była usiana perłową wysypką tarłową . No płyń – ja nie z tych którzy cie zjedzą ! Posłuchał, niezgrabnie ustawił się we właściwej pozycji i zniknął jak duch. W tym momencie pięć czapli krzyknęło i wzbiło się w powietrze odlatując w kierunku czarnego lasu. Za chwilę jednak wróciły i przyprowadziły jeszcze trzy. Było ich już osiem , skrzeczały po swojemu ale po chwili porozsiadały się na pagórku tak jakby patrząc na moje poczynania. Przerzuciłem bliższy zestaw i gdy podajnik już prawie dotykał dna poczułem mocne szarpnięcie i luz. Co u licha ? Zwinąłem samą żyłkę przeciętą na końcu jak nożem. To ty też tu jesteś wodny wilku ? Mogłeś sam przypon uwalić to by była mniejsza strata – i taki ładny nowy prawie podajnik z amortyzatorem poooszedł ! Czaple poderwały się do lotu, wszystkie osiem , jak zawsze poleciały w kierunku czarnego lasu…

Zaczął się letni czas i spore upały . Nęciłem dalej ale było widać że ryby straciły apetyt . Dwa weekendy przesiedziałem prawie bezrybnie , za to ładnie się opaliłem. Czaple też gdzieś poznikały, tylko pod wieczór jakaś pojedyncza przelatywała tak jakby chciała popatrzeć czy ja tu siedzę. Woda już zaczynała śmierdzieć glonami. W miejscach gdzie gruby muł leżał na dnie zaczynały co chwilę wypływać bąble gazu błotnego. Chyba trzeba będzie sobie dać spokój na jakiś czas, przeczekać to co serwuje natura. Już miałem zamiar zwijać wędki i w tym momencie prawie pod samą kępą przybrzeżnych trzcin wyskoczył z wody prawie całym ciałem wielki karp. Był piękny, słońce chylące się ku zachodowi oświetlało jego mocarne ciał tak że wyglądał jak mega wielka złota rybka . Pokazał się chyba po to bym nie rezygnował ? Mało tego – wiele zrozumiałem. Trzeba ich szukać płytko , prawie pod brzegiem. To nie jest dla mnie problem, wręcz ułatwienie. Nęcenie też będzie prostsze
Następnego dnia oba podajniki wylądowały w sąsiedztwie tej kępy trzcin. Parę łyżek pelletów i ziarna też poszybowały w to miejsce. Upał męczył mnie już .Nie bardzo było jak się przed nim schować , nie chciało mi się nosić mojego parasola .  Mogłem przyjść trochę później bo teraz to wątpię że duża cwana ryba przypłynie pod sam brzeg. Zszedłem z fotela i usiadłem na samym brzeżku tak by moczyć nogi choć do kolan i co jakiś czas moczyłem koszulkę i taką ubierałem na siebie. Przynosiło to wyraźną ulgę. Wtedy zobaczyłem samotną czaplę która zatoczyła półkole na niebie i usiadła na czubku pagórka. Zaskrzeczała tak jakby postanowiła się ze mną przywitać. Nagle poczułem ukłucie w stopę , wyjąłem nogę z wody – a to co ? Na czubku dużego palca tkwił wbity lekko mój hak a niżej dyndał podajnik z kawałkiem żyłki odgryzionej miesiąc temu przez szczupaka . Podpłynął pod sam brzeg i wypluł podajnik ? Jednak ryby są niezwykle słabo poznanymi zwierzętami…
Po kilkunastu minutach jakiś instynkt spowodował że bacznie zacząłem obserwować szczytówki i w tym momencie jedna z nich zaczęła drgać  jak szalona , drobne bardzo szybkie ruchy – zaciąłem z wyczuciem i w kilka sekund ryba z płycizny zjechała w głębię, niestety jej opór szybko słabł i wiedziałem już że to nie upragniony karp. Karp okazał się japońcem ale bardzo  słusznych rozmiarów , na pewno mógłbym z nim figurować na zdjęciu w wędkarskiej gazecie. Czapla bezgłośnie poderwała się i powoli machając skrzydłami poleciała w stronę czarnego lasu…

Wieczorem w domu postanowiłem  przeglądnąć sobie moje wędkarskie klamoty. Na dnie szafy w kącie leżała dawno nieotwierana mała skórzana torba. Nawet już  nie pamiętałem co w niej jest . Wysypałem wiec cała zawartość na kuchenny stół i po kolei przeglądałem stare skarby. O proszę – paczka Mustadów nawet nie otwarta. Trzeba będzie sobie nawiązać krótkich przyponów do metody. Rozczuliłem się po chwili na widok robionych przeze mnie spławików z wronich i mewich piór. Pierwsze były czarne i łowiło się nimi w dzień – a drugie białe i dobrze widoczne nocą przy świetle górniczej lampy postawionej równolegle do powierzchni wody. Teraz już nikt tak nie łowi, są świetliki i alarmy. Szkoda , miało to swój niesamowity urok. Szara brudna reklamówka ukrywała jakieś papiery. Pozwolenie wędkarskie na Rybnik  sprzed dwudziestu lat. Młodzieżowa karta wędkarska gdzie na zdjęciu byłem ubrany w szkolny mundurek. Jakaś kartka z moimi zapiskami . Na niej narysowany plan jeziora na którym właśnie łowię . Wiele się zmieniło , przed laty nie istniał cypel na którym siedzę. Za to była wtedy wielka płytka zatoka zarośnięta gęsto zielskiem. Zalane wodą krzaki i ruiny bunkrów przedwojennej prochowni. Z czasem krzaki zbutwiały a w miejscu bunkrów było teraz ponad osiem metrów głębokości. Na odwrocie kartki były jakieś moje zapiski. Taki jakby plan połowów. Numerki i przypasowane im gatunki ryb których rekordy miałem zamiar pobić w tamtym czasie. Zaraz – ja skądś znam ten  kod ! ?
Jeden – karaś srebrzysty
Dwa – lin
Trzy – jaź
Cztery – sandacz
Pięć – leszcz
Sześć – płoć
Siedem – karp
Osiem – szczupak
Dziewięć – amur
Czy to tylko przypadek czy jakaś logika w tym jest ? Jak to wytłumaczyć ? Jak w coś takiego uwierzyć ? Jak podejść do czegoś takiego bez emocji , racjonalnie ?

Lato okrzepło , na brzózkach pojawiały się już pojedyncze żółtawe listki. Ranki były już chłodnawe i mgiełka nad wodą mówiła o tym że woda jest cieplejsza niż powietrze. Jej barwa wreszcie zrobiła się bardziej niebieska niż zielona. Pod sosenkami zaczęły się pojawiać śliskie maślaki a miedzy brzózkami czerwone muchomory ale też czerwone piękne kozaki. Gdy przybywałem na swoją miejscówkę kładłem klamoty i wężykiem obchodziłem grzybowe miejscówki.
Miałem dylemat czy już lokować podajniki na głębszym miejscu czy uparcie łowić pod trzcinami. Postąpię więc tak że jedna wędka poleci pod trzciny a druga trochę dalej brzegu, tam gdzie jest już trzy metry wody i nie ma siarkowodoru. W głębszych miejscach jeszcze sporo mułowych gazów wypływało bąblami na powierzchnię. Szczytówki wędek cierpliwie wygięte bez żadnego drgnięcia. Przyleciała jedna czapla, potem jeszcze trzy. Za chwilę od lasu nadleciały kolejne trzy. Usiadły i gadały ze sobą w swoim języku. Razem siedem – równa się karp ! ? Siedziałem skupiony i prawie pewny tego co się za chwilę miało wydarzyć . Obmyślałem strategię holu wielkiej i ciężkiej ryby . Czy ja zwariowałem ? Jaką mam pewność że akurat dziś weźmie skoro siedzę tu od wiosny i nic ? Siedem czapli siedziało cierpliwie , wydawało mi się że wszystkie patrzą na mnie. W tym momencie wędka wygięła się jednostajnie i powoli i gdybym jej nie złapał za korek dolnika pewnie po chwili była by w wodzie. Zaciąłem z wyczuciem i poczułem ten wielki opór na który czekałem od wielu miesięcy. Ryba płynęła przy dnie w stronę pagórka czapli , nie była to jakaś szalona i paniczna ucieczka , była ufna w swoja siłę i masę. Uwolniłem żyłkę z klipsa , hamulec zaczął grać swoją melodię . Byłem spokojny ale nogi mi drżały . Ryba zrobiła zwrot i zaczęła płynąć w stronę pomarańczowej tarczy słońca i ….wtedy wszystko się nagle skończyło. Wyprostowany kij i smutnie wiotka żyłka ….

Może ty też masz swój pagórek czapli, jeszcze o nim nie wiesz. Może są to wróble na drucie przed twoim blokiem, może gołębie. A jeśli chcesz przyjedź , siądziemy razem i popatrzymy na moje  czaple …
Pozdrawiam - Gienek

Offline Enzo

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 731
  • Reputacja: 302
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Gliwice
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Siedem czapli
« Odpowiedź #1 dnia: 19.11.2016, 21:50 »
:bravo: :bravo: :bravo: piękne opowiadanie
-" wyczyn wg mnie stanowi o sile wędkarstwa - Luk "


Janusz

Offline s7

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 9 624
  • Reputacja: 441
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Stolica Pyrlandii
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Siedem czapli
« Odpowiedź #2 dnia: 19.11.2016, 23:12 »
Gienek :thumbup: :beer:
Robert

Offline zbyszek321

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 911
  • Reputacja: 186
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Drawsko Pomorskie
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Siedem czapli
« Odpowiedź #3 dnia: 20.11.2016, 07:06 »
:thumbup: :beer:
Zbyszek

Offline Tench_fan

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 889
  • Reputacja: 473
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Siedem czapli
« Odpowiedź #4 dnia: 20.11.2016, 07:45 »
Trochę nostalgiczne - być może taki był zamiar.
Zdecydowanie piękne opowiadanie . :bravo: :)
Radek

Wędkarstwo - namiastka szczęścia gdy życie nie rozpieszcza.

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 518
  • Reputacja: 1977
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Siedem czapli
« Odpowiedź #5 dnia: 20.11.2016, 09:10 »
Jak zawsze pięknie :bravo:
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline Tomnick

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 069
  • Reputacja: 103
  • Lokalizacja: Słupsk
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Siedem czapli
« Odpowiedź #6 dnia: 20.11.2016, 11:23 »
:thumbup: :beer:
Tomek

Offline Jędrula

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 749
  • Reputacja: 379
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Siedem czapli
« Odpowiedź #7 dnia: 20.11.2016, 11:33 »
Brawo :thumbup:

Offline maciek_krk

  • ⚡⚡⚡⚡⚡
  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 7 434
  • Reputacja: 519
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: TG/KRK
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Siedem czapli
« Odpowiedź #8 dnia: 20.11.2016, 11:55 »
Świetnie się czytało! Dzięki Gieniu!
Pozdrawiam,
Maciek

Offline kALesiak

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 638
  • Reputacja: 86
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Siedem czapli
« Odpowiedź #9 dnia: 20.11.2016, 12:54 »
Gieniu: zawsze ma pomysł na puentę, pięknie konstruuje zdania, przy opisach używa nieużywanych (czyt. niemodnych) porównań, potrafi stworzyć taki swój mały azyl, do którego mają dostęp chcący i rozumiejący, ma przelekkie pióro i nie jest nachalny. Do tego się zna. Za wszystko dziękuję. To się samo czyta, przynajmniej dla mnie.

Super!  :thumbup:  :beer: :bravo:

Offline Hubert

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 387
  • Reputacja: 25
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Nottingham / Konin
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Siedem czapli
« Odpowiedź #10 dnia: 20.11.2016, 13:28 »
Zawsze miło przeczytać tak pasjonujące opowiadanie. Gromkie  :bravo: Gienku
Hubert

Offline Syborg

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 10 021
  • Reputacja: 980
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: spinning
Odp: Siedem czapli
« Odpowiedź #11 dnia: 20.11.2016, 16:47 »
Mistrzu, świetne. Jak zwykle.

:bravo:
Jacek

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Siedem czapli
« Odpowiedź #12 dnia: 20.11.2016, 18:00 »
Dziękuję za przychylne przyjęcie mojego opowiadania :). Idzie zima więc skrobnę coś jeszcze :)
Pozdrawiam - Gienek

Offline zbyszek321

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 911
  • Reputacja: 186
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Drawsko Pomorskie
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Siedem czapli
« Odpowiedź #13 dnia: 20.11.2016, 18:21 »
Czekamy :)
Zbyszek