Autor Wątek: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...  (Przeczytany 29993 razy)

Offline MarioG

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 126
  • Reputacja: 312
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Prawie pod Warszawą
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #15 dnia: 28.09.2015, 19:35 »
Dobre :-)
W każdym bądź razie ja się z tym Twoim Pawłem z pewnością nigdzie nie wybiorę.

Mario
Mazovia Fishing Team

Offline gregorio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 693
  • Reputacja: 148
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Kołobrzeg
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #16 dnia: 28.09.2015, 19:38 »
Michał, fajna przygoda :) uśmiałem się :beer:
Grzegorz > Kołobrzeg

Offline Jędrula

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 749
  • Reputacja: 379
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #17 dnia: 28.09.2015, 19:39 »
Michał  :thumbup:

Offline zbyszek321

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 911
  • Reputacja: 186
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Drawsko Pomorskie
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #18 dnia: 28.09.2015, 20:20 »
Michał zabawna przygoda :)
Zbyszek

Offline Koczownik

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 303
  • Reputacja: 42
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Zamość i Roztocze
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #19 dnia: 20.03.2016, 10:27 »
To było dawno temu, na początku przygody z wędkarstwem, zdarzały się wówczas zabawne historie, takie jak te:

Kumpel postanowił łowić na kulę wodną. Zmontował zestaw, a kulę jakąś miał taką wielgachną, zaś żyłkę cienką. Zrobił zamach, rzucił i z dumą patrzył jak ta kula leci i leci, i leci w dal. W końcu spadła do wody, kumpel zamknął kabłąk, odłożył wędkę... ja patrzę na jego kołowrotek, a tam w ogóle żyłki nie ma. Nie zawiązał jej na szpuli z lenistwa i ta ciężka kula wszystko wybrała :D

To był pierwszy rzut podczas sesji, żyłki zapasowej nie miał :D

---
Inny jego popis to sytuacja kiedy z lenistwa zawiązał haczyk na zwykłego "guzła". I miał za jakiś czas branie niezłego karpia. Wówczas to było wydarzenie dla młodych ludzi. Miał go już przy brzegu, widzieliśmy go jak na dłoni. Efekt wiadomy - ryba poszła z kolczykiem. :D
---
Kolejna wyprawa na ryby i znowu jaja. To miała być zasiadka 3 dniowa, rozbiliśmy namiot na jakiejś polanie, było cicho i spokojnie do czasu... Do czasu jak przyleciał HELIKOPTER, który całą sobotę i niedzielę latał z turystami nad okolicą i lądowisko miał przy naszym namiocie. Co chwilę start i lądowanie. To był prawdziwy horror!
---
Dla mnie wędkarstwo właśnie ma największy urok przez te przygody, które mu towarzyszą. :)
Tomek

Offline gilala

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 944
  • Reputacja: 36
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Poznań
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #20 dnia: 20.03.2016, 10:43 »
Ja łowię od niedawna, i jak to na początku bywa śmiesznych sytuacji miałłem wiele, ale jedna ubawiła mnie do łez, a było to dwa lata temu, kiedy zaczynałem, wybrałem się z teściem na ryby. Teściu stary rybak amator, ja na początku swojej wędkarskiej przygody, więc miałem otrzymac lekcję łowienia ryb. Pech chciał, że ja łowiłem karpia za karpiem, a teściu nic. 1:0;2:0;3:0;4:0 i nawet nie przyuważyłem, że teściu przerzucił mój zestaw, bo od tego się zaczęło. Teściu był pod taką presją, że kiedy ja miałem kolejne branie, to on na swoim zestawie zobaczył to samo, i jak nie zatnie. Ja popuściłem rybie, ale po chwili przykręciłem hamulec, a mój teściu lekko popuścił i krzyczy, że ma rybę, ja krzyczę, że też mam. I tak przez kilka minut odjazdy i ściąganie, aż zauwazyłem, że jak ja zwijam żyłkę, to teściu cmoka, jaki potwór i jak odjeeżdża i odwrotnie jak teściu ściąga, to ja mam odjazd na wędce. Niestety zabawa się skończyła, bo hakcyk teścia w końcu przeciął moją żyłkę i ryba odpłynęła, ale co się uśmiałem z tego, to moje. Choć teściu nigdy nie przyznał, że podczepił mój zestaw ;)
Robert

glizdziarz

  • Gość
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #21 dnia: 20.03.2016, 10:56 »
Co do rzutów dalekiego zasięgu to mój nieżyjący już kolega Heniu zwany Beżowym mało nie zatopił żaglówki na Sulejowie.  Było to tak:
Gdzieś na początki lat 90-tych byliśmy nad zalewem Sulejowskim. Heniu załadował sprężynę słuszną porcją zanęty i przy użyciu radzieckiego teleskopa i takowego kołowrotka zamierzał posłać daleko w kierunku starego koryta Pilicy. Solidny zamach, rzut i słychać trzask pękającej żyłki. Sprężyna leci, leci, leci i po chwili spada na pokład przepływającej żaglówki. Oczywiście na pokładzie wrzask ale nikomu nic się nie stało. Przyczyną tej sytuacji było samoistne opadnięcie kabłąka w kołowrotku w chwili rzutu.

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #22 dnia: 20.03.2016, 10:56 »
Ja kiedyś rozstawiałem kosz i zapomniałem dokręcić przednich nóżek. Łowiłem z dość sporej skarpy. Jak przyciąłem większą rybę i wstałem na koszu to nóżki się złożyły a ja wpadłem do wody prosto na twarz :D
Grzegorz

Offline kop3k

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 488
  • Reputacja: 320
  • Płeć: Mężczyzna
  • Amat Victoria Curam
    • Galeria
  • Lokalizacja: UK London
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #23 dnia: 20.03.2016, 11:09 »
Ja kiedyś rozstawiałem kosz i zapomniałem dokręcić przednich nóżek. Łowiłem z dość sporej skarpy. Jak przyciąłem większą rybę i wstałem na koszu to nóżki się złożyły a ja wpadłem do wody prosto na twarz :D
Czemu nie miałeś wtedy Xiaomi ;)

johnny12

  • Gość
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #24 dnia: 20.03.2016, 11:33 »
Kiedyś, w latach 1990 - 1995 jeździliśmy na ryby motorowerami, wyjazdy bardzo wczesne, bo ten sprzęt poruszał się z prędkością około 40 km/h, a odległości przejeżdżało się po 50-60 km. Jedziemy na ryby, hasło rzuca wujas, ok są wakacje, pakujemy te motorki i wyjeżdżamy o 2 w nocy. Na miejscu wujas opowiada, że pierwszy raz widział kogoś, jak usnął na tym motorowerze, czyli mnie - ponoć, jak zjeżdżałem na pobocze, to się budziłem i dalej zasypiałem  :)
Jesteśmy na rybkach, ja łapię na bata, wujas na sprężynę - zarzucam za siebie i coś mnie cofa - ,odwracam się, a tam mój haczyk wbity w łuk brwiowy, ile się namęczył, by wyjąć ten haczyk - myśleliśmy, że do lekarza pojedziemy.

Offline Geo

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 282
  • Reputacja: 100
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: pomorskie
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #25 dnia: 21.03.2016, 11:41 »
2 lata temu kupiłem sobie łódkę wędkarską, nic wielkiego ale z płaskim dnem także i do spiningowania, i spławika. Pierwsze wypłynięcie, radość, ekscytacja ... pogoda super ... ich, ach, och ... ;D.

Dopływam na kolejne miejsce, kotwiczę łódź i do łowienia, jedna obrotówka, druga obrotówka i nic, zmiana na gumy, także kilka kolejnych rozmiarów i kolorów nadal nic. Stoję w łodzi i rozglądam się za jedną z najłowniejszych obrotówek ... przepadła czy co, więc odkładam kija, siadam ... i w tym momencie znalazłem poszukiwaną blachę, a zwłaszcza jej kotwicę ???. W amoku łowienia położyłem ją na siedzisku i nie zauważyłem siadając. Nie polecam nikomu tego uczucia wbitej kotwicy z zadziorem w pewne miejsce poniżej pleców ... jeszcze teraz pisząc czuję to miejsce dokładnie. Na moje szczęście położyłem na siedzisko podkładkę piankową, więc nie siadłem całym ciężarem (190 cm wzrostu, 100 kg wagi) na kotwicę tylko pianka trochę zamortyzowała ciężar.
Sam na łodzi, środek jeziora, kotwica wbita w tyłek, nikogo w pobliżu. Dylemat co robić: wracać - ale jak skoro nie dam rady usiąść do wiosłowania, wołać pomocy - na jeziorze pusto, samemu wyciągnąć kotwicę  - tylko że boli ....
Po chwili namysłu i "obmacaniu sprawy" decyduję się na rozwiązanie nr 3 czyli samodzielne usunięcie kotwicy, próbuje delikatnie pociągnąć ... nic z tego wbiła się dość głęboko, biorę oddech, wiem że trzeba mocniej szarpnąć i ... trach puściła. Szybki opatrunek z chusteczek higienicznych i do oglądania strat. Tyłek krwawi, kotwica cała, spodnie z dziurą - co teraz ... oczywiście trzeba łowić dalej.

Po powrocie do domu żona wykonała obdukcję rany - uratowała mnie pianka na siedzisku, zadzior wbił się ledwie pod skórę więc rana nie była za duża.

Morał: do dziś 2 a nawet 3 razy sprawdzam gdzie siadam na łodzi i ogólnie pilnuję, żeby odkładać przynęty w bezpieczne miejsce.
Sebastian


Offline Ostry

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 401
  • Reputacja: 37
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Nowy Dwór Mazowiecki
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #26 dnia: 21.03.2016, 13:27 »
Mi przypomniały się dwie patrząc z perspektywy czasu śmieszne historie, pierwsza to "standard" ryba przy braniu zajumała mi wędkę, byłem akurat u kolegi za krzakami i nagle tylko usłyszałem hałas i plusk
wpadam na stanowisko i wędka sunie sobie po wodzie na szczęście miałem rozłożony spinning i zahaczyłem wędkę w pierwszym rzucie z czego byłem niezwykle dumny.
Mam filmik z tego "holu" ale nie wiem jak wrzucić na forum.

Co ciekawe z zeszłym roku miałem takie same zdarzenie, tylko wędką nie była moja, porwało ją wędkarzowi obok ale mi udało się ja zahaczyć i ściągnąć do brzegu z około 40-50 metrów. Tylko ze dopiero za 4 rzutem.


Druga sytuacja na początku nie była tak śmieszna, przedzierałem się krzaczorami po opasce polując na bolenie nagle konsternacja, zobaczyłem na brzegu jak wtedy myślałem zwłoki dziecka, nogi mi się ugieły i przeszedł mnie dreszcz, miałem już dzwonić na policję ale postanowiłem to dokładnie sprawdzić. Dziecko leżało na brzuchu odwróciłem je patykiem a to !!! była mała Marzanna ale ktoś zadbał o szczegóły, kukła była ubrana w buciki, kombinezon z kapturem, rękawiczki i na prawdę wyglądała jak ..... a zresztą dobrze że okazało się to że tylko kukła.
Marcin

Offline Geo

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 282
  • Reputacja: 100
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: pomorskie
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #27 dnia: 21.03.2016, 13:37 »
Mi przypomniały się dwie patrząc z perspektywy czasu śmieszne historie, pierwsza to "standard" ryba przy braniu zajumała mi wędkę, byłem akurat u kolegi za krzakami i nagle tylko usłyszałem hałas i plusk
wpadam na stanowisko i wędka sunie sobie po wodzie na szczęście miałem rozłożony spinning i zahaczyłem wędkę w pierwszym rzucie z czego byłem niezwykle dumny.
Mam filmik z tego "holu" ale nie wiem jak wrzucić na forum.

Co ciekawe z zeszłym roku miałem takie same zdarzenie, tylko wędką nie była moja, porwało ją wędkarzowi obok ale mi udało się ja zahaczyć i ściągnąć ją do brzegu z około 40-50 metrów. Tylko ze dopiero za 4 rzutem.


Druga sytuacja na początku nie była tak śmieszna, przedzierałem się krzaczorami po opasce polując na bolenie nagle konsternacja, zobaczyłem na brzegu jak wtedy myślałem zwłoki dziecka, nogi mi się ugieły i przeszedł mnie dreszcz, miałem już dzwonić na policję ale postanowiłem to dokładnie sprawdzić. Dziecko leżało na brzuchu odwróciłem je patykiem a to !!! była mała Marzanna ale ktoś zadbał o szczegóły, kukła była obrana w buciki, kombinezon z kapturem, rękawiczki i na prawdę wyglądała jak ..... a zresztą dobrze że okazało się to że tylko kukła.

Takich sytuacji sam widziałem kilka, sam jakoś zawsze w ostatnim momencie dałem radę złapać kija, chociaż raz karpiszon ściągnął mi z pomostu cały trójnóg razem z dwoma innymi wędkami - wolny hamulec "ktoś" mi wyłączył.

Najśmieszniejsza taka sytuacja miała miejsce w zeszłym roku jak karp zabrał starszemu Panu obok mnie wędkę i pływał z nią prawie 50 min po jeziorze, z brzegu nie dawaliśmy rady dorzucić innym zestawem, żeby go zahaczyć. Dopiero jak woda zniosła żyłkę w stronę brzegu wyciągnęliśmy wędkę a na haku karp 0,75 kg
Sebastian


Offline Skand

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 623
  • Reputacja: 19
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Wrocław /Stare Miasto - Szczepin/
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #28 dnia: 21.03.2016, 13:41 »
Ja miałem taką historię nad Odrą, rozmieszałem zanętę i chciałem nabrać wody do wiaderka, kucnąłem nad brzegiem i nachylam się, nachylam i srrrruuu na bańkę do wody, jeszcze tak szybko nie wyskoczyłem z wody jak wtedy, dobrze, że było lato rozebrałem się do ślipek, dokumenty wraz z pieniędzmi porozkładałem do wyschnięcia, od tego zdarzenia mam linkę do wiaderka.
Janusz

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 440
  • Reputacja: 1972
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #29 dnia: 21.03.2016, 14:03 »
Przypomniałem sobie, jak ze 20 lat temu pontonem z ojcem spiningowałem. Lać mu się zachciało i postanowił, że uklęknie na burcie i do brzegu nie będziemy płynąć. Jak uklęknął, tak na główkę poleciał. Jak się wychyliłem, to widziałem tylko niknące w odmętach przerażone gały :D Ale tak szybko wyskoczył, że nawet dokumenty w kieszeni w kurtce nie zdążyły dobrze namięknąć :D
Krwawy Michał

Purple Life Matters