Poprostu wędkarstwo umiera. Umiera bo ludzie zamiast myśleć o rybach cały czas gonią za modą, sprzętem, nowymi chińskimi kijami po 1000zl i zapominają by poprostu łowić.
Wędkarstwo umiera? Chyba to w wersji z PRL-u
Bo dawniej wędkarza dowartościowała żona która dostawała ryby do 'zrobienia' lub sąsiedzi, którym się imponowało połowem, teraz wędkarze dowartościowują się w inny sposób. I gonienie za modami nie ma tu nic na rzeczy, to wręcz bardzo dobra rzecz, wskazana, gdyż wymusza częste zakupy, a to znów jest woda na młyn wędkarstwa.
Po prostu należy rozumieć, że za PRL-u i w latach 90-tych nie było wielu form rozrywki, kto pamięta co to był 'internet' gdy łączyło się z siecią modemem z pół minuty, a zdjęcie ściągało dwie? Teraz po porostu jest więcej opcji dla młodego człowieka, dlatego aby zainteresować go wędkarstwem trzeba czegoś więcej. Należy przede wszystkim mieć zasobne w ryby wody, i robić szum w mediach społecznościowych, aby dzieciaki chciały pokazywać się z rybami i rywalizować między sobą (bo wędkarstwo opiera się w dużej mierze na rywalizacji). Ale fachowcy pokroju dziedzica Misia z Opola, specjalisty d/s młodzieży tego nie rozumieją, i idą w pracę z młodzieżą na modłę tej z PRL-u, co jest nieporozumieniem i pokazuje ich oderwanie od rzeczywistości.
Nie widzę, przyszłości dla wędkarstwa jak dla wielu innych dyscyplin. nikt jego promuje, nikomu nie zależy a zrzucanie odpowiedzialności tego stanu na pzw to ignorancja i bezmyślność bo równie dobrze można powiedzieć, że słabe wyniki w nauce to wina szkoły np..
Widać z której epoki pochodzisz
Po pierwsze, to promowanie wędkarstwa odbywa się poza PZW, i robią to doskonale youtuberzy czy ci, co zarządzają forami, portalami czy grupami na facebooku. To dzięki nim tak się to wszystko kręci, i PZW właśnie nie robi tego czego trzeba. Najważniejsze zaś to wiedzieć, że za patologię nad wodami odpowiadają włodarze PZW. To oni z tego związku stworzyli zaplecze dla tych, co pod pretekstem społecznictwa robią szmal i to gruby. Tak, w takich kołach się pracuje społecznie i często jest to ciężka praca, ale nie ma wsparcia od okręgu i od ZG. Nie chroni się wód, nie ma nawet parcia na to, aby zaostrzyć przepisy w związku, jest teraz doskonała wymówka, że 'prawo jest złe'.
Prosta rzecz. Ostatnio na fajsie prezes okręgu zamojskiego Wiater narzekał 'do mnie', że nie będzie komu piastować stanowisk w kołach, bo się ludzie nie garną, nie chodzą na zebrania i wybory. Ten sam gość nie ma u siebie łatwo dostępnej ordynacji wyborczej i żadnej informacji o wyborach! Wędkarz więc nie wie o tym, że powinien zagłosować, do tego nie ma żadnej kampanii wyborczej, więc nie ma żadnego programu wyborczego skierowanego do wędkarza. Tyko jasnowidz i Chuck Norris wiedzą, jaki program ma prezes Wiater i jego ekipa:) Więc jak do cholery ma wędkarz iść na wybory? Do tego czy przypadkiem obecny prezes i jego kumple nie wygrywają wyborów w cuglach? I gdzie jest ta edukacja, wpisana w cele statutowe? Skoro Wiaterek jest prezesem czwartą czy piątą kadencję (sic!) to przecież nie można zwalać na poprzedników, ze nie edukowali. I to jest właśnie jeden z wielu dowodów na to, jak ryba się psuje od głowy - to włodarze związkowi odpowiadają za obecny stan rzeczy. Bo patologie są skutkiem, oni są przyczyną. I nie róbmy jaj, że PZW jest OK. To chora organizacja pełna sitwiarskich praktyk, gdzie największą paranoją jest to, ze ZG prowadzi działalność gospodarczą, niezgodną z interesem szeregowych członków.