Z wiekiem metabolizm siada, zmiany hormonalne po 40-tce robią swoje. Ja w sumie schudłem dużo pracując na budowie u siebie w te wakacje - nauczycielskie znaczy. Jak dla mnie wrogiem nr 1 są słodycze. To najtrudniejsza walka, skoro w domu tego pełno. Kolejna sprawa to regularność jedzenia - lepiej mniej a częściej, niż do syta a rzadziej. Później to aktywność fizyczna- bronie się jeszcze przed ZZSK, ale sił braknie i perspektywy raczej złe. Jeżeli jadę na ryby, to zazwyczaj zabiorę jakiejś sznytki i herbatę, na lodzie obowiązkowo termos obiadowy z gęstą zupą, bigosem, gulaszem. Generalnie trzeba o siebie dbać wielowymiarowo, ale są szczęśliwcy na tym świecie, co mają metabolizm taki, że choćby zjedli nie wiadomo ile, wyglądają jak wieszaki. Co do diety Kwaśniewskiego moi rodzice byli przez dwa lata na niej, po pierwszych miesiącach przestawiania organizmu ociec zaczął chudnąć w takim tempie, że wieś zaczęła prawie robić zrzutę na wieniec pogrzebowy -
"ma raka....." w ciągu roku zszedł prawie 30kg. Wszystkie wyniki krwi książkowe, dobre samopoczucie itp. Natomiast u mamy cholesterol powyżej 400, złe samopoczucie i niewielki ubytek masy ciała. Zostawili to, odrobili straty i po mimo różnych perturbacji zdrowotnych trzymają się nieźle jak na swój wiek. Mateo, zakładam że byłeś u neurologa, ortopedy ze swoją szyją. Czy używasz może specjalnie wyprofilowanych poduszek/ gorsetów? Wiem że to pomaga łagodzić objawy. Podobnie regularna rehabilitacja i masaże. Leki przeciwbólowe nie rozwiązują niczego, a niszczą wątrobę i żołądek. Jeżeli pływanie to wyłącznie na plecach. Reszta styli jest wręcz szkodliwa dla stawów i kręgosłupa. No i trzeba trzymać ciepło szyję, głowę - unikać przewiewów - szybciej tworzą się wtedy stany zapalne nerwów obwodowych.