Autor Wątek: Zakaz stosowania zanęt spożywczych  (Przeczytany 30629 razy)

Online Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 506
  • Reputacja: 1976
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Zakaz stosowania zanęt spożywczych
« Odpowiedź #300 dnia: 29.12.2022, 21:46 »
Kriss, w swoich obliczeniach zupełnie zapomniałem,  ile sztuk  tego gówna przeżyje, mimo że to tylko 2%. Oczywiście masz rację :thumbup:
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline Michał N.

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 038
  • Reputacja: 666
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Grajewo, Podlasie
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Zakaz stosowania zanęt spożywczych
« Odpowiedź #301 dnia: 29.12.2022, 23:50 »
Jakość narybku to jedno,a jego uwalnianie na wodzie to inny temat. Nie można w jednym-dwóch miejscach i to z brzegu,od tak z wora do wody.
Zarybienie powinno odbywać się z łodzi,do tego w kilku-kilkunastu różnych miejscach o niejednolitej głębokości,a mało kto o to dba,bo każdemu się spieszy,ma to gdzieś.
To są szczegóły,ale bardzo istotne.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 687
  • Reputacja: 1981
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Zakaz stosowania zanęt spożywczych
« Odpowiedź #302 dnia: 30.12.2022, 09:49 »
Ja dodam jeszcze, że mamy związek i warunki, gdzie wędkarze nie chcą płacić sporo, wielu odeszło z powodu wysokości składek. Dlatego gospodarka rybacka wg założeń nie może zakładać zarybień za spore kwoty, bo użytkownik poszedł by z torbami lub oszukiwał. Dlatego wpuszczanie narybku to normalna forma zarybień. Przy szczupaku mającym spore przyrosty nie ma sensu więc zarybiać dorosłymi sztukami, tym bardziej, że zazwyczaj nie ma ich skąd wziąć. Bo jak przez dwa lata hodować szczupaki w ośrodku zarybieniowym? Czym je karmić? Jest sens? Zerknijcie ile kosztują w ogóle zarybienia drapieżnikiem. Na Otmuchowie parę lat temu miał miejsce wał, gdzie dostarczono mniejszą ilość narybku sandacza, wędkarze zorientowali się i policzyli, że nacięto ich na około 20 tysięcy złotych. Jedno zarybienie!

Kolejna rzecz to obecne operaty. Aby zarybienia działąły nalezy okreslić potrzebną ilość narybku na dany akwen. Jak się to odbywa? Na podstawie czego? Ano głównie opiera się to o dane z rejestrów. Potem taki operat obowiązuje przez ...10 lat! Czyli źle określona ilość narybku, dziesięć lat takich zarybień. Który z wędkarzy rozumie, że już na poziomie samego określenia zarybień jest problem? Dlaczego RZGW blokowały dodatkowe zarybienia? Bo u nich w papierach stało, że w danej wodzie jest ryba, więc takie zarybienia są zbędne. A stan faktyczny był całkiem inny. Ale musieliby przyznać, że wszystkie dane mają do doopy, tak? 8)

Dlatego rozbija się to bezpośrednio o tę bezsensowną ustawę. Tu trzeba zmian dużych, kompleksowych a nie pudrowania. A co to oznacza? Właśnie to, że zarybienia to za mało, trzeba innego działania. A początek to ewaluacja danego zbiornika, określenie rzeczywiste jego rybostanu i dopiero nowy operat. Skąd wziąć na to kasę? I to pytanie zadawałem nie raz, bo wędkarze uja płacą państwu. Stąd między innymi ta kwadratura koła. Państwo scedowało obowiązki na użytkownika wody ale pewnych rzeczy nie da się tu zrobić. DLatego wędkarz musi zrozumieć, że nie będzie ani taniej ani nie da się brać jak do tej pory aby to działało. W innym wypadku będziemy oszukiwać samych siebie, że może być lepiej.

I tu wróćmy do pomysłu zarybiania dużym szczupakiem. Jest to niezgodne z założeniami aby brać materiał z dalszych rejonów (materiał genetyczny ma być z danej okolicy), jest to drogie jak cholera i wręcz niewykonalne, ośrodki zarybieniowe nie mają wielkich stawów do dyspozycji specjalnie dla hodowli szczupaka (ile ton by musiał wyhodować ośrodek na potrzeby okręgu?), do tego ryba ta szybko by została odłowiona. Efektów nie będzie, a jeśli już pojawi się więcej ryby tego gatunku, to fama łowiska spowoduje nalot większej ilości wędkarzy i pacyfikację nadwyżki do poziomu 'zero'. Czy to ma sens? A nie lepiej zadać sobie pytanie podstawowe, czyli co zrobić aby szczupaka było dużo? I dochodzimy do sedna, bo odpowiedzią jest odbudowanie stad tarłowych do takiego poziomu, aby tarło naturalne wystarczyło. Oznacza to nic innego jak konieczność limitowania zabieranej ryby i pilnowanie aby nie przekroczyć ilości dozwolonej do odłowu, tak aby nie uszczuplać stad. Inne działania to napełnianie wodą dziurawego wiadra.

Tak więc od tego nie ma ucieczki, no chyba, że wprowadzamy no kill na dwa lata na wszystkich wodach dla pewnych gatunków, a potem monitorujemy i działamy (w dwa lata szczupak osiąga około 40 cm). Nie da się inaczej tego zrobić, no chyba, że doczekamy momentu aż liczba wędkarzy zmniejszy się tak mocno, że ryba zacznie się odbudowywać. Ale taka perspektywa to może jakieś 10 lat jak nie 20...

I jeszcze raz. Pytanie jakie powinniśmy sobie zadawać to : co zrobić aby była ryba? Nie zaś jakim narybkiem zarybiać. To jak z kontem w banku. Nie da się wypłacać kasy w nieskończoność, trzeba ją wpierw zgromadzić. Polski wędkarz często jednak kombinuje jak z pustego konta wypłacić pieniądze. A co najgorsze w tym wszystkim, to przestaliśmy myśleć, zastanawiać się. Ja widzę tu 'syndrom rurki antysplątaniowej', którą z 10-15 lat temu stosował praktycznie każdy. Dlaczego? Bo by mu się zestaw plątał, jakie to proste! Uwierzyliśmy w pewne rzeczy, jak to, że ryba jest dzięki zarybieniom i nie widzimy innych rozwiązań, koniecznych. Doszukujemy się spisku w którym ktoś coś ukradł lub w czymś oszukał, ale dzieje się to w przypadku 100% zarybianych wód? No właśnie. Bo zarybienia nie działają, jak Polska długa i szeroka mamy wszędzie zdegradowane wody. Na pewno nie ma takiej ilości oszustw, chyba każdy przyzna mi rację tutaj?
Lucjan