Ja wiem,że można. Do niedawna(przez kilkanaście lat) zajmowałem się handlem żywą rybą i wiem,że się da nawet bez wody. Tylko w dzisiejszych czasach jest coraz trudniej (eko terroryści)zrobić to legalnie i zgodne z prawem. Kwiecień i wrzesień to bardzo dobre miesiące na zarybienia,bo rybą zdąży się zaklimatyzować przed zimą i zmiana wody (ph,tempetatura,itp,)nie ma tak dużego znaczenia jak np.w grudniu,gdzie zimna woda tylko pogarsza możliwość adaptacji. Ryby zakażone będą pływały bez oznak choroby w swoim starym środowisku i wystarczy zmienić im jeden z parametrów i choroba zacznie się rozwijać np.pleśniawka.
Dlatego jestem przeciwnikiem(nie jestem zwolennikiem) samodzielnego,masowego i nie kontrolowanego zarabiania. Szczególnie karpiem,sumem,amurem,tołpygą czy modnym kiedyś sumikiem kolczastym i do tego najczęściej w grudniu rybami z bazaru lub tzw.zwrotem z handlu po kosztach. Przenoszone w ten sposób choroby nadmierna ekspansja danego gatunku powoduje niekiedy nieodwracalne zmiany,a niekiedy właściwie katastrofę ekologiczną. Takie właśnie działania były przyczyną wymarcia znaczących ilości ryb w naszym zalewie. I mimo naszych apeli,żeby wyrzucać zakażone ryby chociażby nie miały wymiaru nie uzyskaliśmy takiej zgody do momentu potwierdzenia choroby przez Instytut w Puławach. Trwało to wszystko dwa miesiące,a w tym czasie ryby zdechły. Choroba ta jest prawie nie wyleczalna,więc tylko wyrzucanie miało sens,ale nikt nie chciał ryzykować karą i nie wymiarowe,bądź będące w okresie ochronnym ryby wypuszczono spowrotem.
Nieodpowiedzialne działanie kilku osób spowodowało,że woda która miała i tak bardzo mało ryb,nie ma ich teraz prawie wcale(płotki do 14cm i leszcze do 35cm)
O mało podobna sytuacja by miała miejsce w stowarzyszeniu którego jestem członkiem(nie oficjalnie,bo statut Pzw zakazuje uczestnictwa w innych organizacjach "paramilitarnych"),tylko tam koledzy wysłuchali moich uwag co do sposobu zarybiania i tylko nieznaczna część ryb trafiła do wody. Mimo sprzeciwu leśnych dziadków przerwano zarybienia, a na ryby wpuszczone został zdjęty czasowo limit i okres ochronny. Ryby zostały szybko wyłapane i można było zarybić jeszcze raz. Dostawca był w porządku,bo dał kilka większych karpi (powyżej 3kg)gratis,a każda ryba była oglądana i dopiero wpuszczana. Każde skaleczenie czy otwarcie eliminowało taki egzemplarz. Może to się wydawać głupie,ale jak ktoś ma nawet akwarium to wie czym to grozi.