Trochę żartem (ale może i pół serio
). Pomyślałem sobie: mam kolegę, co w budowlance robi. Poproszę go, żeby podjechał w nocy betoniarą i z rury (pod ciśnieniem?) wybetonujemy kawałek dna. Jeszcze teraz, zanim zacznie rosnąć ziele. A tak poważnie. Grabić mi się nie chce, ale jak nie będzie innego sposobu, to trudno, pomęczę się (choć może teraz tak mówię, a kiedy przyjdzie co do czego, to naprawdę, po drugie, nie będzie mi się chciało, a przede wszystkim po pierwsze, nie będę miał czasu).
Przyznam się Wam, że łowię od ponad 20 lat i nigdy nie złowiłem lina..
Nie jest to dla mnie nic niezwykłego. Mam znajomego, który teraz mieszka w Warszawie, ale urodził się, wychował i mieszkał na Mazurach. Całe życie łowi ryby. Człowiek półwieczny. I ma tak samo. Nigdy nie złowił lina. Posiada na swoim koncie naprawdę wspaniałe okazy. Są to jednak sumy, sandacze, płocie, szczupaki, leszcze...