Moje ubiegłoroczne doskonalenia metody zaczynaja przynosić jeszcze większe sukcesy. O ile w roku ubiegłym bazowałem w głównej mierze na mixie bardziej sypkim o tyle w tym roku postawiłem na wygrubienie zanęty z myślą o większych leszczach. Na dwóch ostatnich wyprawach zurzyłem po ok 5 podajników sypkiej zanęty MMM a resztę ok 50 stanowiła mieszanka pelletów 3,4,6 i 8 mm ( bateina , halibut i zwykłe rybne ). Efekty - 1 wyprawa - 5 leszczy po ok 1,5 kg , natomiast nocka z ostatniego piątku na sobotę rozwaliła system. Od godz 21 do 5 rano na brzegu wylądowało 14 leszczy i jeden karaś ( największy 2,9 kg , 6 szt po ponad 2 kg najmniejszy 1,2 kg , karaś 1,2 kg ) . Hol drugiej 15 zakończył się niepowodzeniem ze względu na 5 metrowy pas grążeli o który oplątywały się ryby. O ile w roku ubiegły pikantna dała mi większość ryb to ostatnio prawie wszystkie ryby padły na bumbelas tuti drenanna ( zapomnianego i wyschniętego na kamień , miałem problemy żeby go przewiercić ), którego spisałem już na starcenie bo nie przynosił mi żadnych efektów. W czasie łowienia przetestowałem z 10 rodzajów zapachów ale bez tej truskawki miałbym tylko jedną rybę a tak miałem za plecami co 15 min widownie. Rodzynkiem wyprawy było branie karpia nad ranem , który postawił efektowną świecę na środku zbiornika i przetarł żyłkę o płetwę - coś pięknego. Brania leszczy objawiały się delikatnym drganiem szczytówki tak jakby płotka skubała. Po dłuższym czekaniu zacięcie było puste, należało ciąć po pierwszych ruchach. Na następną wyprawę zabiorę tylko pellet 6 i 8 mm .