Miło mi słyszeć że ktoś jeszcze we mnie wierzy i mam uznanie ale Tomek B ma trochę racji. Zawody wygrywa ten kto się na nie zapisze , przyjedzie , dopasuje się do ryb i będzie umiał poradzić sobie z ich wyciągnięciem. Łowisko Pacyfik jest bardzo specyficzną wodą . Łowie na nim ok 150 razy w roku rożnymi metodami ( tyczka, method feeder , pellet waggler) i tak od 4 lat . Przez te wszystkie lata nauczyłem się tego czy owego i wiem co można danego dnia wyciągnąć a tej wody w tym miejscu.
Ale nauczyłem się też te wszystkie dni i godziny przesiedziane na testowaniu zanęt , przynęt itd. nie idą na marne.
Jeżdżąc po zawodach komercyjnych w całej Polsce ( ok. 30 rocznie) zauważyłem że co sprawdza się na Pacyfiku to działa wszędzie z podwójną siłą , więc to moje małe łowisko Pacyfik traktuje niemal jak swój staw i czuje się na nim jak ryba w wodzie.
Qarg - każde zawody wędkarskie charakteryzują się swoimi prawami i wszystkie drobne niuanse mają ogromne znaczenie gdy spotyka się 24 facetów podobnie łowiących, a wygrywa tylko jeden. Rzeczy na które nie mamy wpływu mogą powodować że wędkarz który najlepiej dopasuje się do ryb jest dopiero np. 3 bo: obok niego sąsiad podejmuje tyle złych decyzji za które pokutują inni i .... trzeba się z tym pogodzić .
Jestem ok 200 razy w roku na rybach (nic innego tak naprawdę nie umiem robić i nic innego tak bardzo nie kocham) ale nigdy powtarzam nigdy nie mowie że wygram dopóki waga nie zważy ostatniego zawodnika. A każde zawody traktuje jak wojnę która trzeba wygrać by dalej żyć . Nie ma opcji żebym pojechał w Polskę i wystartował w zawodach bez treningu, rozpoznania wody, dopasowania sprzętu itd. Szczerze polecam każdemu z forumowiczów którzy myślą że już wszystko o rybach wiedzą wystartować choć raz w zawodach wędkarskich a zobaczycie zupełnie inne style myślenia ( raz lepsze raz gorsze) ale inne co pozwoli WAM stać się jeszcze lepszymi wędkarzami .