I opowiem ciekawą historię, jaka miała miejsce na Bażynie, wodzie specjalnej PZW na Śląsku. Łowiłem z Kamilem, i przyjechał do nas Piotrek z dwoma znajomkami, też goszczącymi na forum
Łowili Metodą, podczas gdy my ciężko nęcąc. Mieli rybę za rybą, bo na tej mocno zamulonej wodzie plusk podajnika wabił ryby i naprawdę dawało to efekty. Opiekun zjawił się z marsowa miną, ponieważ on i jego kumple, korzystający dość często z trunków o większej mocy, nie łowili wiele. Zrobiło się nieprzyjemnie, bo chłopaki niby kaleczyli ryby, fakt faktem mieli mały podbierak, ale karpie też nie były wielkie, takie średnio 5-7 kilogramów. Rzekomo kaleczono każdą rybę łowiąc w ten sposób. Jako, że kojarzono mnie z zeszłego roku, bo zrobiłem 'dobry' film o tym łowisku, miałem lekką taryfę ulgową, więc włączyłem się do dyskusji i pokazałem złowione pyski dwóch karpi, pytając opiekuna, gdzie widzi dziurkę po haku. Bo nie było w dwóch przypadkach, hak nie pozostawił praktycznie żadnego śladu. I udało się sytuację opanować
Więc jak karpiarz chce mi wmówić, że feederowiec kaleczy rybę, to śmiać mi się chce. Zwłaszcza jak głos zabierają ci, co łowią z hakami z zadziorami, w dużych rozmiarach. Mój znajomy karpiarz uznaje tylko dwa rozmiary, nr 4 i 2. I faktycznie, ryb nie spina tyle i się zacinają ładnie, ale po haku pozostaje mały krater, który można by zakwalifikować do szycia
I jeszcze raz, łopatologicznie dla karpiarzy. Jeżeli ktoś założy mały hak do kija karpiowego, który ma małą amortyzację, to takie kontuzje wystąpią. Jednak przy bardzo mocno amortyzującym feederze to rzadkość aby coś rozciąć. W zdecydowanej większości przypadków pozostaje mała dziurka, niekrwawiąca, której po wyjęciu haka nie widać. A hak bezzadziorowy ryba gubi bardzo szybko