Niech chodzi o zysk, przecież na tym polega biznes. Ktoś coś sprzedaje a inni kupują. Tylko niech te relacje będą takie, jakie być powinny. Mnie to nie przeszkadza, że ktoś chce mi sprzedać jakiś produkt. Jestem z tego zadowolony. Jeśli chce mi go sprzedać więcej sklepów, dystrybutorów to tym bardziej, ponieważ mam wybór. Modelowo jednak powinno to wyglądać tak, że firmy w związku z istniejącą konkurencją zabiegają o klienta, oferując mu nie tylko produkt ale też korzyści z nim związane i robią to w sposób, który kupującemu daje pełną satysfakcję z nabytego sprzętu i czuje, że ktoś o niego zadbał przez co ostatecznie jest też przekonany o słuszności swojego wyboru. Natomiast marketing polskiej branży wędkarskiej wygląda nieco inaczej. Klient zabiega, nierzadko prosi o uwagę sprzedawcy, często jest olewany i ignorowany. Jeśli transakcja wiąże się z problemami typu uszkodzenia sprzętu, reklamacje - wtedy często ma wrażenie, że jest ciężarem. A jest klientem, który nabył towar i który być może przywiązał by się do firmy, która o niego dba - tutaj nie ma podejścia długofalowego, jest tylko nastawienie na szybki zysk. Oprócz tego, pojawiają się również głosy, że mamy być wdzięczni wystawcom za to, że są, że pokazują się i reklamują. W porządku, mogę to uznać za plus dla firmy ale czy mam być za to aż wdzięczny? Wdzięczny mógłbym być wtedy, kiedy ktoś rozdawał by produkty za darmo a oprócz tego wystawiał się na targach. Ale ktoś to sprzedaje, więc to jest w jego interesie, żebym ja jako klient zapoznał się z jego produktem i ewentualnie dokonał wyboru. Takie targi wędkarskie to doskonała okazja dla firm, producentów czy sklepów do lokowania marki, produktów, do wyrobienia sobie dobrej opinii, do pokazania siebie z dobrej strony. Wędkarstwo to obecnie biznes z ogromnym potencjałem. Tak ogromnym, że na rynku rok rocznie powstają nowe sklepy, firmy, pojawiają się nowe i nieznane marki. To, które przetrwają weryfikuje rynek i klienci. Ilu z Was spotkało się z sytuacją, że chcieliście nabyć produkt jakiejś firmy ale zamiast pomocy sprzedawca czy dystrybutor najzwyczajniej Was olewał? Mnie zdarzyło się takich sytuacji co najmniej kilka! To jest taki biznes, z którego mądry marketingowiec potrafił by tyle wycisnąć, że głowa boli.
Targi odbywają się w czasie, kiedy większośc wędkarzy dłubie w nosie i buszuje po internecie. Targi to dla nich okazja do obcowania ze swoim hobby w tym nudnym nieco czasie, pozbawionym emocji, wrażeń, kolorów. Firmy zamiast to wykorzystać i zapewnić wędkarzom wydarzenie na miarę wędkarskiego orgazmu - przyjeżdżają, wystawiają towar, niektórzy sprzedają w zawyżonych cenach i ... i nic więcej! A temu muszą towarzyszyć emocje! Trzeba walczyć o klienta, dopieścić go, zapewnić mu wrażenia. Pokazać firmę w kolorach, uświadomić jakie korzyści odniesie używając ich produktów, pokazać mu przed oczyma to, czego nie może dojrzeć zimą, siedząc w domu i oglądając zakurzony sprzęt, czekający na wiosnę. Brak polotu, brak świadomości, brak jakiejkolwiek weny twórczej. Ceny? No ludzie! Jak ulokować produkt? Sprzedając go! A sprzedaje się go po cenie konkurencyjnej, promocyjnej. Klient kupi, sposoba mu się - kupi kolejny raz. Pochwali się znajomym, pochwali się na forach, w sieci... To jest zawsze plus! Jeśli natomiast prowadzi się sprzedaż na targach, żeby wydoić od "masy" kasę bo jest okazja... wybaczcie - ja tego nie kupuję.
W zeszłym roku na targach miałem przy sobie ponad 1000 zł. Wydałem 20 zł (nie liczę kiełbasy i piwa
) Kto na tym stracił? Ja? Nie! Wydałem gdzieś indziej. Krótkowzroczność mnie przeraża.
Nie chcę kupować produktów za pół ceny, nie chcę ich za darmo. Ale jako klient chcę czuć się choć na chwilę "oszukany"! Kupić coś w zajebistej promocji 5 zł taniej! Dostać gratis w postaci naklejki czy innego firmowego gadżetu. Być zaproszony na stoisko, przywitany z uśmiechem. Mieć wrażenie, że uczestniczę w zajebistej IMPREZIE a nie jarmarku, na którym kręcę się z opuszczoną głową wśród tłumu ludzi a sprzedawca zagląda na mnie zza lady i pyta jak zwykle czy czegoś potrzeba. Ale my w Polsce, nie mamy nawet wrażenia tego, że ktoś Nas oszukuje. Firmom wędkarskim po prostu się nie chce. A pojęcia o biznesie i marketingu uczyły ich sklepowe z PRL.