Trochę ten tego, najpierw piszesz, że jesteś gotowy zapłacić więcej i przyjść na gotowe, a później narzekasz na stawki. To albo chcesz płacić dużo i przychodzić na gotowe, albo płacić gówno i mieć takie gówno jak jest teraz.
Kolego, ja nie narzekam na wysokość opłat, tylko na dysproporcję rocznej i dziennej. Czujesz różnicę? Czy dalej "nie ten tego" i mam to jakoś np. narysować?
pit1984, masz absolutną rację. Przy obecnych limitach wpuszczenie mięsiarskich dziadów na taką wodę skończy się zrównaniem jej ze standardem PZW. Ale ja chyba wspominałem o drastycznym zmniejszeniu tych limitów i zamienieniu ich na limity roczne. To jakoś pominąłeś ...
Ponadto, czy ja gdzieś napisałem, że jestem za tym, żeby Wody Polskie przejęły sterowanie wędkarstwem w Polsce??? Proszę, nie wkładajcie mi w usta słów, których nie powiedziałem/napisałem. Ani nawet nie zasugerowałem, ponieważ cały czas piszę o tym, jak (moim zdaniem) powinien funkcjonować PZW.
Wiesz dlaczego jest taki ścisk na nokillach? Ponieważ to jedne z niewielu miejsc, gdzie można się pobawić w wędkarstwo z rybami. Na pozostałych wodach grasują, w świetle obowiązujących limitów, rabusie, którzy czynią z nich mniejsze lub większe pustynie. Teraz wyobraź sobie, że rabusie w ogromnym stopniu mają ograniczony ten przywilej. I co dla nich gorsze, mają realną wizję kontroli tego co robią. Za "chwilę" okazuje się, że i w tych "gliniankach obok" są ryby i tez można sobie fajnie połowić. Czy nie byłoby fajnie dla nas wszystkich gdyby ten "ścisk" z nokilla rozłożył się na 5 czy 10 innych wód? Czy nie byłoby fajnie móc przyjechać w sobotę czy niedzielę o 8.00 i mieć gdzie usiąść?
Taki sam tłok jak na nokillach jest na komercjach. Czy to znaczy, że PZW powinno wprowadzić w całym kraju takie same zasady i opłaty? No chyba nie.
Luk, mnie zarzucasz, że jestem z "komuny" czy chcę jej powrotu, a sam opowiadasz, bez urazy, głodne kawałki o pracy społecznej członków, która jest sztandarowym hasłem tego okresu. W kilku poprzednich postach wyjaśniłem dlaczego wtedy to jeszcze miało jakiś sens w ujęciu krajowym. Pozwolisz, że nie będę się powtarzał.
Żeby było jasne, ja bardzo cenię ludzi udzielających się społecznie. Choć ciężko mnie uznać za obiektywnego, ponieważ sam pomagam dość wydatnie dwóm stowarzyszeniom, choć akurat nie związanych z wędkarstwem. Jednak te stowarzyszenia mają po kilkadziesiąt - kilkuset członków, a nie 600 tys, czy ponad milion, gdyby popatrzeć na wędkarzy, którzy mogliby również być w PZW, gdyby zmienić je na coś lepszego. I mają zasięg lokalny a nie ogólnopolski.
Sorry, ale opieranie całej strategii stowarzyszenia o zasięgu krajowym i potencjalnie zrzeszającego nawet milion członków, na pracy społecznej tych członków jest wg mnie archaizmem. Przecież sami piszecie, że większość wędkarzy, łącznie ze mną, chce "zapłacić i mieć". To jaki macie pomysł na tę większość? Przekonać ich do tego, że wędkarzem może być tylko pracujący społecznie? A może przejąć władzę nad wodami i ich zmusić?
Większość chce "zapłacić i mieć" z prostego powodu. Bo tak działa gospodarka rynkowa i z tym mamy do czynienia na co dzień. Jeśli chcę zjeść chleb to idę do sklepu i kupuję, a nie jadę z kolegami ze stowarzyszenia w pole kosić zboże. Jeśli chcę pójść na basen, to płacę opłatę i wchodzę, a nie idę w czynie społecznym kopać dół czy układać płytki w niecce. I tak jest ze wszystkim.
Potwierdza to zresztą "aktywność" większości członków PZW. Luk, Uważasz, że jesteś w stanie to tak pstryknięciem palców zmienić? Sorry, ale żyjesz w alternatywnym świecie.
Sugerujesz, że w zaproponowanym przeze mnie układzie trzeba będzie zapłacić 1000 czy 1500 zł. Na podstawie czego to wyliczyłeś?
A jak jest w Twoim układzie? Zakładasz, że zrobisz sporą grupę kontrolujących na bazie SSR? Wyposażysz ich w odpowiednie środki i powiesz, że w ramach ich darmowego trudu wymagasz 20 czy 50 kontroli dziennie, tak? Proponuję, żebyś się przyjrzał losowi wszelkich spółdzielni, które weszły w wolny rynek ze sporym majątkiem i opierały się na takich nierealnych założeniach. W zdecydowanej większości już ich nie ma i zdecydowana większość z nich upadła pozostawiając swoich spółdzielców z niczym. Powtarzam, takie zabawy w społeczną pracę można sobie uprawiać na poziomie kilkudziesięciu kolegów, którzy biorą sobie za punkt honoru zajęcie się jednym czy dwoma zbiornikami. I ja nikomu tego nie bronię, można założyć stowarzyszenie, wydzierżawić wodę i działać na swoim. Ale to nie może być pomysłem dla wszystkich (czy chociaż większości) wędkarzy.
Oparcie kontroli tylko czy w znacznym stopniu na służbie społecznej skończy się tym, że będą bardzo mocno chronić wodę "preferowaną" co widać z wypowiedzi kolegi, który miał 5 kontroli na 10 wyjazdów. A na pozostałych dalej będzie gruz i kontrola będzie raz na 10 lat. Tak, takie są interwały na większości wód PZW. Nie zapewniając sobie pieniędzy na odpowiednią ilość służb kontrolujących respektowanie regulaminu, można sobie wprowadzać nokille albo nawet obowiązek wpuszczenia ryby za każdą wyholowaną i nic to nie zmieni. I wcale nie trzeba postawić jednego człowieka czy systemu kamer przy każdej wodzie, jak to jest na komercji. Wystarczy, że będzie większe prawdopodobieństwo tej kontroli i szansa na to, że wędkarz zgłaszając łamanie regulaminu będzie miał możliwość oczekiwać jakiejś reakcji. Zdaję sobie sprawę, że wyeliminowanie do zera ryzyka łamania regulaminu czy kłusownictwa jest niemożliwe. Ale jest tu ogromne pole do poprawy i wcale nie wymaga ono setek milionów złotych rocznie.
Ja nie napisałem, że nie chcę rejestrów. Aczkolwiek uważam, że rejestry w obecnym kształcie służą tylko w jakimś stopniu przy kontroli, których praktycznie nie ma. Dla okręgów to bezwartościowa kupa makulatury, co pokazały jednego z forumowiczów, abstrahując od tego jakie miał pobudki do zarejestrowania się na nim. Liczby nie kłamią. Natomiast chciałbym przypomnieć, że mamy XXI wiek i związaną z nim technologię, kto by nie chciał załatwić takich praw jak zakup zezwolenia, zameldowanie się na łowisku czy zgłoszenie zabieranej ryby za pomocą telefonu? Czemu służą te szopki ze znaczkami, drukowanymi zezwoleniami itd.? Utrzymywaniu drukarni znajomka? Owszem, jeśli ktoś jest antytechnologiczny albo nie chce brać smartfona na ryby to może to nadal robić tradycyjnie. Ale takich będzie może ze 2-3 procent. Takie rejestry gdzie system uzupełnia od razu bazy danych są bardzo wartościowym narzędziem i można z nich czerpać realną wiedzę. A te poplamione, pobarzgrolone skostniałymi pacami i 10 razy przemoczone tekturki można sobie tylko wsadzić ... wiadomo gdzie. Pomijam już wiedzę np. służby kontrolnej gdzie aktualnie jest spora ilość wędkarzy lub gdzie wędkarz na łowisku jest sam i teoretycznie może mu przyjść do głowy, żeby sobie pokłusować. Do tego brak skarbnika i innych reliktów przeszłości. Nie zauważyłeś, że większość dużych przedsiębiorstw właśnie na tego typu rozwiązaniach buduje swoją pozycję na rynku i zwiększa swoją konkurencyjność.
I wzorce trzeba czerpać właśnie z przedsiębiorstw, dużych, o zasięgu ogólnopolskim i dobrze sobie radzących na rynku. A nie z lokalnych stowarzyszeń czy nieformalnych grup pasjonatów, którzy są świetni ale na małą skalę. A Polski Związek Wędkarski ma być organizacją dla wędkarzy z całego kraju.
Jeśli chcesz zrobić sobie "elitarną" organizację aktywistów wędkarskich i zamknąć się we własnym gronie i nie wpuszczać wędkarzy "wakacyjnych", to załóż sobie Polski Związek Niezależnych Okręgów/Kół Wędkarskich. Wydzierżawcie sobie wody, wprowadźcie swoje zasady i róbcie co chcecie. Jeśli PZW będzie w końcu umiało zapewnić wszystkim wędkarzom dobry (wcale nie jakiś luksusowy) standard wód, to każdy będzie miał w dupie czy jakieś stowarzyszenia przejmą sobie 10 czy 20 % wód, bo i tak będzie gdzie uprawiać wędkarstwo na dobrym poziomie. Natomiast ten bardzo dobry i wybitny będzie dostępny dla aktywistów (lub bogaczy, bo i taki stowarzyszenia mogą przecież powstać) w ich stowarzyszeniach.
Zresztą zwróć uwagę na to jak zachowują się (choćby w tym wątku) rewolucyjni aktywiści. Jeszcze niczego nie zrobili/nie rozpoczęli a już zaczynają się dzielić. A kto to rości sobie prawo do występowania w imieniu wędkarzy? Kim są, czego chcą? O kurwa, to spinningiści. O ja pierd..lę, to karpiorze.
Śmiech na sali. I dziwicie się, że jakiś jeden z drugim mierny polityczyna rozgrywają Was jak małe dzieci? Wystawiacie się im na tacy. Szukając jakiejś ułudy świata idealnego pozostajecie na marginesie polskiego wędkarstwa, które być może za chwilę zostanie przejęte przez kolejny urząd. Przy owacjach na stojąco ze strony naszych kolegów wędkarzy. Jeśli spełni się czarny scenariusz, to będziemy czytać/słuchać w jakimś medium wędkarskim jak to jest zajebiści, chociaż być może będzie gorzej niż jest. I Będziecie bezsilni. tak samo jak teraz słysząc w radiu czy telewizji, że "obniżyliśmy podatki, obniżyliśmy cenę prądu, gazu i paliwa i wszystkim żyje się lepiej". Szlag w środku trafia jak się tego słucha ale zrobić z tym coś nie sposób.
I na koniec słowem wyjaśnienia. To o czym piszę to tylko konstruktywna (na miarę możliwości) krytyka i pewne rady kogoś patrzącego na to z boku. Ja nie mam żadnego powodu, żeby tutaj agitować za takim czy innym rozwiązaniem. Można powiedzieć, że ja sobie poradzę w każdej sytuacji. Faktycznie, jakoś tak się życie ułożyło (pewnie nie samo), że stać mnie na zapłacenie za wody prywatne nawet 1000 zł rocznie jeśli będzie potrzeba. Zatem dla mnie wody ogólnodostępne może zniszczyć każdy (PZW, WP, nowe PZW pod znakiem łączenia przez dzielenie
itd.). Oczywiście będzie mi bardzo przykro, ale sobie poradzę. Zresztą patrząc na ten rynek przewiduję w najbliższym czasie dalszy wzrost udziału wód komercyjnych w preferencjach wędkarzy. Tak samo jak z każdą branżą na początku są pojedyncze sklepy, w których jest drogo i każdy działa na tyle, na ile go stać. Ale potem ktoś wpada na pomysł połączenia sił, zrobienia sieci i zaczyna rosnąć pozycja, zaczynają spadać koszty, przez co można obniżyć ceny. Można wydzielić "sklepy" specjalizujące się tylko w pewnym asortymencie, żeby być bardziej atrakcyjnym dla klienta. Co więcej, można nawet powołać sobie organizację lobbującą za tym, żeby jej członkom robiło się biznes lepiej/łatwiej/zyskowniej. I jeśli ogólnodostępne wody tak jak dotychczas będą słabe i wokół nich będzie trwać tylko walka o wpływy, to na prywatnym rynku łowisk do takich działań dojdzie. Cena dla klienta spadnie, a wtedy upadnie też ostatni argument za pozostawaniem wędkarzy w Związku. Nawet tych przeliczających przyjemność z wędkowania na pieniądze.
Jeśli ktoś chce podyskutować na argumenty, to zapraszam. Natomiast w skrajnej demagogii, przekrzykiwaniu się, snuciu nierealnych wizji czy kłótniach nie chcę brać udziału. Jeśli któraś z moich wypowiedzi została w ten sposób odebrana, to serdecznie przepraszam. Jestem na forum żeby czerpać wiedzę od lepszych wędkarzy, dzielić się swoimi doświadczeniami, a nie prowadzić polityczną krucjatę. Zatem pozdrawiam wszystkich i życzę Wam jak najlepszych wód, za jak najmniejsze pieniądze. Zresztą sobie również tego życzę.