Poruszacie tutaj chłopaki ciekawą i ważną problematykę.
To prawda, na większości wód jest słabo. Winne są temu RZGW, o ogólnie chyba zwykła korupcja "u góry"..
Ale już trochę gorzej "pojmuję" ewentualny sposób rozwiązania tych problemów.
Wybaczcie, że nieco spłycę ton tej rozmowy...Ale kiedyś 15-20 lat temu, przynajmniej w mojej okolicy było zdecydowanie lepiej. Wody po prostu należały do PZW, i były bardzo dobrze zarybiane. Jeżeli wiązało się to z dodatkową opłatą, (tzw. "S") to wynosiła ona wówczas...5 zł rocznie!! Dotyczyło to kilku okolicznych wód, podlegającym różnym kołom.
A wody te były kapitalnie zarybiane. Wiadomo, że w owym czasie był boom na karpia, i nawet moim zdaniem czasem wpuszczano go aż za dużo!
Ale nie tylko karp. Także lin, szczupak, sandacz, węgorz!!, płoć, jaź. No i ładne leszcze,- z tzw przerzutów z odry.
Wody te były bajecznie rybne. Już gdzieś wspominałem, że może nie aż tak rybne, jak te łowiska komercyjne w UK.
Ale przynajmniej ja osobiście, wcale nie marzę o wodzie w której dziennie można złowić 10 kilkukilowych karpii, bądź 25 łopat...I zarybionych tak mocno, że latem konieczne jest stosowanie aeratora, żeby ryby się nie podusiły...Nie wiem czy powinniśmy iść w tym kierunku... Dla mnie łowienie w takiej wodzie byłoby już mało atrakcyjne, i kojarzy się z "wyciąganiem" ryb w stawie hodowlanym...Choć to najpewniej rzecz gustu i upodobań...
A historia pokazuje, że można mieć ciekawe, atrakcyjne łowiska.
Nawet niedawno drogą elektroniczną rozmawiałem z byłym zawodowym karpiarzem Andym Little. Oficjalnie odwiedził nasz kraj na początku lat 90tych. Powiedział m.in. że mamy wspaniałe, naturalne, dzikie łowiska, na których łowienie jest z pewnością znacznie bardziej emocjonujące niż w UK. Tylko powinniśmy bardziej zadbać o te wody, bardziej je szanować i doceniać.