Cześć
Odkopuję temat, bo po pierwszych testach na wodzie - mam już kilka wniosków i spostrzeżeń... Podsumuję z góry - a rozwinę później - TO CHYBA DZIAŁA

Po kolei:
Pierwszy test - 06,04 - Moje pierwsze wędkowanie w tym roku - zawody spławikowego rozpoczęcia sezonu w moim Kole. Woda PZW, około 2 m głębokości, woda stojąca. Pogoda była przeokropna! Nie połowił nikt. Trafiały się sporadyczne uklejki, drobna wzdręga, leszczyk. Na zawodach miałem ochotkę żywą, pinkę i ochotkę żelatynową. Źle to rozegrałem, i zamiast szybko przezbroić wędkę i punktować ukleją - uparłem się na czekanie na płoć/leszcza. Złowiłem w sumie 900 gram ryby (miejsce 8 na 25 zawodników)

. Ryby brały bardzo chimerycznie, skuteczność łowienia była żałosna - nie dość, że trudno było trafić i utrzymać zestaw w polu nęcenia (północny, porywisty wiatr - ciężko było w ogóle wędkę utrzymać momentami), to jeszcze ryby brały tak - że ciężko było cokolwiek wciąć przy haku 18-20 i pojedyńczej ochotce na haczyku...Ryby skubały i wysysały robaka, nie połykając haczyka. Na pinkę brań niemal nie było.
Od drugiej połowy zawodów, kiedy już przeczuwałem że w tych warunkach nie zbuduję sensownego wyniku - łowiłem tylko na żelatynową imitację. Ryby brały - ale połowę brań pudłowałem z zacięciem.
Z tego doświadczenia - Wniosek pierwszy, w sumie optymistyczny na przyszłość -
żelatynowa ochotka nie odstrasza ryb 
Ale test ten był mało wiarygodny, przez warunki jakie były na wodzie....
Drugi test - - zeszła sobota - rekreacyjnie, woda stojąca PZW - około 3m głębokości - bat i zestaw/nęcenie pod płoć/leszcza. Na przynętę miałem ochotkę żywą i żelatynową. Do zanęty poszła ćwiartka mrożonego jokersa. Ilościowo - wędkowanie bajka! Jakościowo - słabo

Trafiłem w ławicę drobnej wzdręgi, która nie pozwalała przynęcie dotrzeć w okolice dna. Nic nie dawało pogrubienie zestawu, kombinacje z obciążeniem - doszedłem do spławika 4g, i nawet przy skupionym obciążeniu, przynęta nie dolatywała do dna - drapieżna wzdręga "palczak" - porywała wszystko co wpadło do wody. Po kilku rybkach na żywą ochotkę - już do końca sesji - łowiłem wyłacznie na żelkową imitację. Bez zmian w reakcji ryb
Branie następowało w zasadzie w każdym rzucie. Trudno tu wnioskować co do skuteczności przynęty - bo w tych warunkach - myślę, że ta wzdręga żarła by nawet kawałek czerwonego sznurka na haczyku....
Ale, wnioski pewne mam:
- po pierwsze - nie straszy ryb

- po drugie - ochotka żelatynowa, przy tej temperaturze wody - dobrze trzyma się haka. Nie spada, nawet przy zarzucaniu "zza pleców". Spokojnie wytrzymuje na haczyku nawet kilka przerzuceń zestawu. Ba! Zdarzało mi się nawet złowić po 2 rybki bez konieczności zmiany przynęty.
- ma fajną cechę (szkoda że nie wpadłem na to na wcześniej opisywanych zawodach!) - można nadziać na haczyk, i pazurem "odciąć" ile chcemy - by ryba nie mogła "ciągnąć" za robaka - jak na to wpadłem, to skuteczność zacięć polepszyła się radykalnie! Z żywą ochotką tego nie zrobimy - pozostaje "zawijanie" jej na haku - co zabiera czas, wymaga chirurgicznej precyzji i delikatności, bo inaczej powoduje uszkodzenie larwy i na haku zostaje "flak".
Ogólnie, wędkowanie zakończyłem po około 3 godzinach, w trakcie których złowiłem blisko 140 rybek. Tylko 6 czy 7 z nich przekroczyło wymiar 15 cm
Trzeci test - wczoraj - rekreacyjnie, ta sama woda co w sobotę, ale tym razem - feeder klasyczny. Łowiłem na około 4 m głebokości, koszyczkiem 30g. Przynęta - ochotka żywa, pinka, ochotka żelatynowa. Haczyk 16, na który nadziewałem 3 ochotki+1pinka, albo 2-3 grubsze "larwy żelatynowe".
Brań było mnóstwo, niestety - znów same drobne rybki. Dominowały drobne wzdręgi, było kilka krąpi. Pominę milczeniem moją skuteczność....

a i mocny wiatr nie ułatwiał sprawy - ale pobawiłem się troszkę. I znów kilka wniosków:
- ilość brań porównując ochotkę żywą do imitacji - była podobna. Ale znów - ciężko wyciągać wnioski, jak bierze głównie wzdręga - która zeżre wszystko....
- w wodzie chłodnej - przynęta sprawuje się bardzo dobrze. Nawet, po 15 minutach w wodzie - po ściągnięciu zestawu - trzyma się dobrze haczyka.
- Niestety - mam obawy czy sprawdzi się w miesiącach letnich... Wczoraj było około 22 stopnie ciepła, a gdy (czarna, aluminiowa) puszeczka z przynętą poleżała w pełnym słońcu - to żelkowe robaki zrobiły się lekko lepiące, wyraźnie zmiękły. Schowanie puszki w cień, zniwelowało problem - ale, chyba to się nie uda przy wyższych temperaturach. Miałem nad wodą wersję opartą o żelatynę - muszę przetestować wersję z agarem w składzie - która z założenia powinna być bardziej odporna na ciepło.
W ostateczności - myślę, że procedury przewidziane dla żywej ochotki w lecie - pozwolą i na skuteczne stosowanie żelatynowej imitacji. Styropianowe pudełko, albo wkład chłodzący w torbie i po kłopocie

Reasumując dotychczasowe spostrzeżenia - jedno na pewno: nie straszą ryb! A to już sukces

Nie spadają z haka, dają możliwość regulacji "długości przynęty", co przy himerycznych braniach albo drobnej rybie - przekłada się na skuteczność zacięć. Czyli, puki co - chyba jest potencjał

Po Świętach, żelki przejdą test na wodzie płynącej - bo szykują się zawody feederowe na Wiśle... Przetestuję ochotkę, ale również krążki ochotka-konopia. Dam znać jak pójdzie.
Pozdrawiam, Andrzej