Autor Wątek: O zarybianiu rzeczy kilka - z pracy dr Arlinghausa  (Przeczytany 1791 razy)

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Pewien prawnik podrzucił nam  taki tekst :) Jest to tłumaczenie pracy guru ichtiologii - dr Roberta Arlinghausa z Niemiec. Te rzeczy powinny być znane większości wędkarzy, aby wiedzieli co należy robić aby ich łowiska były mocne.

Jeżeli możecie, kopiujcie ten tekst i podrzućcie do swojego koła, tak aby wędkarze mogli zapoznać się z tym ABC zarybień. Polskie bezrybie to między innymi złe podejście do tego jakże ważnego tematu. Spory procent polskich wód jest zarybiany bez powodzenia, gdyż popełnia się jeden lub kilka błędów naraz. Niestety, w okręgach jest masa ludzi na etatach, brakuje zaś ichtiologów, którzy mogli by pomóc właściwie podejść do gospodarki wędkarskiej każdego zbiornika. Dlatego tak ważne jest aby rozumieć co należy robić lub poprawić, aby zarybienia dały efekt. Należy wręcz sprawdzać jak się zarybia i czym, nie tylko czy zgadza się ilość i waga ryb przewidzianych do zarybień. Warto też zerknąć na termin zarybień. W pracy wyraźnie mówi się o tym, że najlepiej jest zarybiać wtedy, kiedy narybek ma sporo pokarmu. Może więc zarybienia jesienne nie są wcale takie dobre, lepsze byłyby na wiosnę? :)

Praca ta dotyczy Niemiec, ale aktualna będzie tak samo w Polsce.

Kopiujcie i rozpowszechniajcie! Tutaj wersja w google docs, gotowa do druku: https://docs.google.com/document/d/1cPVoLnGNYd0YWbxMphaUkejkP6UrzBsvwW3zkmtKqaQ/edit?usp=sharing

------------------------------------------------------

"Zarybianie – 10 zasad postępowania" Prof dr. Robert Arlinghaus, Leibniz Institute of Freshwater Ecology and Inland Fisheries & Humboldt Universität zu Berlin, Instytut Rybactwa Śródlądowego i Ekologii Wód im. Leibniza oraz Uniwersytet Humboldta w Berlinie

Idea zarybiania jest prosta i łatwa w realizacji. Z ikry uzyskanej w procesie sztucznego lub naturalnego tarła, w kontrolowanych warunkach środowiska, przy wysokiej przeżywalności osobniczej, uzyskiwany jest wylęg względnie formy młodociane ryb. W końcowym etapie wpuszczane zostają one do użytkowanych rybacko-wędkarsko wód, w celu wzmocnienia bytujących tam populacji ryb, a także zwiększenia wysokości ich odłowu. Z rybackiego punktu widzenia zabieg zarybiania powinien być wieńczony sukcesem, niejednokrotnie też nie ma dla niego innej alternatywy, jak chociażby w przypadku ponownego wsiedlania wymarłego gatunku, lub utrzymania gatunku nierozradzającego się samodzielnie. W zbiornikach powyrobiskowych mogą być nimi np. karp, węgorz lub pstrąg tęczowy.

Jeśli jednak dokładniej przyjrzymy się problemowi, nader często zarybianie nie osiąga zamierzonego celu. Zwłaszcza dzieje się tak wówczas, gdy do obsady wykorzystane zostaną zbyt małe ryby lub ryby niewłaściwie dobrane do warunków środowiska, które na dodatek będą się rozmnażać. Kolejno przedstawionych zostanie dziesięć zasad wskazujących jakie postępowanie prowadzi do niepowodzenia zarybienia, względnie powstania nieakceptowalnego ryzyka ekologicznego. Tych dziesięć, obrazowo prezentowanych zasad, pozwala również na odróżnienie niewłaściwych od właściwych praktyk zarybieniowych, służących zachowaniu naturalnych populacji ryb, jak również poprawiających atrakcyjność wędkarską wód. Tematykę tę szczegółowo omówiono w podręczniku poświęconym ochronie wód wędkarskich (Arlinghaus 2017), jak również w sprawozdaniu z realizacji projektu zarybieniowego (www.besatzfische.de, Arlinghaus i in. 2015).
 
1.   Zarybianie nie jest panaceum

Dla wielu organizacji wędkarskich zarybianie jest zabiegiem rutynowym, przeprowadzanym rokrocznie, co niejednokrotnie jest także wynikiem tradycji. Wprawdzie zabieg ten mieści się w kompleksie działań ekologicznych, jednak traktowany jako środek na wszystko nie może przynieść trwałego efektu. Przeprowadzone oszacowania efektywności wskazują, że w skali światowej około 70% zarybień nie przyczyniło się do stabilizacji stanu populacji ryb, jak również do wzrostu ich odłowów. U źródeł tych niepowodzeń zazwyczaj leży brak nadzoru. Należy przy tym wskazać, że źle prowadzone zarybianie prowadzić może do wypierania populacji ryb rodzimych, właściwych dla tego ekosystemu wodnego. Kto zatem traktuje zarybianie jako cudowny środek na rozwiązanie problemu, czy też w umowie dzierżawy zapisze obowiązek zarybiania na stałym poziomie, w 70% przypadków utopi znaczne nakłady pieniężne w zarybieniu, nie uzyskawszy efektu zwiększenia połowów.

2. Siła głosu mniejszości

Tylko nieliczne decyzje dotyczące przeprowadzania zarybienia podejmowane są demokratycznie z uwzględnieniem wszystkich opinii i oczekiwań. Zazwyczaj głos decydujący posiada zarząd związku wędkarskiego, a uwzględniana jest przy tym głównie atrakcyjność wędkarska wody. Często duży wpływ na wybór gatunku oraz wysokości zarybienia posiada nieliczna grupa zainteresowanych. W jednym z kanadyjskich projektów studialnych wykazano, że ci wędkarze, którzy najgłośniej krzyczą wymuszają zarybianie innymi gatunkami (chodziło o nierodzime gatunki łososiowatych), aniżeli oczekuje tego większość wędkarzy. W tym konkretnym przypadku, ci ostatni chętniej widzieliby zarybianie gatunkami rodzimymi.
Na zarybianiu, które spełnia głównie oczekiwania hałaśliwej mniejszości, mijając się z życzeniami ogółu wędkarzy, stracić mogą na jakości wędkowania nie tylko ci ostatni, lecz również cała organizacja wędkarska. By możliwe było uwzględnienie wszystkich oczekiwań, zaleca się, aby specyficzne pod względem wędkarskim różne wody, zarybiać stosownie do ich warunków środowiskowych, nie zaś jednakowo według tego samego schematu. Wówczas bowiem ekologiczny potencjał środowiska mijać się może z oczekiwaniami możliwości połowów wędkarskich. Zatem nie wpuszczajmy wszystkich dostępnych gatunków, lecz tylko te odpowiadające specyfice zarybianych wód. W działanie takie, w miarę potrzeby wpisuje się także rezygnacja z zarybienia, co bywa również praktykowane przez rybackich użytkowników wód.
 
3.Gatunki obce

Zarybianie gatunkami obcego pochodzenia (np. amurem, czy tołpygą pstrą) stosowano i nadal jeszcze stosuje się w celu wykorzystania wolnych nisz ekologicznych lub też sterowania warunkami ekosystemu wodnego (np. pozbycie się roślinności wodnej). W rzeczywistości nigdzie na świecie nie ma w ekosystemach wodnych wolnych nisz ekologicznych. Zazwyczaj są one zasiedlane, jednak nie przez gatunki ryb będące obiektem zainteresowania wędkarzy.
Zarybianie wód na potrzeby wędkarzy jest zrozumiałe, problematyczny ekologicznie bywa jednak sens tego działania. W wielu przypadkach chodzi bowiem o wsiedlenie obcych dla akwenu gatunków, co pociąga za sobą dramatyczne skutki ekologiczne i może przekreślać osiągnięcie założonych celów. Przykładowo, wpuszczenie tołpygi białej i tołpygi pstrej przyczynia się do wzrostu dopływu biogenów i żyzności wód, natomiast zarybienie amurem zniszczenia roślinności podwodnej, z negatywnymi skutkami dla populacji lina i szczupaka oraz gatunków innych zależnych od obecności tej roślinności.
Zarybianie gatunkami obcymi jest prawnie zabronione, a jego przeprowadzenie wymaga zgody właściwych organów. Tego też powinno się przestrzegać. Przykładowo, byłoby zabójcze ekologicznie dla ekosystemów wodnych Niemiec wsiedlenie do nich bassa małogębowego (Micropferus dolmieu), który już „puka do drzwi” we Włoszech oraz Hiszpanii.

4.   Ryby z hodowli

W ośrodkach hodowlanych ryby nie dobierają się samorzutnie, tak jak ma to miejsce w naturze. Celem, który pragnie osiągnąć hodowca jest pozyskanie jak największej ilości ikry i wylęgu, co w przyrodzie nigdy się nie zdarza. Na przeszkodzie stoją różnorodne oddziaływania, takie jak choroby, deficyty tlenowe i drapieżnictwo. Oznacza to, że wylęg uzyskiwany w hodowli jest znakomicie przystosowany do panujących w niej warunków, nie zaś do przeżycia w środowisku naturalnym.
Zjawisko domestyfikacji, to jest udomowienia ryb, rozpoczyna się już w początkowej fazie jaką jest sztuczny rozród, bowiem w trakcie pozyskiwania i zapłodnienia ikry dobór tarlaków jest ograniczony i kontrolowany. Skutki negatywne tego postępowania pojawiać się mogą już po niewielu tygodniach, obejmując całe wychowywane pokolenie. Z tych też względów podczas zarybiania materiałem z hodowli często mamy do czynienia z jego wyraźnie niższą przeżywalnością w środowisku naturalnym. Udowodniono również, że wzrost ryb pochodzących z hodowli jest w środowisku naturalnym po zarybieniu często o 50% niższy aniżeli ryb dzikich. Pomimo tego niejednokrotnie zarybienie rybami z hodowli jest preferowane, zwłaszcza gdy liczy się na ich szybki odłów. Często ma to miejsce w przypadku zarybiania pstrągiem tęczowym i karpiem.
Jako generalną zasadę można podać, że najlepszymi rybami do zarybienia wód powierzchniowych, są ryby pochodzące z wychowu w stawach o bliskich naturalnym warunkach wychowu, bądź odławiane ryby dzikie. Ryby pochodzące z hodowli powinny być wychowane w niskich zagęszczeniach, zaś przed wpuszczeniem do wód powierzchniowych przygotowywane do pobierania pokarmu naturalnego, obecności drapieżników (np. poprzez wychów w stawach) oraz korzystania z kryjówek. W ten sposób przystosowywane są dożycia w warunkach naturalnych. Takie przygotowanie nie czyni jednak ryb hodowlanych w pełni dzikimi, ale równocześnie podnosi wyraźnie ich cenę jako materiału obsadowego.

5.   Dopływ świeżej krwi

Często wśród użytkowników rybackich wód spotyka się przekonanie, że zarybianie rybami pochodzącymi z odległych obszarów geograficznych (np. innych zlewni) konieczne jest do odświeżenia krwi, co zapobiega chowowi wsobnemu i związanym z nim negatywnym skutkom. W rzeczywistości, w populacjach naturalnych ze zjawiskiem chowu wsobnego spotykamy się niezmiernie rzadko, można by powiedzieć prawie nigdy. Na domiar wszystkiego ryby pochodzące z innych obszarów, charakteryzują się po zarybieniu zazwyczaj niższą, czasami zerową, przeżywalnością. Są zwyczajnie gorszym materiałem zarybieniowym od ryb autochtonicznych, przystosowanych do lokalnych warunków środowiska (patrz pkt. 4).
To niekorzystne zjawisko wzrasta wraz ze wzrostem odległości położenia obszaru pochodzenia użytych do zarybienia ryb, co wykazano na przykładzie ryb łososiowatych. Krótko mówiąc: pstrągi pochodzące z Bawarii charakteryzowały się bardzo niską prze¬żywalnością po zarybieniu nimi rzek w Dolnej Saksonii. Nie wyglądało to również lepiej u potomstwa z krzyżówek bawarskich i dolnosaksońskich pstrągów. Z tych względów idealnym rozwiązaniem jest wykorzystywanie do zarybiania potomstwa ryb rodziciel¬skich, pochodzących z zarybianego cieku, względnie pochodzących z tej samej zlewni (dorzecza). Wprawdzie wymaga to zwiększonego wysiłku i ponoszonych kosztów, jednak się opłaca, a przy okazji otwiera dla lokalnych hodowców nowe rynki zbytu.

6.   Wczesne stadia rozwojowe

Liczni użytkownicy rybaccy wykorzystują jako materiał zarybieniowy wylęg lub wczesny narybek. Panuje bowiem powszechna opinia, że duże ryby zostaną natychmiast wyłowione lub rzekomo nie są w stanie przystosować się do warunków środowiska naturalnego. Wszelako obsadzanie wyłącznie młodych stadiów rozwojowych nie zawsze ma uzasadnienie. I tak na przykład w określonych warunkach środowiska, baza pokarmowa dostępna dla zarybianej fazy rozwojowej młodych ryb określa ich ilość możliwą do wykarmienia.
Specyficznych dla poszczególnych wód możliwości rozwoju określonych ilości młodych ryb, nie da się tak po prostu ominąć poprzez zarybienie. Jeśli barierę tę przekroczymy, zarybienie wczesnymi stadiami rozwojowymi ryb może nie mieć sensu, bowiem nie przyczyni się do wzrostu pogłowia wspieranej populacji. W najgorszym wypadku obsadzone ryby adaptują się w środowisku, zajmując miejsce ryb miejscowych, co jednak nie przyczynia się do wzrostu liczebności danego rocznika. Zawsze powinno się zarybiać stadiami rozwojowymi ryb większymi od rozmiarów aktualnego stadium rozwojowego w warunkach naturalnych; jeśli jest to ikra, najlepszy do zarybienia będzie wylęg, jeśli stadia narybkowe lepszym wyborem będzie większy rozmiarami narybek, a nawet dojrzałe ryby dorosłe.
Niestety w odniesieniu do zarybiania większymi lub dorosłymi rybami zawsze powstają wątpliwości natury prawnej. Niejednokrotnie zarybianie rybami dorosłymi jest zabronione. Z perspektywy biologiczno-rybackiej zakazy takie są nadmierne. Zarybianie rybami dorosłymi jest bowiem w pełni zasadne w przypadku szkód powodowanych przez kormorany, czy też w wyniku śnięcia ryb. Również rozpatrując sprawę z etycznego punktu widzenia nie ma przeciwwskazań do stosowania w zarybianiu ryb większych, a nawet dojrzałych płciowo. Także w kontekście dobrostanu ryb, przy zarybianiu większymi osobnikami, mniej ryb podlega stresowi oraz śmiertelności niż przy zarybianiu wylęgiem.

7. Rozród naturalny

Istnieje prosta zasada. Jeśli rekrutacja naturalna jest słaba lub jej brak, zarybienie odpowiednim materiałem zarybieniowym gwarantującym szanse przeżycia i dostosowanym do warunków środowiskowych, zazwyczaj rokuje osiągnięcie sukcesu. Jeśli występuje naturalna, znacząca ilościowo rekrutacja młodych pokoleń, zarybianie nie gwarantuje trwałego wzrostu liczebności gatunku, zwłaszcza gdy do zarybienia wykorzystywane są młode stadia rozwojowe. W wielu przypadkach wypierane będą one ze środowiska przez bytujące w nim dzikie ryby (patrz pkt. 6). Zadziwia przeto, że nie jest regułą sprawdzanie efektów naturalnego rozrodu przed podjęciem decyzji o zarybianiu.
Najprostszym sposobem uzyskania tej informacji jest uzupełnienie raportów ze statystyk połowów wędkarskich, o zapisywane również wyniku odłowu młodych, niewymiarowych ryb oraz datę ich połowu. Pozwoli to na potwierdzenie skutecznego odbywania się tarła naturalnego. Alternatywnym postępowaniem jest przeprowadzanie w strefie brzegowej, kontrolnego elektropołowu ryb, lub okresowy odłów z wykorzystaniem przybrzeżnego włoczka. Zasadniczo nigdy nie powinno przeprowadzać się zarybiania, bez uprzedniego rozpoznania poziomu rekrutacji naturalnej. Nie wystarczy do tego dobry nos.

8.   Zbyt szybkie zarybianie

Często obserwujemy, że ryby natychmiast po przywiezieniu, wprost ze środka transportowego przenoszone są do zarybianej wody. Postępowania takiego z wielu względów nie należy polecać. Podczas transportu ryby podlegają stresowi. Prowadzi on do zmiany reakcji ryb, na przykład zmniejszenia odruchu ucieczki. Już krótka aklimatyzacja przeprowadzona przed zarybieniem w sadzach, pozwoli na wyraźną poprawę wysokości ich przeżycia po wypuszczeniu.

Można powiedzieć, że ryby obsadowe „wyczuwają” nowe otoczenie, zanim spotkają się w nim z nieznanymi drapieżnikami. Materiał zarybieniowy powinien zostać wpuszczany w wielu miejscach, aby uniknąć jego koncentracji przyciągającej drapieżniki. W celu zminimalizowania ryzyka, warto zarybiać, gdy już zrobi się ciemno. Idąc dalej, korzystne jest dopasowanie terminu zarybienia do pory roku i dobrych warunków pogodowych. Na przykład przeprowadzając zarybienie w okresie bujnego rozwoju organizmów pokarmowych, zwiększamy szanse przeżycia wpuszczanych ryb.

Zrozumiałym jest, że ten sposób postępowania przy zarybianiu zwiększa jego pracochłonność i wymaga starannego zaplanowania. Wszakże to się opłaca. Warto w końcu wskazać, że dla wielu gatunków pochodzących z wychowu w stawach (np. karpia, lina, sandacza), korzystniejszym niż wiosna terminem zarybienia jest jesień, a nawet zima. Wbrew podręcznikowym opiniom, jesienią ze względu na niskie wahania temperatury, pochodzące ze stawów ryby w dobrej kondycji łatwiej się mogą zaadaptować i przezimować w nowych warunkach.

9.   Zarybianie na podstawie statystyk połowowych

Użytkownicy rybaccy wód często dysponują informacjami o dużych rybach łowionych przez wędkarzy. Zazwyczaj informacje te są nieprzydatne do racjonalnego planowania zarybienia. Jednak w oparciu o te dokumentowane (lub fikcyjne) dane podejmowane są decyzje o zarybianiu, w wysokościach proporcjonalnych do ilości odłowionych ryb zapisanych w meldunkach. Ta naiwna, prymitywna metoda ustalania wielkości zarybienia jest sprzeczna z metodą określania potrzeb zarybieniowych w oparciu o naturalną dynamikę populacji. Przynosić może jakieś akceptowalne rezultaty tylko w odniesieniu do populacji gatunków, które nie rozradzają się w sposób naturalny (np. karp). Tylko w takim wypadku wysoki połów uzasadnia wysokie zarybienie. Przy naturalnych populacjach ryb, jest zgoła odwrotnie – wysokie połowy wskazują na wysoką produkcję populacji, która nie wymaga wsparcia drogą zarybiania.

10. Kontrola efektywności zarybień

Ocena stanu populacji ryb oraz kontroli prowadzonych zarybień posiada fundamentalne znaczenie. Niestety rybaccy użytkownicy wód w Niemczech, ze względu na wymagania prawne ochrony zwierząt, możliwości kontroli efektywności zarybiania mają w znacznym stopniu ograniczone. Bez uzyskania odpowiedniego zezwolenia na odstępstwo od ochrony, nawet tak proste zabiegi jak znakowanie ryb nie są dozwolone. Któż zatem może wnioskować o sukcesie zarybiania bez możliwości porównania rozwoju populacji ryb w wodach zarybianych i niezarybianych? Brak możliwości oceny efektów zarybiania nie pozwala wszakże przekonać się o jego skuteczności. Utwierdza to w przekonaniu niektórych wędkarzy, że co najmniej część łowionych przez nich ryb pochodzi z zarybiania. Dlatego przy zarybianiu koniecznym jest utrzymywanie odłowu ryb na takim poziomie, aby ich populacja nie uległa załamaniu i nie trzeba było zaczynać wszystkiego od początku.

Podsumowanie

Ochrona wód musi być kompleksowa, a ważnym jej elementem jest zarybianie. Prowadzone zgodnie z wymogami sztuki stanowi uprawnione działanie w gospodarce rybacko-wędkarskiej, które może być wieńczone sukcesem i uzyskaniem trwałego efektu. Wszakże zarybiania nie należy traktować jako patentu na sukces. Wiąże się bowiem z nim wysokie ekologiczne i ekonomiczne ryzyko. Zwykle bardziej perspektywicznymi działaniami, służącymi osiągnięciu sukcesu, jest regulacja wysokości odłowów lub też poprawa jakości środowiska. Dysponując zaoszczędzonymi pieniędzmi można wspaniałe łowisko kupić lub wydzierżawić, sfinansować fachową pomoc rybacką, względnie je wypromować.
Kierując się przedstawionymi zasadami postępowania, można mieć nadzieję, że łatwiej będzie rozróżnić dobre i złe praktyki zarybieniowe. Osiągnięcie sukcesu zarybieniowego zawsze jest prawdopodobne, gdy zarybiany gatunek nie rozradza się naturalnie, natomiast obsadzone ryby charakteryzuje dobry wzrost i przeżywalność. Takim sukcesem jest przykładowo umiarkowane zarybianie karpiem, węgorzem lub pstrągiem tęczowym. Jest nim również zarybianie młodymi formami pstrąga tęczowego wód o silnie zaburzonych warunkach rozrodu naturalnego.
 
Również prowadzone w wielu miejscach zarybianie smoltami troci wędrownej i łososia atlantyckiego zaliczyć można do tej samej kategorii działań, zwłaszcza gdy na ich słodkowodnych tarliskach możliwości rozrodu naturalnego są znacznie ograniczone. Całkowicie nieuzasadnione jest zarybianie wylęgiem lub wczesnymi formami narybkowymi wód, w których odbywa się na wystarczającym poziomie tarło naturalne. Często tak jest w przypadku szczupaka i sandacza (w większych akwenach o wystarczająco obszernej strefie pelagialu) oraz różnych gatunków ryb karpiowatych – również gatunków obcego pochodzenia.
Lucjan

Offline Lohi

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 470
  • Reputacja: 95
Odp: O zarybianiu rzeczy kilka - z pracy dr Arlinghausa
« Odpowiedź #1 dnia: 10.01.2020, 10:15 »
Dobry tekst. Pouczajacy

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 049
  • Reputacja: 889
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: O zarybianiu rzeczy kilka - z pracy dr Arlinghausa
« Odpowiedź #2 dnia: 10.01.2020, 10:27 »
:thumbup: :thumbup: :thumbup:
Maciek

Offline Adam M

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 568
  • Reputacja: 35
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Zgorzelec
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: O zarybianiu rzeczy kilka - z pracy dr Arlinghausa
« Odpowiedź #3 dnia: 10.01.2020, 10:30 »
Bardzo ciekawy tekst :thumbup: przykład suma i karpia w Ebro, sum wytłukł wszystko, zaczynając od ryb kończąc na ptactwie, ale dzięki niemu jest kupę wędkarzy i z tego wielu ludzi i firm się utrzymuje więc płacz ichtiologów nad tym zjawiskiem jest nic nie znaczący
Pb: sum 205 cm, 70 kilo. Karp 94 cm, 21 kilo. Lin 54 cm, 3,5 kilo. Leszcz 70 cm, 5,5 kilo. Amur 8 kilo.

Offline Michal

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 811
  • Reputacja: 93
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: O zarybianiu rzeczy kilka - z pracy dr Arlinghausa
« Odpowiedź #4 dnia: 10.01.2020, 10:40 »
Takie i podobne  artykuły powinny być dodawane przez skarbnika koła jako broszury informacyjne, przy corocznym  opłacaniu składek. Choćby miały uświadomić tylko 1 na 10 wędkarzy.  Niestety ważniejsze w PZW są jakieś odznaczenia i sztandary itp. W tym roku piorytetem mają być  obchody  70-lecia PZW. Na to środki są :facepalm:

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: O zarybianiu rzeczy kilka - z pracy dr Arlinghausa
« Odpowiedź #5 dnia: 10.01.2020, 12:08 »
O już o tym zapomniałem :) Jest to fragment  polskiej publikacji "Działania prośrodowiskowe w racjonalnej gospodarce rybackiej" prof. A. Wołosa wydanej przez IRŚ w 2018 r., a udostępnionej również przez niemiecki Instytut Leibniza. Ten fragment przetłumaczony jest na język polski bodajże przez prof. W. Wiśniewolskiego. 


Odnośnie tej publikacji, to od lat powtarzam, że polski system zarybień jest zły. Przyczynia się on w rzeczywistości do degradacji środowiska naturalnego. Ma on na celu utrzymanie "na rynku" status quo, w którym "kilka" podmiotów produkujących materiał zarybieniowy (w tym pewna instytucja naukowa) w rzeczywistości decyduje o całym systemie zarybień, bo przecież corocznie trzeba kupować ten materiał zarybieniowy i nim zarybiać.

Nie czytając tego tekstu wiedziałem jedno, że są gdzieś na tym świecie wybitni specjaliści, którzy powiedzą wprost, że polski system racjonalnej gospodarki rybackiej wymyślony w czasach głębokiej komuny przez naukowców rybackich z Olsztyna jest po prostu do dupy. I z treści tej publikacji w sposób jednoznaczny to wynika :).

W tym miejscu pominę już niemieckie regulacje nakazujące zabieranie ryb i nie będę się pastwić nad tym, jak jakiś przeciętny wędkarz, że "tam to panie są ryby, a u nas nie". Przytoczę, za to ustawową definicję - wielokrotnie zmienianą przez lobby rybackie - racjonalnej gospodarki rybackiej (podkreślam słowo racjonalnej):

art. 6 ust. 1 i 2 ustawy z dnia 18 kwietnia 1985 r. o rybactwie śródlądowym "uprawniony do rybactwa w obwodzie rybackim jest obowiązany prowadzić racjonalną gospodarkę rybacką. Racjonalna gospodarka rybacka polega na wykorzystywaniu produkcyjnych możliwości wód, zgodnie z operatem rybackim, w sposób nienaruszający interesów uprawnionych do rybactwa w tym samym dorzeczu, z zachowaniem zasobów ryb w równowadze biologicznej i na poziomie umożliwiającym gospodarcze korzystanie z nich przyszłym uprawnionym do rybactwa."

Jak ta ustawowa definicja wymyślona przez polskich naukowców rybackich ma się do tego, o czym pisze ten wybitny w swojej dziedzinie fachowiec z Niemiec? Czy jest w tej publikacji mowa o tym, że należy wykorzystywać produkcyjnie niemieckie wody? Czy jest tam mowa o operatach rybackich sporządzanych raz na wiele, wiele lat? Czy w końcu jest tam mowa o konieczności zachowania zasobów ryb, aby umożliwiać gospodarcze (celowo podkreślę to słowo) korzystanie z wód. Gdzie w tej publikacji jest mowa o ciągłej produkcji ryb, wymyślonej przez polskich naukowców rybackich ?

Nie. Z treści artykułu rzuca się wręcz w oczy fakt, że cały polski system jest do dupy. Dobrze, że zdanie Arlinghausa popiera coraz więcej polskich naukowców rybackich, którzy muszą jednak zmierzyć się z dotychczasową doktryną i obowiązującym w naszym kraju systemem. Arlinghaus dobitnie wręcz podkreśla, że zarybiając zbyt małymi rybami, niewłaściwie dobranymi do warunków środowiska wyrzucamy pieniądze w błoto. A teraz zwróćcie uwagę na to jak wyglądają zarybienia w PZW ;)

Jednak dla mnie najważniejszy z tego całego artykułu jest ten fragment: "Zasadniczo nigdy nie powinno przeprowadzać się zarybiania, bez uprzedniego rozpoznania poziomu rekrutacji naturalnej. Nie wystarczy do tego dobry nos."

A u nas mamy w 99% przypadków "teoretyków" tworzących operat rybacki, jaki tylko chce zlecający jego napisanie (bo to on płaci, więc wymaga), a z drugiej strony instytucję - wydawałoby się naukową - opiniującą taki "teoretyczno-życzeniowy" operat rybacki. Koło się zamyka. Polskie wody w skali ogólnokrajowej, jeżeli chodzi o zasób ryb, stanowią jeden wielki syf, bo...przede wszystkim system jest zły. Koniec. Kropka ;)

Skoro zarybień nie należy traktować jako patentu na sukces, a przy silnych naturalnych populacjach ryb, w których odbywa się tarło na wystarczającym poziomie, w ogóle nie wymaga się zarybień, to jaki jest sens utrzymywania całego polskiego systemu racjonalnej gospodarki rybackiej z jej podmiotami, które ją kreują, z tym całym dotychczasowym systemem instytucjonalno-prawnym? A no nie ma żadnego.  Jak to się ma do wymogów polskiego systemu zarybień wymyślonego w komunie przez naukowców rybackich i narzucającego również w 2020 r. użytkownikom polskich wód określony wymóg postępowania ? Dlatego też wędkarze i ich zasady np. No Kill, Catch&Release wbijają klin w tę skostniałą strukturę, a tym samym doprowadzają przynajmniej do częściowych zmian, bo ten cały system sam się nie zmieni. Jest zbyt wiele podmiotów, którym zależy na jego zachowaniu.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: O zarybianiu rzeczy kilka - z pracy dr Arlinghausa
« Odpowiedź #6 dnia: 11.01.2020, 12:21 »

Skoro zarybień nie należy traktować jako patentu na sukces, a przy silnych naturalnych populacjach ryb, w których odbywa się tarło na wystarczającym poziomie, w ogóle nie wymaga się zarybień, to jaki jest sens utrzymywania całego polskiego systemu racjonalnej gospodarki rybackiej z jej podmiotami, które ją kreują, z tym całym dotychczasowym systemem instytucjonalno-prawnym? A no nie ma żadnego.  Jak to się ma do wymogów polskiego systemu zarybień wymyślonego w komunie przez naukowców rybackich i narzucającego również w 2020 r. użytkownikom polskich wód określony wymóg postępowania ? Dlatego też wędkarze i ich zasady np. No Kill, Catch&Release wbijają klin w tę skostniałą strukturę, a tym samym doprowadzają przynajmniej do częściowych zmian, bo ten cały system sam się nie zmieni. Jest zbyt wiele podmiotów, którym zależy na jego zachowaniu.

Kto wie czy największym problemem nie jest tu 'opinia' naukowców rybackich. Od lat udowadniają, że ziemia jest płaska, więc jak tu wyjść z honorem? Najlepiej więc dalej iść w zaparte, szukać winnych poza sobą.

Potrzebujemy takich prac jak Arlinghausa aby wiedzieć co jest dla naszych wód dobre. Po takiej lekturze otwierają się człowiekowi oczy...
Lucjan