A to się koleżeństwo rozpisało
W sumie to już niewiele można dodać, ale spróbuję
Zacznę od sprzętu. Podstawowa rzecz to tylne koło. Obręcz musi być solidna, dwuścienna. Sam załatwiłem dwie - jadąc rowerem po bezdrożach, nie da się uniknąć klepnięcia w jakiś dołek, a wtedy przeciążenia robią się solidne i łatwo zrobić jajo z koła. O pękniętych szprychach nie wspomnę
Sakwy na tył - kolejna ważna rzecz, bez której trudno wyobrazić sobie mobilne, rowerowe wyjazdy na ryby. Najlepiej z tych większych i modułowych, w których górna część jest odpinana. Wtedy do bagażnika można przymocować gumami np. wiaderko. Nie polecam mocować wiaderka na górnej części sakw, chyba że ktoś 17 lat trenował jogę i piętą drapie się po uchu. Ja, w każdym razie, schodząc z roweru, kilka razy zahaczyłem o taki torcik z tyłu i obejrzałem kretowisko w skali makro
Jeszcze jedna istotna rzecz - sakwy powinny być odpowiednio usztywnione od strony kół. Przy nieodpowiednim bagażniku i tekturkowym usztywnieniu prędzej, czy później róg sakwy zajrzy między szprychy. W swoich sakwach tekturki wymieniłem na odpowiednio przycięte formatki ze sklejki i działało...
Z wyposażenia na bagaże poleciłbym jeszcze torebkę na podstawowe narzędzia, taką podjajeczną, i torbę na kierownicę – bardzo przydatna rzecz! Przy czym torba na kierownicę powinna być naprawdę usztywniona i mocowana na specjalnym uchwycie. Żadnych pasków z rzepami
Bagażnik - tylko aluminiowy (bo lżejszy i sztywniejszy), z grubych kształtek... Fajnie, gdyby do rurek mocujących bagażnik do ośki, w połowie ich wysokości dospawane były takie kształtki, np. trójkątne. Wtedy bok sakwy ma o wiele większą płaszczyznę oparcia.
Opony – zakładam, że ok. 80-90 % drogi będzie o nawierzchni asfaltowej. Żeby nie zamulać, w moim przypadku idealnie sprawdziły się semi-slicki, polskie, o jakże dumnej nazwie „Rekin”
Ale to było dawno…
Bezpieczeństwo – jak bezpieczeństwo, to oświetlenie. Jest tego od groma w sklepach, jednak na zupełną taniznę bym nie szedł. Dobra lampka (oczywiście na baterie, o tych na dynamo nie piszę) swoje kosztuje, ale przynajmniej jadąc, wiesz, że jesteś widoczny – wieczorem, czy w nocy, przy włączonym mrugającym trybie, mrugają też wszystkie znaki drogowe. I tak ma być! Lampka tylna – to samo, tylko nie można jej już montować pod siodłem (bo będzie niewidoczna), a na zakończeniu bagażnika.
Lusterka, czyli dalej rzecz o bezpieczeństwie – absolutnie niezbędna rzecz. I wcale nie muszą wyglądać niewyjściowo. Ja najchętniej używałem tych:
http://www.sportpoint.pl/pl/lusterka-rowerowe/2443-cateye-bm-500g-l-lewe-lusterko-rowerowe-4990173004676.html?gclid=COXUl9jryMcCFasMcwodtbAPZQPrzy czym, ponieważ mam też zamocowane rogi na kierownicy, lewe lusterko mocowałem po prawej stronie, a prawe – po lewej. Dlaczego? Dlatego, że mocowałem je w lustrem dół, przez te rogi właśnie, tak żeby szersza część lustra była po zewnętrznej stronie.
Kamizelka odblaskowa – jak najbardziej. Chociaż przy jeździe z pokrowcem przewieszonym przez plecy, będzie w znacznej części zasłonięta, dlatego też polecam takie odblaskowe paski na nogawki. Naprawdę, są świetnie widoczne przez kierowców, bo – jak wiadomo – w trakcie jazdy na rowerze nogi się z reguły ruszają A poza tym – po odblasku na koło między szprychy, i po jednym z przodu (białe) i z tyłu (zgadnij, jaki kolor
). Sakwy zresztą też pewnie będą miały jakieś odblaskowe wstawki.
Kask – nie lubię, ale warto. Koniecznie wentylowany, żaden orzeszek. Parę koziołków w życiu zrobiłem. Widziałem też mojego kolegę dzień po, gdy jadąc ok. 40 km/h rowerem po szutrze, w sandałach (bo to lato), próbował wyminąć psa. Strupek wtedy na niego mówiłem, ale jakoś się nie cieszył
Okulary – przydatne. Taki bąk, jak walnie w oko, to z roweru można spaść.
Buty, gacie z wkładkami, koszulki, rękawiczki, osprzęt, kaseta, łańcuch – pominę. Raz, że wypadłem z obiegu, dwa – z czasem samemu się dojdzie, co warto, a co nie, a co jest najpotrzebniejsze.
Clou sprawy, czyli jak transportować wędki. Na swoim przykładzie napiszę. Mocowanie do ramy – przy jednej wędce jeszcze zda egzamin, ale i tak wędka powinna być zabezpieczona choćby taką piankową otuliną do rur. Jeżeli ktoś lubi łowić na teleskopy – można je przymocować do sakw albo nawet wsadzić wędki w sakwy. Ja nie lubię, więc pozostało mi tylko wożenie wędek na plecach. I tu pytanie, jaki futerał. Karpiowe lufy odpadają, usztywnione pokrowce matchowe – tak samo. Równie dobrze można sobie na przygięte plecy powiesić bazookę. Pozostaje poczciwy szmaciak, ale wypełniony gąbką. Jeżeli nie będziemy przewozić wędek z kołowrotkami i nie wsadzimy do pokrowca gumowanego parasola, to w zasadzie taki bagaż w ogóle nie przeszkadza. Pamiętać jednak należy, że wędki sterczą ponad głowę i brać to pod uwagę, przejeżdżając pod gałęziami.
A na koniec taka luźna dygresja – dzięki rowerowi poznałem takie miejsca i ścieżki, o których bym nawet nie pomyślał. Masz rację, Mirgag, pisząc, że na omawianym odcinku Odry są jeszcze dziewicze główki. Na niektóre z nich przedzierałem się przez las dwumetrowych pokrzyw (nie przesadzam), niosąc rower na ramieniu. Istnienia tych główek tylko się domyślałem, bo przecież nie było żadnej ścieżki, tylko zielona ściana. Jedna z nich była (może jeszcze jest) niedaleko przeprawy promowej w Pomorsku, w kierunku na Brody, a przecież to bardzo często odwiedzany przez wędkarzy odcinek rzeki.
Dobra, kończę, bo to chyba ja się rozpisałem