Mam sporego smaka na steka z aligatora. Tylko kurde zawsze się boję, że to niebadane i cholera wie, jakie może mieć pasożyty. Np. jak włośnicę człowiek złapie, to już do końca życia zżera człowieka od środka
Ale w takiej Hiszpanii to np. pomyślałbym nad założeniem fermy. Musiałoby to być zadaszone i w zimę dogrzewane. Karmisz odpadami z masarni czy kuraczakobojni (czy jak to się tam nazywa...) i myślę, że byłby niezły rarytas do restauracji.
Coś jak u nas fermy ze strusiami.